Artykuły

Nieudany prezent dla legend gdańskiej sceny

"Ożenek" w reż. Adama Orzechowskiego w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku. Pisze Mirosław Baran w Gazecie Wyborczej - Trójmiasto.

Gdyby czyjaś znajomość Gogola ograniczyła się do Wybrzeżowego "Ożenku" w reżyserii Adama Orzechowskiego, to mógłby on umrzeć w przekonaniu, iż autor "Rewizora" był przeciętnym dramaturgiem o zdecydowanie drobnomieszczańskim guście.

Reżyser w "Ożenku" zdecydował się "postarzyć" gogolowskich bohaterów i zebrał na scenie grupę świetnych aktorów, z których większość jest już ikonami Teatru Wybrzeże. Agafię gra Joanna Bogacka (40 lat na scenie TW), towarzyszą jej m.in.: Krystyna Łubieńska (50 lat w TW), Stanisław Michalski (55 lat w TW) i Krzysztof Gordon (40 lat w TW). Oglądać ich razem na scenie - i to w tak dobrej formie - to ogromna przyjemność. Na tym jednak przyjemności wynikające z wizyty na "Ożenku" się kończą.

Adam Orzechowski bardzo konsekwentnie korzysta w przedstawieniu z estetyki kiczu. Bohaterowie poubierani są w jaskrawe garnitury, tłem dla zmagań podstarzałych kawalerów o rękę Agafii jest ekran, z wyświetlaną na nim animacją komputerową - czyli zieloną tapetą, ozdobioną różyczkami, które powoli się powiększają, aż jedna z nich wypełnia cały ekran (ciekawa, oszczędna scenografia Magdaleny Gajewskiej to jeden z najmocniejszych punktów spektaklu). Jednak absolutnie nic z tego nie wynika. W gdańskiej inscenizacji gdzieś się zupełnie ulatnia drapieżna satyra, celność i złośliwość w obserwacji ludzkich przywar rosyjskiego dramaturga. Gdyby czyjaś znajomość Gogola ograniczyła się do Wybrzeżowego "Ożenku" w reżyserii Adama Orzechowskiego, to mógłby on umrzeć w przekonaniu, iż autor "Rewizora" był przeciętnym dramaturgiem o zdecydowanie drobnomieszczańskim guście. Całe przedstawienie jest zachowawcze, mało oryginalne, irytująco "bezpieczne". Mogłoby powstać w identycznej formie dwadzieścia lat temu. I wtedy też szczególnie nie wyróżniałoby się pod względem artystycznym.

Trudno powiedzieć, czemu służą dwa podstawowe pomysły, na których zbudowany jest "Ożenek" - czyli postarzenie bohaterów i operowanie kiczem. Decyzje te nie wnoszą żadnych nowych możliwości odczytania klasycznego tekstu.

Ruch sceniczny (dzieło Bernarda Szyca) oparty jest na jednym pomyśle - aktorzy, prowadząc czcze rozmówki, wykonują taneczne podrygi w rytm muzyki. Chwyt to, delikatnie mówiąc, nie najnowszy i niezbyt oryginalny. W "Ożenku" powraca on co chwila, jednak dość szybko staje się monotonny, przewidywalny i irytująco nieciekawy.

Tak świetna grupa aktorów, z tak ogromnym scenicznym doświadczeniem, zasłużyła na ciekawszy prezent niż "Ożenek" w reżyserii Orzechowskiego. A długie brawa po premierze były zdecydowanie podziękowaniami dla aktorów, którzy tworzyli - i tworzą ciągle - historię gdańskiej sceny, a nie pochwałą przedstawienia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji