Artykuły

Hamlet z Głuchej Dolnej

Już po kilku scenach tego przedstawienia nietrudno odgadnąć, dlaczego sztuka Ivo Bresana spotkała, się z tak żywym oddźwiękiem, utrafiła w upodobania widzów o różnym stopniu teatralnego wtajemniczenia. Jest to sztuka, która - stanowiąc dla aktorów świetny materiał "do wygrania" - trafia jednocześnie do widowni, jeśli się tak można wyrazić, na każ dej kondygnacji wymagań.

Jest w niej dramat z akcentami satyry, obok burleski i parodii (choć tego tu najmniej), jest przede wszystkim, jak tego chciał sam Bresan, tragigroteska, łącząca sprawy dużego formatu z miałkim banałem.

Ten banał, choć w innym już sensie, psuje nieco ekspozycję głuchodolniańskiego "Hamleta". Zbyt łatwo nakłada się początkowa akcja sztuki na intrygę Szekspirowskiego dzieła. Zbyt długo tutaj zabawia się Bresan swym pomysłem przenikanie się dwóch pionów, odwzorowania szekspirowskiego układu w wiejskiej rzeczywistości. I choć "po drodze" do właściwego zawężenia akcji jest sporo smakowitych sytuacji, dopiero druga część sztuki, odbiegająca od "oryginału", staje się w pełni nośną dramaturgicznie, nabiera samoistnego, wybiegającego poza grę literacką, znaczenia.

Wiele spraw, różnej gatunkowej wagi, zostaje zaatakowanych przez autora. Jest tu: mechanizm kliki i oportunizm, technika utrącania niewygodnych i unaocznienie, jak, "siła przebicia" maże wyglądać w działaniu. Wcale nie drugoplanowym staje się w sztuce Bresana problem, jak to naprawdę w "oddolnej" praktyce wprowadza się w życie, słuszne przecież hasła i wskazania. Choć miejscem akcji "Przedstawienia "Hamleta" we wsi Głucha Dolna" jest zabita od świata deskami dalmatyńska wioska w jej minionym już pionierskim okresie - sztuka Bresa na nie traci swej uniwersalnej, ponadczasowej wymowy, Kazimierz Kutz poprowadził przedstawienie w sposób doskonale przemyślany i logiczny, z wyczuciem wewnętrznych napięć utworu, jego rytmu i kontrapunktu, nadał też sztuce Bresana przejrzystą, tłumaczącą się jasno formę. Utrzymał we właściwej proporcji rodzajowość i swoisty humor Bresanowskiego "Hamleta" (czego zabrakło podobno w spektaklu łódzkim), uwydatniając wpisany w tę formę dramat. Świetnie rozwiązuje Kutz najistotniejsze dla wymowy sztuki sceny zbiorowe drugiego aktu, utrzymując ich ludowo-jarmarczny charakter. Tym mocniej kontrastuje z tym nastrojem, uwydatnia się narastający do wymiaru dramatu - konflikt.

Tekst swej sztuki punktuje Bresan komentarzami spikera radiowego, rozpływającego się nad dobrobytem wsi. Kutz wprowadza inne przerywniki: wykonywane pięknie przez Ewę Szczecińską ballady. Słusznie. Gdy u Bresana radiowy, hurraoptymistyczny, komentarz wnosił jeszcze jeden akcent gryzącej satyry, zaczerniając i tak już dostatecznie czarny obraz - tu poetycko-balladowe przerywniki pełnią funkcję odciążającą, przypominając o istnieniu - czy też może o potrzebie istnienia - innego, nie opartego na podłości - świata.

Trzeba tu słowo powiedzieć o walorach przekładu, dokonanego przez wytrawnego znawcę teatru, Stanisława Kaszyńskiego. Potrafił on przekazać wszystkie niuanse językowe, oddać gwarowe idiomy, stworzyć znakomity odpowiednik Jugosłowiańskiego oryginału.

Sukces reżysera i autora jest jednocześnie sukcesem wykonawców - aktorów i słuchaczy Studium Aktorskiego przy Teatrze "Wybrzeże".

Bukara Stanisława Michalskiego - to "dzierżymorda" (jak to się kiedyś mawiało), który swą prymitywnością i zwierzęcą witalnością, butą i działającą na zasadzie instynktownego odruchu, chytrą przewrotnością trzyma w szachu swoich "poddanych".

Ten prymitywny, otoczony gromadą pochlebców i lizusów, kreatur i złodziejaszków, dających się za nos wodzić prostaków - potrafi na swoim, niewysokim piętrze spraw, wśród podobnych do siebie, stać się przebiegłym taktykiem, wyczuwającym, kiedy zaś - brutalnie zaatakować.

Najjaskrawiej uwidocznia się to w drugiej części spektaklu, ze świetnymi scenami ucztowania i tańca (takiego "kolo" nie powstydziliby się zawodowi tancerze), potem starcia dwóch, jakżeż nierównych sił - i finałowego "Używajmy póki czas" sterroryzowanej przez Butarę złodziejskiej kliki.

Świetnie prowadzi te sceny Kutz, aż po wielki finał, gdy po pełnej napięcia rozgrywce ze Skokicem-Hamletem, po zachwianiu swego autorytetu, Bukara próbuje uruchomić posłuszny mu dotychczas mechanizm. Jest to scena przemyślana w najdrobniejszych szczegółach, doskonale rozegrana przez cały zespół.

Bukara, to duży triumf aktorski Stanisława Michalskiego. Daje w tej roli popis swych wszechstronnych umiejętności, jest groźny i śmieszny, choć to śmieszność mrozi, gdy sobie uświadomić spoczywającą w takim ręku władzę. Jest chełpliwy i prymitywnie wulgarny, tchórzliwy i bezczelny, tępy i - po swojemu - "chytro-mudry": pełny, syntetyzujący jakże wiele znanych z życia przypadków - aktorski portret.

Aranżem przedstawienia w Głuchej Dolnej, jego głównym, "na rozkaz", reżyserem jest nauczyciel Skunca, konformista z konieczności, jedyny w wiosce tzw. inteligent, posiadający swoje zdanie, będący jednak posłusznym narzędziem w ręku Bukary. Doskonały jest Krzysztof Gordon w tej roli, elastyczny i lekki, ze zręcznością prestidigitatora ustawiający sytuację próbowanej sztuki, objaśniający jej tekst. Dodatkowego smaku tej roli dodaje tu pamięć o nie tak odległej w czasie tytułowej roli Gordona w "prawdziwym", Szekspirowskim "Hamlecie".

Ostro i gwałtownie rozgrywa Adam Kazimierz Trela rolę walczącego o sprawiedliwość Skocica - Hamleta. Jest pełen goryczy, poczucia dziejącej się krzywdy i niesprawiedliwości. Gdy w finale odbywa się główna kostiumowa próba, on jeden tylko występuje w swym codziennym wiejskim przyodziewku, wyodrębniającym go od płaszczącej się przed Bukarą gromady. Szczerość, naturalność Andzi (Ofelia) jej następnie porażenie sytuacją, do której zostaje wciągnięta - trafnie oddała Zofia Walkiewicz. Halina Słojewska jako Maria Mis (a jednocześnie - królowa Gertruda) dobrze weszła w styl wiejskiej dziewczyny, zachwyconej faktem grania, a zarazem krygującej się w udanym zawstydzeniu.

Dworactwo, służalczość na szczeblu spółdzielni produkcyjnej, to Mile Pujlis (Poloniusz), rzetelnie zagrana rola Tadeusza Gwiazdowskiego. (Warto przypomnieć również Poloniusza w Wajdowskim "Hamlecie"). Na oddzielne omówienie zasługuje rola Jerzego Łapińskiego, odkrywcy "Hamleta" dla Głuchej Dolnej - wydobywającego wiele akcentów humoru w swym komentarzu do ludowego moralitetu. Znalazł tu Łapiński również miejsce na przebijającą przez głośno wykrzyczany tekst mądrą ironię: - Chceliście "Hamleta", no to go macie! Na wymienienie zasługuje również Józef Onyszkiewicz (Laertes) oraz gromada Chłopek i Chłopów.

Choreografię spełniającą w przedstawieniu tak istotną rolę ułożyła Danuta Kuczyk, muzykę skomponował Edward Pallasz, zaś Marian Kołodziej nie tylko dał sumienną jak zawsze, scenografię ale już w westybulu powitał nas prawdziwą wystawą owoców i płodów rolnych, urodzonych nie w Malinowie, lecz - oczywiście - w Głuchej Dolnej!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji