Artykuły

Skromni, deficytowi Sąsiedzi'2009

IV Festiwal Teatrów Europy Środkowej Sąsiedzi w Lublinie ocenia Grzegorz Kondrasiuk.

"Sąsiedzi" w tym roku cyrkiem stali. Dosłownie, namiotem cyrkowym na Placu Litewskim, i w przenośni, czyli w programie skomponowanym z teatru tęsknie spoglądającego w stronę cyrkowych sztuczek i metafor. Jaki był ten festiwal?

Tak się nieszczęśliwie złożyło, że wspólnie z gronem podobnych mi maniaków obserwuję "Sąsiadów" od początku, i rok w rok przekonuję się, że mam problem z ocenianiem tego festiwalu, ze względu na... bardzo udany start. Pamiętną pierwszą edycję ciężko będzie organizatorom zdeklasować, zarówno jeśli chodzi o program jak i atmosferę. Chyba już zawsze będziemy marudzili, bo przecież "na pierwszych Sąsiadach to dopiero się działo ".

Nie da się jednak ukryć faktu, że w tym roku mieliśmy festiwal skrojony na miarę kryzysu, a raczej okrojony przez kryzys w stopniu nad wyraz zasmucającym. Fakty są znane: choćby na wspomnianej startowej odsłonie "Sąsiadów" w 2006 roku gościliśmy 23 zespoły z 6 krajów - w tym roku 11 grup z 5 krajów. (Wątpliwym pocieszeniem może być fakt, że nie tylko nasze lubelskie imprezy miewają dziury budżetowe, inni, więksi mają te same, albo i większe problemy.) Jako pierwszy na tegorocznych "Sąsiadach" poległ w całości nurt teatrów dziecięcych, ale i w nurcie dramaturgicznym odnotowaliśmy olbrzymie spustoszenie, z którego ostały się - po jednej sztuce - inscenizacja chorwackiego dramatu współczesnego (Vidić), polskiej klasyki (Bałucki) i słynnej czeskiej prozy (Hašek). W efekcie - obok deficytu finansowego mamy spory deficyt treści intelektualnych.

Czasy kryzysu dodatnio wpływają na innowacyjność, potrzeba jak wiadomo jest matką wynalazku. Nie mogło być lepszego i bardziej trafionego pomysłu na tegorocznych, skromnych "Sąsiadów", niż postawienie w centrum miasta na ruchliwym placu namiotu cyrkowego, wraz z teatralno-cyrkową zawartością. Tym jednym chwytem organizatorzy pogodzili trzy obecne od początku na "Sąsiadach" trendy. Bo i teatr po raz kolejny został wyprowadzony w miejską przestrzeń, a z niektórych, korzystających z poetyki cyrkowej spektakli (Teatr Krepsko!) zadowoleni wychodzili nie tylko dorośli widzowie, ale i ich dzieci. Zaś ta "niepoważna", oparta na trickach forma mogła unieść wcale niebłahe treści, specjalnie dla tej części widowni, która w teatrze poszukuje tekstów i sensów. Dobry pomysł pomysłem, nawet on nie gwarantuje sukcesu. Za namiot organizatorom chwała, gorzej bywało z zawartością, czyli przedstawieniami. Nieco rozczarował renomowany czeski Teatr Decalage, zaś wrocławski Kejos udowodnił przede wszystkim, że w temacie teatru cyrkowego stawiamy dopiero pierwsze kroki i uczymy się alfabetu.

Ponieważ "Sąsiedzi" to przegląd konkursowy, największym zainteresowaniem cieszy się co roku sposób rozdysponowania pięciu nagród. Krótka, trzyletnia ich historia dowodzi, że wzbudzający kontrowersje werdykt jury jest niepisaną tradycją "Sąsiadów". Tegoroczne wyniki z tej tradycji się wyłamują. Podejrzewam, ze jury miało ze spektaklami czwartej edycji duże kłopoty. Mówiąc wprost - nie było komu dawać tych, aż pięciu, Grand Prix. Pozostał wybór z niewielkiej liczby kilku przyzwoitych spektakli, które dałoby się bez wstydu nagrodzić. No i niepamięć o kilku przedstawieniach nieprzyzwoitych (na ich tytuły spuśćmy skromnie zasłonę milczenia), nad których obecnością w Lublinie zawisł wielki pytajnik - "Dlaczego?". Szkoda, że zabrakło w tym roku tego, nawet jednego, ale za to wybitnego przedstawienia, które zamknęłoby usta wszystkim malkontentom (także niżej podpisanemu).

W świetle powyższych ustaleń symboliczne wydają się dwa fakty. Najlepszy na "Sąsiadach" był perfekcyjnie przygotowany i wykonany spektakl, który nie był spektaklem, a taneczno-muzycznym popisem stepowania (czeski Projekt WINGS). Natomiast dla kamer lubelskiej telewizji w festiwalowej całości dość istotny okazał się przede wszystkim udział Anny Guzik, dodajmy, w prawie trzydziestoosobowej obsadzie jednego z przedstawień.

Tradycyjnie już organizatorzy zakładają, że lublinianie, jako mieszkańcy dawnego miasta gubernialnego, znajomość języka rosyjskiego mają wrodzoną lub nabytą w stopniu pozwalającym oglądać ponad trzygodzinne białoruskie "Poskromienie złośnicy". Bez tłumaczenia. Po rosyjsku.

Nagrody

* Spektakl "The Mad Cup of Tea" Teatru Krepsko z Czech [na zdjęciu] - za twórcze wykorzystanie elementów cyrkowych dla stworzenia poetyckiej opowieści.

* Spektakl "Hiob" Lwowskiego Teatru Voskriesinnia z Ukrainy - za walory plastyczne i muzyczne, które pozwoliły oddać głębię biblijnej opowieści.

* Spektakl "Szwejk" Teatru Polskiego z Bielska-Białej - za oryginalną adaptację sceniczną wydobywającą z powieści Jaroslava Haska różnorodne tonacje.

* Projekt WINGS - za dynamikę, humor i kontakt z widownią.

* Elżbieta Okupska z Teatru Korez z Katowic - za stworzenie kreacji, w której ekspresja wykonawczyni stała się jednym z najbardziej wyrazistych elementów spektaklu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji