Artykuły

Jak grać Buffalo Billa?

W warszawskim Teatrze Powszechnym grana jest sztuka współczesnego pisarza amerykańskiego Arthura Kopita, poświęcona jednej z najsłynniejszych postaci Dzikiego Zachodu. Przedstawienie "Buffalo Billa" (w oryginale "Indians") wyreżyserował -Zygmunt Hubner, scenografię projektował Marcin Jarnuszkiewicz.

Bohater sztuki, o którym powstało już ponad 1700 książek, był nie tylko człowiekiem o pełnym niezwykłych przygód życiu - był także twórcą legendy Zachodu, pierwszym, który rozsławił ją szeroko występami swej kowbojskiej rewii. Wcielając się w postać Buffalo Billa pułkownik William Frederick Cody przyczynił się do powstania mitu, który na zawsze wszedł do I historii ludzkiej kultury. Czy jednak mit ten, rozpowszechniony przez westerny i przygodowe powieści, wart jest szacunku, czy może utrzymać się w świetle dzisiejszej wiedzy o podboju amerykańskiej ziemi? Po śmierci "króla prerii" w 1917 r. rodacy postawili mu pomnik, a w miasteczku, na jego cześć nazwanym Cody, do dziś można oglądać pamiątki po nim, zebrane w muzeum. Lecz czy Buffalo Bill godny jest miana bohatera? Słynął ze sprytu i odwagi, był znakomitym myśliwym i żołnierzem, jeźdźcem pokonującym samotnie Wielką Równinę, jednym z ostatnich romantyków, który potrafił życiem kowbojów i Indian zafascynować publiczność starego i nowego kontynentu. Zarazem to on właśnie przyczynił się do bestialskiego wytępienia bizonów, zamieniając polowanie na zwierzęta, stanowiące podstawę bytu Indian z prerii, w sport. Przyjaciel wielkich wodzów, obrońca resztek wspaniałej indiańskiej kultury, wsławił się w walkach z jej twórcami, uczynił z tragedii czerwonoskórych cyrkowe widowisko, na którym dorobił się majątku. Jakim więc był, jak go grać?

Samotny jeździec

William Firederick Cody urodził się 26 lutego 1846 r. w Scott County w stanie Iowa. Po śmierci ojca, jako 11-letni chłopiec, zaczął zarabiać na utrzymanie swoje i matki wypasając konie i prowadząc karawany osadników ciągnących na Zachód. Mając 15 lat został jeźdźcem słynnej Pony Express - rozstawnej poczty konnej, która poprzedziła telegraf łącząc ze sobą stan Missouri z odległą Kalifornią. Przewożąc samotnie listy i cenne przesyłki stawiać musiał czoła Indianom i napadającym na kurierów bandom białych opryszków. Nasz bohater był najlepszym jeźdźcem działającej przez dwa lata poczty; do niego należał rekord odległości pokonanej za jednym razem. Któregoś dnia bowiem, jego zmiennik, który powieźć miał przesyłkę dalej, zginął w potyczce z Indianami i Cody bez odpoczynku ruszył znów w drogę przejeżdżając w ten sposób 515 km i zmieniając aż 21 koni! Tak oto po raz pierwszy stał się sławny - wyczyn jego bowiem szeroko rozniósł się po prerii.

Później był jeszcze poszukiwaczem złota w Colorado i frontowym zwiadowcą w Wojnie Secesyjnej (1861-65). Jako świetny strzelec i znający indiańskie fortele tropiciel, szybko zdobył powszechne uznanie i wkrótce o jego zwycięstwach, zasadzkach i pojedynkach z czerwonoskórymi zaczęto opowiadać sobie przy ogniskach w całej armii unionistów.

Wojna między Północą a Południem przyspieszyła budowę kolei, która połączyć miała ze sobą odległe części kraju. Zdemobilizowany zwiadowca najął się więc jako myśliwy dostarczający pożywienie ekipie robotników kładących tory Kansas Pacific Railway. Za 500 dolarów miesięcznie zobowiązał się zastrzelić codziennie 12 bizonów, których mięso było głównym pokarmem na Wielkich Równinach.

Bizon - zdetronizowany król prerii

Jeszcze w pierwszej połowie XIX wieku w Ameryce było ich ok. 34 min - ich ilość porównywano wtedy do szarańczy w Egipcie. Bizony (buffalo) jednak, w odróżnieniu od szarańczy nie były plagą dla tubylców. Z ich suszonego i rozbitego na miazgę mięsa Indianie sporządzali placki - pemmikan, ich skóra służyła jako surowiec do wyrobu odzieży, naczyń, tarcz, namiotów i travois czyli ciągniętych przez psy nosideł o kształcie litery A. Z ich włosia i kości wyrabiano narzędzia, broń, instrumenty muzyczne, zabawki dla dzieci i ozdoby. Nawóz ich służył za opał na pozbawionej drzew prerii. Dwadzieścia zaś gotowanych bizonich języków i jedno serce było rytualnym posiłkiem naczelników szczepów Indianie wierzyli, że zapewnia on zdrowie, odwagę i wytrzymałość - których symbolem był bizon. Był też symbolem niezniszczalnej potęgi, długowieczności. Jakże jednak mylili się czerwonoskórzy! Zdawało im się, że ogromne stada bawołów nie mogą zaginąć; polowali na nie od wieków - nigdy jednak nie była to rzeź. Pojedyncze sztuki zwabiali do kanionu lub przygotowanego ogrodzenia, osaczali przebrani w wilcze skóry. Gdy biały człowiek przywiózł do Ameryki konie, nauczyli się używać ich do polowań ścigając bizony aż do ich ostatecznego wyczerpania i skacząc później często tylko z nożem w ręku na grzbiet zwierzęcia.

I oto pojawił się na prerii William Cody, który dla sportu, bezmyślnie, strzelał do bawołów, który zadowalał się tylko ich skórą i kawałkiem mięsa z grzbietu, a często porzucał je całe na pastwę ptactwa. Posługując się tresowanym koniem i karabinem, w ciągu jednego dnia potrafił zastrzelić kilkadziesiąt zwierząt. "Dzielny" myśliwy - morduje w ten sposób w 17 miesięcy 4280 bizonów, obwołany zostaje nowym królem prerii i zyskuje przydomek Buffalo Bill. W jego ślady idą inni biali. W końcu wieku stad bawołów na prerii już nie ma.

Kowboj - aktor

Tym, który z Williama Cody uczynił słynnego Buffalo Billa był Edward Judson - awanturnik, wydawca i dziennikarz pisujący pod pseudonimem Ned Buntline sensacyjne powieści. W 1869 r. wydał pierwszą z nich, poświęconą naszemu bohaterowi: "Buffalo Bill - król Dzikiego Zachodu" i odtąd, zwietrzywszy dobry interes, nie odstępuje już Billa, spisując wciąż nowe jego przygody i namawiając do występów na scenie. Cody gra więc samego siebie - a raczej legendę o Jobie. Do współpracy wciąga też słynnego strzelca, szeryfa z Kansas - Jamesa Butlera, znanego jako Wild Bill Hickók. Sukces sceniczny i uznanie, które zdobył organizując widowiska o życiu Zachodu z okazji wizyty rosyjskiego Wielkiego Księcia, a później Święta Narodowego w 1882 r. podsuwają mu pomysł stworzenia stałej rewii. W 1883 r. objeżdża ze swymi przedstawieniami wschodnie wybrzeże Stanów Zjednoczonych i Europę, gdzie występuje na dworach panujących dynastii. Zgromadzonym na stadionach kilkudziesięciotysięcznym tłumom ukazuje karawany krytych budami pionierskich wozów, utarczki kawalerii z Indianami, budowanie fortów, polowanie na bizona, pożar prerii, ucieczkę przerażonych zwierząt. Ujeżdżanie koni, popisy zręczności w rzucie lassem i strzelaniu budzą zachwyt publiczności. Największe brawa zbiera kobieta, żona Dzikiego Billa Hickok - Annie Oakley odstrzeliwująca gołębiom pióra w locie, gasząca strzałem z colta cygaro w ustach męża.

Pogromca i... przyjaciel Indian

W rewii biorą też udział Indianie w swych tradycyjnych barwnych strojach popisując się konną jazdą, tańcząc rytualne tańce i pozorując walkę z białymi. Świat może oto poznać "oswojonych dzikusów" - Buffalo Bill jest ich przyjacielem! Lecz biada temu, kto spotka ich na wojennej ścieżce! Bo choć w tych czasach Indianie w większości zamknięci już byli w rezerwatach, wciąż podrywali się do powstań.

15 lat walczył w Arizonie i Nowym Meksyku Geronimo - przywódca Apaczy. Siuksowie i Czarne Stopy bronili się jeszcze pod wodzą Sitting Bulla zadając białym dotkliwą klęskę pod Little Big Horn.

Nie chcąc oddać rządowi swej ziemi, wódz Joseph poprowadził plemię Nez Perce do Kanady. Otoczony jednak przez wojsko, musiał poddać się podobnie jak inni. - "Jestem już zmęczony walką. Serce moje jest smutne i boli. Od tej chwili nie będę walczył już więcej" - powiedział składając broń.

I oto słynnej mowy wodza Josepha może posłuchać każdy, kto wykupił bilet! Buffalo Bill zaangażował go do swej trupy tak jak i słynnego Sitting Bulla! Były pogromca Indian wie przecież, że ich dalsza walka jest beznadziejna. Szlachetnie służy im teraz pomocą finansową., zachęcając do zachowania spokoju i pogodzenia się z losem. Próbuje dopomóc niedobitkom Siuksów sprowadzając do ich rezerwatu Komisję Senatorów, by rozpatrzyła ich skargi. Niewiele jednak zdziałał. Wielki Sitting Buli ginie wkrótce, zabity przez agentów policji, a z jego zbuntowanymi "dziećmi'' rozprawia bestialsko wojsko. Miało to miejsce 25 grudnia 1890 roku w Wounded Knee.

Na scenie i ekranie

Występując przez 30 lat na scenie jako Buffalo Bill pułkownik Cody doczekał się wielu następców. Naśladujące jego rewię zespoły i pisane przez Neda Buntline powieści o jego przygodach zapoczątkowały rozwój sztuki poświęconej Dzikiemu Zachodowi. W 1903 roku powstał pierwszy 12-minutowy filmowy western - "Napad na expres", nakręcony przez Edwina Portera. Jego współpracownik, aktor i reżyser - Gilbert Anderson - w 1907 roku założył zaś wytwórnię filmową produkującą już tylko westerny. Anderson grał w nich Broncho Billa, którego przygody przypominały burzliwe życie naszego bohatera. W Broncho Billa wcielił się później znany aktor amerykański William S. Hart, który w 1914 roku porzucił dla filmu teatr. W pamięci ludzkiej zapisał się Hart jako pierwszy gwiazdor westernów, a jego filmy stały się wzorem dla wielu twórców.

Sztuka Arthura Kopita grana w Teatrze Powszechnym jest próbą nowego spojrzenia na legendę Dzikiego Zachodu. Grający w niej główną rolę Stanisław Zaczyk miał niełatwe zadanie. Jest bowiem nie tylko przekonanym o słuszności swej "dziejowej misji" Buffalo Billem, ale i targanym wątpliwościami i wyrzutami sumienia pułkownikiem Cody. Przedstawienie obnaża prawdziwe oblicze podboju Ameryki, obok scen parodiujących amerykańskie komiksy i westerny są tu przejmujące obrazy tragedii Indian. Tych, których Buffalo Bill był pogromcą i zarazem jednym z pierwszych piewców, rozumiejącym zbyt późno, jak niesprawiedliwie obszedł się z nimi los.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji