Artykuły

Niszczyciel

Prastare mity często łączą fascynację erotyczną ze zniszczeniem i klęską. Wyobrażenie to raz po raz odżywa w literaturze, w różnych symbolach i poetykach. Coś z niego można dostrzec i w sztuce Iwana Turgieniewa "Miesiąc na wsi" z 1851 roku. Dawniej widziano w niej głównie subtelny dramat psychologiczny o cechach tragikomedii, osadzony w realistycznie potraktowanym środowisku i czasie, zespalający w sobie liryzm, nastrój i cienką ironię. Oczywiście, słusznie. Obecnie jednak kusi również możliwość spojrzenia na sztukę Turgieniewa m. i. poprzez mit. Ten sam, który znalazł odbicie w wielu - na pozór zupełnie różnych - XX-wiecznych utworach np. w "Śmierci w Wenecji" T. Manna (opis nie uświadomionej fascynacji).

Wątek "Miesiąca na wsi" jest prosty: istnieje pewien "układ zamknięty" ludzkich powiązań. Zdawałoby się - spokój, nawet pomyślność. Ale oto zjawia się przypadkowy przybysz z zewnątrz i - mimowiednie - burzy stabilizację innych. Młody korepetytor, Aleksiej Bielajew, jest pełen naturalności i prostoty, życzliwy ludziom. Zachowuje się biernie, jednak wnosi w życie innych cierpienie i zamęt. Zupełnie jakby był narzędziem w rękach jakiejś, istniejącej poza nim, irracjonalnej siły, nieświadomym wyobrażeniem Erosa-Tanatosa z mitu. Nawiązują do tego pewne jego atrybuty: łuk, także broń myśliwska, latawiec zabawka (skojarzenie ze skrzydłami, również z ulotnością, nieuchwytnością). Wskazują na to i sytuacje psychologiczne, z których wynika, że Bielajew wywiera pewien wpływ na innych.

Miłość do Bielajewa Natalii, sporo od niego starszej mężatki, ma właściwie jakby cechy zauroczenia. Mieszanina fascynacji fizycznej ze świadomością klęski, którą ta fascynacja w każdym razie musi przynieść jej życiu. Mimo woli - Natalia wmawia swoje zauroczenie wychowance Wierze, która dokonuje bezsensownej "ucieczki" w małżeństwo z dorobkiewiczem Bolszincowem. A Bielajew nie jest zainteresowany żadną z nich. Nie wie też, że rozbija równocześnie cudzą przyjaźń, cudze przywiązanie, zaufanie.

Sosnowiecka inscenizacja Janusza Ostrowskiego nie akcentuje specjalnie "mitycznych" elementów sztuki. Narzucają się one jednak pośrednio, dzięki bardzo dobremu uwypukleniu paradaksów zawartych w sztuce, niekiedy tragikomicznych. Pozornie silni ludzie (charakterem - jak Natalia i jej mąż, inteligencją - jak Rakitin), okazują się kompletnie słabi. Pozornie słabszy Bielajew ma nad nimi przewagę, która mu wcale nie jest potrzebna. Reżyser subtelnie wydobył cienkość psychologiczną i ironię sztuki, m.in. przez wycieniowanie jej niedopowiedzeń, wieloznaczności, pozorności rozwiązań, gry pozorów. Pochwalić można tu wiele scen, zwłaszcza - "zdejmowanie masek". Powinien był chyba jednak usunąć - przydługie i niepotrzebne chyba dla zrozumienia tekstu - monologi, a parte Rakitina i Natalii. Szkoda natomiast, że skrócono tu inną wypowiedź Natalii, odnoszącą się do jej dzieciństwa i młodości, stanowiącą dość istotny klucz do psychiki tej postaci. Udaną oprawę spektaklu stanowiła - bardzo nastrojowa - scenografia Małgorzaty Schubert, będąca trochę ironicznym kontrapunktem dla przeżyć bohaterów. Anna. Gołębiowska sugestywnie ukazała "zauroczenie" Natalii - od narastania w niej wewnętrznego napięcia ukrywanego przed otoczeniem i przed sobą samą, poprzez walkę z urojoną rywalką, aż po załamanie, ostateczne ugięcie się przed moralnymi i rozumowymi, okrutnymi dla niej, racjami. Bardzo dobrą Wierą była Elżbieta Laskiewicz, grająca w zastępstwie Ewy Leśniak, szczególnie przekonywająca w prezentowaniu przeobrażenia beztroskiego podlotka w dojrzałą, ale niszczącą własne życie dziewczynę. Henryk Maruszczyk subtelnie zagrał Rakitina, który w jego ujęciu jest nie tyle niefortunnym adoratorem Natalii, ile jakby jej męskim "alter ego", psychicznym bliźniakiem i w pełni rozumiejącym powiernikiem. Wydaje się, że Edward Skarga, nawet nieco wbrew tekstowi, powinien był wyposażyć postać Isłajewa nie tylko w prostotę i solidność, lecz i w większą atrakcyjność. Takie ujęcie roli podkreśliłoby dramat Natalii, która przecież nie ma mężowi nic do zarzucenia, poza faktem, że jest dojrzałym mężczyzną, nie tak młodym, jak Bielajew... Trudna rola Bielajewa przypadła Krzysztofowi Misiurkiewiczowi. Zademonstrował on dobrze beztroskę i naturalność Bielajewa, mieszaninę żywej inteligencji i naiwności, przydał mu - momentami - nawet cechy zabawne (scena, kiedy korepetytor pojawia się elegancko przebrany, która to elegancja wcale nie jest sensowną reakcją na wyznanie Natalii). Zwykłość Bielajewa kontrastuje z niezwykłością reakcji otoczenia na niego. Można było jednak ten kontrast wydobyć jeszcze mocniej, sygnalizując zarazem wspomniane "magiczne zaplecze" postaci. Jako hieratyczna Anna Siemionowna, matka Isłajewa, wystąpiła Stanisława Martyniak. Zabawnie złowieszczym doktorem Szpigielskim, pobierającym od Bolszincowa opłatę za swatanie, był Andrzej Hołaj groteskowym Bolszincowem - Zygmunt Biernat.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji