Artykuły

Nie tylko o "Pornografii"- mówi Jerzy Kamas

Na Scenie 61 w Teatrze Ateneum ogromną popularnością cieszy się spektakl Andrzeja Pawłowskiego wg "Pornografii" Witolda Gombrowicza. Wybitną kreację aktorską w roli Fryderyka tworzy w tym przedstawieniu Jerzy Kamas, którego poprosiliśmy z tej okazji o rozmowę na temat niektórych tajemnic jego aktorstwa.

- Kiedy oglądam Pana w teatrze, odnoszę wrażenie, że przeobrażając się w postać sceniczną zgodnie z intencją autora potrafi Pan jednak w każdej roli ochronić siebie, podbudować ją własną osobowością. Cenię to w Pana aktorstwie.

- Nie kontroluję tego zjawiska. Kiedy oglądam przedstawienie jako widz, wówczas albo widzę przede wszystkim aktora, niejako na pierwszym planie - przed jego rolą, albo też znany mi skądinąd aktor wychodzi na scenę ukształtowany przez daną materię dramaturgiczną i poddaje się jej całkowicie. Bardziej mi odpowiada ta druga postawa aktora wobec roli. Czy jednak samemu udaje mi się ją stosować w praktyce? To inna sprawa...

- Owszem, materia dramaturgiczna przeobraża Pana, czasem nawet bardzo. To jednak efekt Pańskiej pracy. Mnie natomiast sprawia przyjemność Obserwacja Pana roboty aktorskiej, świadome i celowe przetwarzanie owej materii dramaturgicznej w materię - nazwijmy ją - sceniczną. I w tym sensie nie ginie mi Pan nigdy z horyzontu sceny. Nie zatraca się Pan w roli. Pozostaje Pan sobą, wyrażając często własny stosunek do roli.

- Być może, ma pan rację, ale mówimy tu o sprawach trudno uchwytnych. Nie potrafię tak precyzyjnie, matematycznie wytłumaczyć się z mojego aktorstwa. Robię na scenie zawsze to, co uważam za stosowne i dobre w danej roli. A mój stosunek do roli? On musi chyba, siłą rzeczy, rzutować na to, co przedstawiam.

- Czy ma Pan ulubione typy postaci scenicznych?

- Nie.

- Znaczy to, że poddaje się Pan w teatrze wszystkim ofertom, które na Pana spływają?

- Niezupełnie i nie do końca. Różnie to bywa. Lubię mieć przekonanie do postaci, którą gram, wierzyć w sens jej zaistnienia na scenie.

- Zgadzać się z jej postawą życiową?

- Niekoniecznie. Czasem warto wcielić się w postać, której postawa życiowa, czy głoszone racje zupełnie aktorowi nie odpowiadają, ba - której jest zdecydowanie przeciwny.

- W imię czego?

- Choćby w imię tego, by wygłosić ze sceny myśli, przedstawić zachowania zmuszające do myślenia, czasem negatywne, obiektywnie nie do przyjęcia; żeby wywołać określony stosunek widowni do przedstawionych racji.

- Rozumiem więc, że przychodzi Pan zwykle na pierwsze próby nowego przedstawienia z własnym wyobrażeniem postaci, którą Pan zagra?

- Zawsze.

- A co na to reżyser?

- No, wie pan, różnie to bywa.

- Czego Pan nie lubi u reżyserów?

- Nadmiernej pewności siebie.

- A czego Pan od nich oczekuje?

- Partnerstwa.

- Czy Pańska rola jest kreacją zamkniętą w momencie, gdy zapada kurtyna po premierowym przedstawieniu? Czy może ulega ona później jeszcze dalszym przeobrażeniom?

- Jestem wyznawcą profesjonalizmu i perfekcji w zawodzie. Ale oczywiście, każde następne wykonanie różni się nieco od poprzedniego.

- Od czego to zależy, od publiczności?

- W dużym stopniu. Wrażliwość widowni, jej chłód lub żywa reakcja mają swój wpływ na interpretację aktorską.

- A partner na scenie?

- Również. I to od pierwszych prób aż po ostatnie przedstawienie sztuki.

- Co Pan szczególnie ceni u kolegów na scenie?

- Prostotę i otwartość na partnera.

- A co przeszkadza w pracy z partnerem?

- Zamknięcie w sobie, gra "pod siebie".

- Występuje Pan na ogół często i w różnych rolach. I to w rolach znaczących, obszernych tekstowo. W tym samym czasie przygotuje Pan nowe role, gra Pan w filmie, telewizji, radiu i w dubbingu. Jaka jest wytrzymałość pamięci aktorskiej, gdy chodzi o zapamiętanie tylu tekstów jednocześnie?

- Trudna do ogarnięcia. Myślę, że wielka, choć to sprawa bardzo indywidualna.

- Długo się Pan uczy nowego tekstu?

- Dość szybko.

- A zapomina Pan?

- Gdy sztuka schodzi z afisza - błyskawicznie.

- A jak to jest, kiedy przedstawienie wznawiane jest po pewnym okresie przerwy w eksploatacji?

- W moim przypadku, ważna jest świadomość tego, czy wrócę jeszcze, czy też nie wracam już do materiału. Jeżeli sztuka schodzi z repertuaru definitywnie - tekst ulatuje mi z pamięci natychmiast. Jeśli natomiast mówi się, że będzie jeszcze kiedyś wznawiana, wówczas tekst pozostaje gdzieś w podświadomości i nawet po kilkunastu miesiącach powraca do pamięci po jednym przeczytaniu egzemplarza.

- Ale zdarza się przecież czasem, że aktor zapomina jakąś kwestię, nawet na scenie, w trakcie przedstawienia. Co wtedy?

- Wtedy jest tragedia. Nie potrafię korzystać z podpowiedzi suflera.

- I co Pan robi w takim przypadku?

- Czasem pomaga partner, kontynuując swoją kwestię. Czasem trzeba improwizować.

- Narażając się na obiekcje ze strony widza?

- To sprawa pewnej rutyny. Widz może nawet nie zauważyć takiej wpadki.

- Czy jest Pan z natury wierny?

- Zawodowi czy żonie?

- W Teatrze Ateneum gra Pan już od trzynastu sezonów...

- Taka wytrwałość przychodzi chyba z latami. Wcześniej grałem w Teatrze Ziemi Mazowieckiej, w łódzkim Teatrze Powszechnym, w Teatrze im. Słowackiego w Krakowie i w Teatrze Narodowym.

- Na dużych scenach, w znacznie większych salach?

- Ale lubię również kameralny repertuar, bliski kontakt z publicznością. Jak Pan zapewne zauważył, dość często występuję ostatnio na naszej Scenie 61, niemal w zasięgu ręki widza.

- Zauważyłem, i ciągle jeszcze nie mogę się uwolnić od wspomnienia znakomicie i sugestywnie ukształtowanej przez Pana postaci Fryderyka w "Pornografii" wg Gombrowicza.

- I ja lubię tę rolę. Proszę sobie wyobrazić, że kiedy przed laty przeczytałem po raz pierwszy tę powieść, postać Fryderyka fascynowała mnie później przez dłuższy czas. Nie wydawało mi się możliwe, bym mógł zetknąć się z nią kiedyś na scenie. I oto spotkała mnie niespodzianka - w adaptacji młodego kolegi - reżysera, Andrzeja Pawłowskiego.

- Jest Pan tam zmieniony nie do poznania, ale i w roli Fryderyka rozpoznaję Jerzego Kamasa.

- A więc jednak zarzut?

- Wprost przeciwnie. Widzę w tym przedstawieniu, jak Jerzy Kamas bezbłędnie odczytuje i ożywia na scenie wieloznaczną, skomplikowaną postać Fryderyka, jak doskonale kreuje tę rolę. precyzyjnie dawkując i tekst, i milczenie, i charakterystyczne zachowania. Proszę mi wybaczyć - trudno to mówić tak wprost - ale Pański Fryderyk to kreacja zupełnie niezwykła na tle tego wszystkiego, co ogląda się obecnie na naszych scenach.

- Dziękuję za słowa uznania.

- Jest Pan człowiekiem popularnym. Jak radzi Pan sobie z tym problemem; pomaga to w życiu, czy raczej przeszkadza?

- Na ogół pomaga; każdy chyba lubi stykać się z przejawami sympatii i życzliwości. Bywa jednak, że staje się to bardzo kłopotliwe. Opowiadał mi kolega, któremu przyszło kiedyś grać rolę hitlerowskiego tajniaka w serialu telewizyjnym, że miewał później kłopoty na mieście. Kilku wyrostków tak dalece identyfikowało go z tą negatywną rolą, że postanowili kiedyś w tramwaju dać mu nauczkę za jego filmowe przewinienia. Nie jestem więc pewien, jakie są odczucia widzów, którzy obejrzeli już "Pornografię". Kto wie, czy mijając mnie na ulicy, ktoś nie pomyśli sobie o mnie: ach, to ten stary zbereźnik?

- Bądźmy dobrej myśli.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji