Artykuły

Odkurzony "Can-Can"

Teatr Muzyczny wydobył z zapomnienia "Can-Cana". Utwór napisany z wielkiej miłości do Paryża nie należał nigdy do najlepszych w dorobku króla Broadwayu Cole Portera. Ale czego się nie robi z miłości! Kompozytor uwielbiał atmosferę Montmartre'u, klimat, w którym żyła bohema, więc stworzył melodie mające duszę tego miasta. To z "Can-Cana" pochodzi urokliwe "Kocham Paryż". To tutaj bohaterowie śpiewają "oh la, la, la, c'est magnifique"...

W tej komediowo-musicalowej opowieści jest historia artystów bywających w knajpce "Pod Rajskim Drzewkiem" (gdzieś w okolicy Sacre Coeur), dziewczyn pragnących się bawić, kochających taniec a zwłaszcza szalonego kankana, robiącego w XIX wieku zawrotną karierę. Ten "wyuzdany" taniec o palpitacje przyprawiający moralistów jest tu poddany osądowi. To wręcz rozprawa nad rozrywką. No i oczywiście jest też miłość. Czyż piękna Pistache prowadząca lokal i dociekliwy sędzia Aristide Forestier badający sprawę kankana mogli się w sobie nie zakochać?

Ta para miała świetnych wykonawców Anna Walczak jest artystką, którą trudno porównywać z innymi solistkami scen operetkowych. To gwiazda pierwszej wielkości: wdzięk, głos, wygląd, klasa. Potrafi lśnić i olśniewać. Jej Pistache to sam urok. Umie też z dużą kulturą wywiązać się z wokalnego zadania. Rodzaj aktorskiej powagi i powściągliwości jaka cechuje Andrzeja Kosteckiego, w tej roli były wyjątkowo na miejscu.

W łatwej do przeszarżowania komediowej postaci Mustafy dobrze zaprezentował się Jacek Trznadel. Jako turecki rzeźbiarz - beztalencie przeświadczony o swej wielkości był przekonujący i zabawny. Wdziękiem imponowała Agnieszki Greinert, grająca Klaudynę, kochającą kankana i zarozumiałego Mustafę. W postać krytyka boleśnie szczerego wobec rzeźbiarza, za to zachwyconego Klaudyną z wyczuciem roli wcielił się Andrzej Orechwo.

Na scenie jest niemal ciągle tłok. Balet tańczy i śpiewa, chór śpiewa i tańczy scenograf Bogusław Cichocki chciał pokazać wszystko co paryskie. I on, i autorka kostiumów Anna Bobrowska-Ekiert starają się dochować wierności Toulouse-Lautrecowi, Gauguinowi, a jeszcze, jak głosi program unikatowe ornaty do sceny "Balu sztuk pięknych" specjalnie wykonała Zofia Pruchnicka... Jest wszystko, tylko wszystkiego za dużo. Nawet wrzasku przy finałowym kankanie.

Zdecydowanie za mało natomiast orkiestra pod wodzą Andrzeja Knapa przekonała, że muzyka Cole Portera ma paryski wdzięk.

Trudno nie docenić autorów inscenizacji Zbigniewa Marka Hassa i Janiny Niesobskiej (widać jak wiele włożyła pracy nie tylko w układy choreograficzne!), że chcieli, by w tej ramocie było dużo życia, ale bardziej niż do podziwiania efektów skłaniają do pytania, czy był sens odkurzać "Can-Cana"? I mam wątpliwości czy był.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji