Artykuły

Trup w wannie

"Choina u Iwanowów" w reż. Bogdana Hussakowskiego w PWST w Krakowie. Pisze Magda Huzarska w Gazecie Krakowskiej.

Na środku sceny stoi biała wanna. Za chwilę przechyli się do przodu pod ciężarem zwłoki 32-letniej dziewczynki Sonii, której głowa została odrąbana siekierą. To dzieło Niańki Adeli, którą wkurzyło nadmierne rozerotyzowanie smarkuli, zachwycającej się swoimi piersiami. Ma gówniara za swoje, nie zobaczy świątecznej choinki.

To znaczy tylko nam się wydaje, że nie zobaczy, gdyż trup Sonii niebawem wstanie i zacznie mówić. Bo w sztuce "Choinka u Iwanowów" Aleksandra Wwiedienskiego, granej w krakowskiej PWST, nie ma rzeczy niemożliwych, absurd miesza się z makabrą, a wszystko skąpane jest w smacznym sosie groteski. Bawimy się nonsensownymi sytuacjami, by za chwilę śmiech uwiązł nam w gardle, a zastąpił go zwykły ludzki strach.

Nic w tym dziwnego, bo Aleksander Wwiedienski był jednym z założycieli rosyjskiej grupy Oberiu - towarzystwa, które jak żadne inne nosiło w sobie śmiertelny lęk pokrywany puchem absurdalnego śmiechu.- Reżyser krakowskiego przedstawienia

Bogdan Hussakowski dokładnie wiedział, co robi rozpoczynając pracę nad nim ze studentami IV roku Wydziału Aktorskiego. Ten materiał dał szansę młodym aktorom nie tylko pochwalenia się warsztatem, ale także zapanowania nad uczuciami widzów, które oscylowały między zabawą a przerażeniem.

Bo nie można było się nie śmiać na widok rocznego chłopczyka Pietii, 76-letniego chłopczyka Miszy i 82-letnie dziewczynki Dunii. Dzieci w wannie szorowały się przed świętami, w asyście Niańki, gdyż rodzice właśnie udali się do teatru. Pewnie - jak co roku - czekałyby zgodnie na choinkę, gdyby nie morderstwo i aresztowanie Adelii, a później dom wariatów, sąd i szubienica. Tu młodzi aktorzy są w swoim żywiole, wchodząc w groteskową konwencję, sami zdaje się przy tym nieźle się bawiąc. Jednak w pewnym momencie ta feeria makabrycznych gagów zostaje przerwana, a widz zaczyna czuć się zaniepokojony, jak choćby w scenie pobicia i gwałtu dokonanego przez milicjantów na morderczyni.

Podobnie jest w finale, gdzie wprawdzie zostaje wniesiona

oczekiwana przez wszystkich choinka, której urody nie mąci nawet trup Sonii. Radość ze świąt szybko się jednak kończy, bo - jak to w życiu - przychodzi kolej na śmierć i wszystkie dzieci wpadają w jej ramiona.

Kiedy aktorzy wstaną i wyjdą do oklasków, poczujemy się jeszcze bardziej nieswojo. To oni nam, widzom, będą bili brawo, dając tym do zrozumienia, że śmierć, która ciągle towarzyszyła Aleksandrowi Wwiedienskiemu, nas też dopadnie, chwyci za gardło i nie puści, tak jak rocznego, 25-letniego, 78-letniego chłopczyka, 8-letnią i 17-letnią, 32-letnią oraz 82- letnią dziewczynkę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji