Artykuły

Bądź człowiekiem

Znowu "Na dnie" - tym razem w "Ateneum". Rok temu szło w Teatrze Narodowym. Ale było to przedstawienie, moim zdaniem, całkowicie chybione. Może więc warto - z okazji 50-lecia Związku Radzieckiego - pokazać w lepszym kształcie tę najbardziej znaną ze sztuk Gorkiego. Wydobyć z niej zawsze żywe akcenty wiary w człowieka, w godność ludzką ukrytą nawet na dnie poniżenia, w sens życia pięknego mimo walającego je błota i nikczemności. "Bądź czło-wiekiem" - to wezwanie nie przestaje być potrzebne i aktualne. Jak każde wezwanie ma samo w sobie małą skuteczność. Jednakże w sztuce Gorkiego przewija się ono w przeżyciach żywych ludzi, a właściwie byłych ludzi zepchniętych w ostateczną nędzę bytowania. Nabiera sugestywnej wymowy w warunkach, zdawałoby się, najmniej temu sprzyjających. "Na dnie" niegdyś drażniło widzów, należało do sztuk "nieprzyjemnych". Ale sam Gorki głosił: "Obowiązkiem uczciwego pisarza jest czynić siebie nieprzyjemnym dla publiczności, a największą sztuką jest sztuka drażnienia ludzi". Tę myśl warto i dziś przypomnieć.

A więc "Na dnie" w lepszym kształcie niż przed rokiem? Niewątpliwie tak. Ale czy w dobrym? Można mieć co do tego wątpliwości. I to mimo bardzo solidnego, a niekiedy świetnego popisu aktorskiego, do którego te "sceny dramatyczne" wyraziście nakreślonymi postaciami i rolami dają nadzwyczajną okazję. Można powiedzieć, że jest to przedstawienie aktorskie. Zabrakło w nim jednak myśli reżyserskiej, czy też myśl ta została wyrażona w sposób niezdecydowany.

Reżyserował JAN ŚWIDERSKI, który 23 lata temu w schillerowskim przedstawieniu w Teatrze Polskim, a przedtem w Ło-dzi, stworzył pamiętna kreację Barona, notowaną już w dziejach teatru polskiego. Z aktorów tego przedstawienia pamiętam tylko jednego Świderskiego, jego Barona mam przed oczyma, jakbym go wczoraj widział na scenie. Oto siła wielkiego kunsztu aktorskiego. W "Ateneum" Świderski nie podjął tej roli. Zapewne nie tylko ze względu na wiek (Baron ma 33 lata), ale i ze zrozumienia niebezpieczeństwa takich powtórek po latach i trudności uwolnienia się spod dawnych sugestii przy ewentualnej próbie nowego ujęcia. Bardzo rozsądna to decyzja.

Przedstawienie w "Ateneum" słusznie uwolniono z naturalizmu, z przeciągania nastrojów, z nadmiernego podkreślania kolorytu lokalnego. "Rosyjskość" sztuki została ledwie - tyle co konieczne - zamarkowana, co raziło niektórych, zwłaszcza starszych widzów. Ale przecież "Na dnie" interesuje nas dziś nie jako sztuka historyczno-obyczajowa. Frapująca jest tu przede wszystkim dyskusja filozoficzna o życiu wpisana w losy kilkunastu ludzi, losy, oczywiście związane z konkretnymi realiami, ale właściwie obojętne, gdzie i kiedy przebiegające. Reżyser jednak jakby nie zawierzył sile teatralnej tych statycznych na ogół obrazów, starał się wydobyć dramatyzm samej fabuły i nim zainteresować widza. Nie byłoby w tym nic złego tym bardziej, że technicznie jest to, zwłaszcza w dwu połączonych w jedną cześć pierwszych aktach - dobrze przeprowadzone: sytuacje trafnie ustawione, sceny płynnie i wartko następują po sobie, przedstawienie ma wyraźny rytm przechodzący ustawicznie od ściszeń do spięć dramatycznych.

W dwu następnych aktach jest z tym gorzej. A w całości nastą-piło przechylenie w jedną stronę. Zewnętrzny dramatyzm fabuły nieciekawy i banalny przysłonił dramatyzm wewnętrzny sztuki. Powstało z tego coś w rodzaju trochę sensacyjnej a trochę me-lodramatycznej historii o szefowej, jej kochanku-złodzieju, który naprawdę kocha się w jej siostrze i który zabija jej męża i jeszcze o alkoholiku, który się powiesił. Trochę wyjaskrawiam, ale ku temu przedstawienie zmierza. Przyczynia się do tego też nadmierne rozbudowanie i wyeksponowanie scen kłótni i gwałtownych drak, zbyt częste nadużywanie krzyku. - W tym wszystkim główny nurt sztuki schodzi na bok.

Wspomniałem już o dużej klasie aktorstwa w tym przedstawieniu. Na czoło wysuwa się Jerzy Kamas jako Aktor, toteż ta postać znalazła się na pierwszym planie wśród mieszkańców azylu: wewnętrznie skupiony, grający tylko oczyma z niemal nieruchomą twarzą, tragiczny alkoholik. Baron Władysława Kowalskiego jest dy-skretny, pozbawiony cech patologicznych, ze spłoszonym wzrokiem i wymuszonym śmiechem.

Łuka to kluczowa postać w "Na dnie". Wiadomo, że Gorki odżegnywał się od tego naiwnego marzyciela, który złudą pociesza uciśnionych. Pisał: "Podstawowe pytanie, które chciałem postawić, było takie: Co jest rzeczą lepszą: prawda czy współczucie? Czego bardziej potrzeba? Czy trzeba, koniecznie współczucie rozwijać aż do takiego stopnia, że człowiek sięga po kłamstwo jako po godziwy środek działania - jak to czyni Łuka? Ignacy Machowski jest staruszkiem dobrotliwym, trochę śmiesznym nudziarzem, po swojemu chytreńkim, bezsilnym i bezradnym w działaniu, ale mającym swoje wartości ludzkie jak każdy z tych wyrzuconych za burtę życia nędzarzy.

Przeciwstawionemu Łuce jako pozytyw Satinowi TADEUSZ BOROWSKI nie zdołał nadać żywszych akcentów prawdy. Soczyście zagraną parę tworzyli Barbara Rachwalska (Kwasznia) młodych Lech Ordon (Miedwiediew). Para młodych to liryczna JOANNA JĘDRYKA (Natasza) i wyrazisty ROMAN WILHELMI (Waśka). Namiętną Wasilisą była ANNA SENIUK. Aloszę z temperamentem zagrał ANDRZEJ SEWERYN. Resztę już tylko przepiszemy z afisza: JERZY KALISZEWSKI (Kostylew), BOHDAN EJMONT (Kleszcz), ANNA CIEPIELEWSKA (Anna), EWA MILDE (Nastia), ZDZIS-ŁAW TOBIASZ (Bubnow), ANDRZEJ ZAORSKI (Krzywa Szyjka). BOHDAN BAER (Tatar), HENRYK ŁAPIŃSKI (Policjant). Scenografię przygotowali Lidia i Jerzy Skarżyńscy. Piwnica jaskiniowa nędznego schroniska przypominała lochy jakiegoś zamku czy klasztoru.

Maksym Gorki - Na dnie - Sceny dramatyczne w czterech aktach - Przekład: Anna Kamieńska i Jan Śpiewak - Reżyseria: Jan Świderski - Scenografia: Lidia i Jerzy Skarżyńscy - Muzyka: Tadeusz Baird (Teatr Ateneum - Premiera prasowa 14.X.1972)

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji