Kraków. Cięcia w kulturze
Widmo kryzysu zawisło nad krakowskimi instytucjami kulturalnymi. Wszystko dlatego, że do kasy miejskiej wpłynęło za mało pieniędzy z podatków. Prezydent Jacek Majchrowski szuka więc 350 mln zł oszczędności. Zaczął od kultury. Podjął decyzję, żeby o 10 proc. obciąć dotacje na nią. Oznacza to brak premier teatralnych w nowym sezonie i imprez takich jak sylwester.
Obcinać nie ma bowiem z czego. - Nawet dotacja, którą otrzymujemy teraz, nie wystarcza na pokrycie wszystkich kosztów związanych z funkcjonowaniem teatru. Takie 10 proc. to kwota rzędu 0,5 mln zł. Zupełnie nie wiem, jak sobie bez tych pieniędzy poradzimy - martwi się Jacek Strama, dyrektor Teatru Ludowego. - Na pewno nie zrealizujemy w drugiej połowie roku żadnej premiery. Do tego na moim biurku leży kilka umów z twórcami sztuk. Jeśli się z nich nie wywiążę, mogą mnie pozwać do sądu - dodaje Strama, sugerując, że cięcia powinny rozpocząć się od imprez jednorazowych.
- Może łatwiej byłoby znieść sylwestra, a instytucje potrzebujące stałej dotacji otoczyć parasolem ochronnym - sugeruje. Tyle, że sylwester i tak się nie odbędzie, bo cięcia oznaczają też spore problemy dla Krakowskiego Biura Festiwalowego. - W obecnej sytuacji jakąś imprezę musimy poświęcić. Najprawdopodobniej będzie to sylwester albo Kongres Kultury Polskiej. Nie chciałabym rezygnować z Wianków. Są zbyt mocno związane z tradycją i świetnie promują miasto. Wierzę, że prezydent podejmie słuszne decyzje - mówi Magdalena Sroka z KBF.
Nagłe ograniczenia nie dziwią natomiast Adolfa Weltschka, dyrektora teatru Groteska. - To było nieuniknione. Pytanie tylko, jak głęboko będą ciąć. Ten sezon może jakoś przetrwamy. Potem mam nadzieję, że kryzys się skończy i wszystko wróci do normy. Nie chcę myśleć, co może się stać w przeciwnym przypadku - mówi Weltschek. Wszystkich uspokaja Stanisław Dziedzic, szef wydziału kultury UMK. - Nie ulega wątpliwości, że te oszczędności są konieczne, ale będą one naprawdę niewielkie. No i nie będziemy ciąć tam, gdzie nie ma z czego - obiecuje.
