Artykuły

Piórkiem po teleekranie

Między u. poniedziałkiem a czwartkiem mogliśmy poczynić dość interesujące porównania dwóch teatrów centralnego chowu: Teatru TV - nazwijmy go: normalnym i Teatru Sensacji. Od dramatu do farsy. Mowa o spektaklu Z. Hübnera, reżyserującego gościnnie własną adaptacji sztuki E. M. Remarque'a "Ostatnia stacja" - i o widowisku krypto-sensacyjnym, poprowadzonym przez J. Słotwińskiego, a napisanym przez M. Domańskiego - "Mord w hurtowni".

Sztuka znanego pisarza niemieckiego, twórcy słynnej powieści "Na zachodzie bez zmian" - przebywającego od początku ery hitlerowskiej na emigracji - dotyczyła ostatniego dnia II wojny światowej na terenie Niemiec. Autor rozegrał całą rzecz w sposób kameralny, ograniczając miejsce akcji do jednego pokoju, gdzie przedstawia dzieje właścicielki mieszkania, obciążonej winą denuncjacji antyfaszysty - do którego zdąża jego kolega, uciekinier z obozu koncentracyjnego. Drugi zbieg jest Żydem. W tum czasie patrol SS dokonuje poszukiwań uciekinierów. Obok - za ścianą rodzi się dziecko. Jako symbol trwałości życia. Dramat ostatnich chwil wojny potęguje wejście żołnierzy radzieckich i - "zmiana skóry" funkcjonariusza SS, który chce odegrać rolę więźnia kacetu, aby się uratować. Właścicielka mieszkania pomaga zbiegowi...

Jak widać, Remarque skoncentrował wcale zręcznie mnóstwo wątków w jakimś sensie dających przegląd sytuacji w całej Rzeszy przed jej upadkiem, a jednocześnie ukazał - jak będzie się wśród mętów społecznych i na zasadzie zakłamania - rodzić przyszłość odwetowa NRF.

Styl utworu jest charakterystyczny dla Remarque'a. Pacyfizm, katastrofizm - przy jednoczesnym obnażaniu obrzydlistwa społecznego III Rzeszy. Szlachetne tendencje, ale dość obficie podlane sosem melodramatu. Hübner usiłował zniwelować do minimum ów autorski ton, znany choćby z "Łuku Triumfalnego" i in. powieści. Po części ze skutkiem, choć nie ustrzegł np. G. Holoubka przed melodramatyczną presją, krzykliwością - ani G. Lutkiewicza przed takimi chwytami kameleona SS-owca. Nie ustrzegł, bo materia sztuki jednak dyktowała ów nie najczystszy tonik dramatyczny. Może najbardziej obronną ręką wyszła z całości widowiska - M. Dubrawska, choć i tu partie tekstu, dotyczące postawy moralnej nosiły cechy dwuznaczne, sprymityzowane artystycznie.

W sumie jednak spektakl mógł zaciekawić, a w związku z Dniem Zwycięstwa na pewno wypełnił swoje, pouczające - zwłaszcza dla młodzieży - zadanie.

Natomiast do tej pory, raczej z takim stylem farsy, jaką przedstawiono nam w ramach Teatru Sensacji - nie mieliśmy do czynienia. Autor granej takie w Krakowie sztuki "Ktoś nowy" - o której mówiono (i słusznie), że jest zmodernizowanym "produkcyjniakiern" - wykazuje duże uczulenie na współczesną obyczajowość. Nie bawi się w subtelności psychologizawania, sięga po satyrę nawet z rzędu i nie najwyższych ambicji literackich. Tym niemniej uderza celnie w przestępcze kliki i kliczki, kumoterstwo - demaskuje je trochę pogrubionym śmiechem, świadomie przeszarżowanym gatunkiem humoru. "Mord w hurtowni" pozornie przypomina skecze estradowe na temat "gminnych spółdzielni" - ale podteksty mają tu ogólniejszy wydźwięk - łapówkarstwa, bałaganu i złodziejstw gospodarczych, które wynikają również z braku naszej społecznej czujności. Farsa Domańskiego, pomimo cyrkowej klowniady - trafia

w poważne zagadnienia i jest przepojona pasją walki ze złem, jakie zakorzeniło się wśród zdeprawowanych bezkarnością - aferzystów, którzy wykorzystują dobro społeczne dla prywatnych zysków, dezorganizując nasze życie.

I chociaż nie zawsze humor tego utworu osiąga dobry poziom, to przecież można by tam odnaleźć kilka kapitalnych dowcipów - sterujących ku dydaktycznej rozrywce. Z kpiarsko inteligentnie pomyślaną postacią oficera MO, który prowadzi farsowe śledztwo i odkrywa bynajmniej nie farsowe przestępstwa.

Na koniec trzeba odnotować, że w geście odwzajemnienia za kiepski pomysł naszej transmisji interwizyjnej "Nad Wisłą" - zrewanżowania się nam ostatnio telewizja węgierska, równie nie najzabawniejszym programem typu variete. A na dodatek, komentarz przekazywano w języku... rosyjskim, co nie obciąża już Węgrów - bratanków, ale polskich organizatorów transmisji.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji