Teatr anegdot
O pańskim jubileuszu 40-lecia pracy artystycznej mówiło się już kilka lat temu? Z IGNACYM LEWANDOWSKIM, aktorem Teatru im W. Bogusławskiego w Kaliszu rozmawia Bożena Szal-Truszkowska.
- Rzeczywiście - w tym roku obchodzę 5-lecie mojego 40-lecia. Ale najważniejsze jest to, że wreszcie dostałem dużą rolę. Do tej pory to tylko ciągle coś mi obiecywano. Raz nawet prasa pisała, że będę grał główną rolę. A potem dostaję scenariusz, przeglądam go, rzeczywiście jest rola. Tyle tylko, że ja cały czas stoję na scenie i prawie nic nie mówię. Proszę to sobie wyobrazić, ja - z moim temperamentem! - stoję i nic nie mówię. Teraz jest inaczej. Dostałem rolę, duży tekst...
Podobno podczas prób raz po raz zmieniał pan tekst sztuki, skracał lub dodawał coś od siebie?
- To jest tekst o teatrze, więc staram się mówić go tak, jakby to była moja prywatna wypowiedź. Od czasu do czasu próbuję - mimo sprzeciwów reżysera - przemycić coś od siebie. Coś, co tylko ja znam i pamiętam. Nie do końca też zgadzam się z tym, co napisał autor. Ale aktor jest od grania... Musi, to gada, jak mu każą!
Co pan może powiedzieć nam o samym spektaklu.
- O tym spektaklu być może da się coś powiedzieć po dziesiątym przedstawieniu, bo ciągle coś w nim zmieniamy. Nie mówimy tam o abstrakcji, ale o sprawach, którymi żyjemy na co dzień. A poza tym najważniejszym aktorem w teatrze jest... widz. Każdy spektakl tak naprawdę zależy od tego, jak jest odbierany przez publiczność. Aktorzy to czują, każdą reakcję.
Jest pan w Kaliszu postacią bardzo popularną, nie tylko z racji występów na scenie. Kaliszanie uwielbiają pana także za barwne opowieści, gawędy, anegdoty.
- Teatr jest kopalnią anegdot. A właściwie jest jedną wielką anegdotą! Z tym budynkiem też wiąże się wiele takich zabawnych historyjek, w których pojawiają się zarówno wielcy artyści jak i zwykli ludzie. Za czasów dyrekcji Aliny Obidniak był tu np. kierowca, Leon. Siedzimy sobie kiedyś w bufecie i pijemy. Ktoś wznosi tradycyjny toast,, Zdrowie pięknych pań, a w tym samym momencie do bufetu wchodzi pani Alina. Wtedy Leon zrywa się z miejsca i woła,, A ja piję zdrowie pani dyrektor! ". Głupio wyszło, choć biedak chciał dobrze. Ale za to przetrwał w anegdocie.
Panie Ignacy, życzymy jeszcze wielu pięknych ról, które zapiszą się i w dziejach polskiej sceny i w anegdocie.
Na zdjęciu: Ignacy Lewandowski w przedstawieniu "Wszystko w rodzinie"