Artykuły

Manekiny i marionetki

Teatr Telewizji Warszawskiej. "Bal manekinów" B. Jasieńskiego. Przekład A. Sterna. Reżyseria Z. Hübnera, scenografia F. Starowieyskiego. Premiera dn. 24.IV.1961 r. Teatr Polskiego Radia. B. Jasieński "Bal manekinów" w przekł. A. Sterna. Oprac. radiowe K. Salaburskiej, reżyseria N. Szydłowskiej, opr. Muz. K. Biegańskiego. Powtórzenie 26.IV.1961 r.

Pomysł "Balu manekinów" zrodził się - jak pisze Anatol Stern we wstępie do ostatnio wydanych "Utworów poetyckich" B. Jasieńskiego - w Paryżu, w latach 1925-29, gdy autor prowadził na przedmieściu Saint Denis własny teatr, w którym występowali przeważnie polscy robotnicy-emigranci. Pomysł został zrealizowany po upływie lat dziesięciu, w roku 1936, w sztuce pozostało jednak wiele momentów charakterystycznych dla wcześniejszego okresu twórczości Jasieńskiego: ton buntowniczych manifestów, które wraz z innymi młodymi futurystami podpisywał przeciwko strupieszałemu światu, skłonność do olśniewania efektowną formą. Pozostało jednak coś więcej, bardziej istotnego: atmosfera Paryża z lat 20-tych i charakter jarmarcznego, jaskrawego widowiska, przeznaczonego dla prostych ludzi, którzy z trybuny, jaką stała się scena, mogli w żywe oczy kpić z rekinów kapitalistycznych, z porządku "wyższego świata".

Koncepcja sztuki jest na pozór prosta, opiera się na zręcznym pomyśle - zamiany ról: ludzie, ci z kapitalistycznej "góry" oraz idący na ich pasku reformistyczni działacze robotniczy przedstawieni są jako - manekiny zaś manekiny z pracowni krawieckiej zdolne są do ludzkich uczuć. Na przyjęciu u fabrykanta samochodów Manekin z głową Posła zrywa skomplikowaną sieć zabiegów, mających omotać prawdziwego Posła, psuje im szyki, a następnie pozbywa się pustej głowy jako niepotrzebnego balastu i wraca do swej pracowni.

Okazuje się więc, że "nawet Manekin" zdolny jest zdemaskować zawikłaną na pozór taktykę "góry" i zgniliznę moralną fabrykanckiego światka oraz przekupionych socjaldemokratów. Istotnym zaś bohaterem sztuki jest walcząca klasa robotnicza, której siła - działająca za sceną - decyduje o ostrości spojrzenia na walkę klasową w kapitalistycznym społeczeństwie.

Dobrze się stało, że "Bal manekinów" pojawił się jednocześnie na scenie telewizyjnej (premiera) i w teatrze radiowym (wznowienie z roku 1957). Trzeba stwierdzić, że przedstawienia te sprawiają prawdziwą satysfakcję widzowi, a zwłaszcza temu, który miał możność - porównania obu wersji, Żadna z tych wersji nie jest "słabsza", każda wykorzystuje możliwości własnych form artystycznego wyrazu.

Podstawowym problemem inscenizacyjnym i reżyserskim, i było tutaj przeciwstawienie dwóch światów - ludzi i manekinów. Koncepcja telewizyjna - posłużenia się prawdziwymi ludźmi w rolach manekinów - była w zasadzie świetna. Martwe, nieruchome twarze, bezmyślne oczy, zautomatyzowane ruchy, gładka, "wylizana" charakteryzacja - wszystko to sprawia, że taniec manekinów w I akcie pozostawia niezapomniane; wrażenie. Jest jednak jedno -"ale".- Wydaje się, że niefortunnym zabiegiem było osobne nagranie głosów manekinów, że była w tym pewna niekonsekwencja: albo autentyczne kukły o zastygłych gestach z głosami za sceną, jak w teatrze marionetek, albo - jeśli już ludziom powierzono role manekinów i obdarzono je pewnym zasobem ograniczonych ruchów - niechby już mówili własnymi, sztucznie zmechanizowanymi głosami - efekt byłby na pewno silniejszy. Doskonale rozwiązał tę sprawę teatr radiowy; tutaj wprawdzie było to koniecznym "znakiem rozpoznawczym", teatr telewizyjny mógł sobie jednak z powodzeniem ten efekt "wypożyczyć", nie ufając zanadto sile elementu wizualnego, który pozwala wprawdzie łatwo manekiny rozpoznać, lecz wymaga bardziej wszechstronnego przemyślenia stylu postaci umownych. Raził zwłaszcza moment, gdy prawdziwy poseł przemawia wśród manekinów nagranym za sceną głosem.

Główna rola - Manekina-Posła zinterpretowana została świetnie w obu wersjach. Rola ta była jakby stworzona dla Rudzkiego, który zwykle operuje świadomie efektem nieruchomej niemal twarzy. . Lekkie poruszenia sztywnych rąk, ostrożne skręty "przymocowanej" głowy, monotonne brzmienie głosu - wszystko to było wystudiowane z prawdziwym mistrzostwem. Adaptacja radiowa bardzo trafnie podkreśliła - poprzez powtarzające się człony zdaniowe - szczególny sposób mówienia Manekina-Posła, ale też T. Kondrat zinterpretował te partie w sposób niezwykle sugestywny, "drewniany", dzięki niemu widzimy tę postać oczami wyobraźni. Obaj aktorzy "ożywiają się" w scenie z robotnikami i to słuszne. Manekin wprawdzie wydaje się nic nie rozumieć z machinacji "wielkiej polityki", lecz autor obdarzył go "instynktem buntu" przeciwko tyranom i w decydującym momencie czyni go zdolnym do prostych ludzkich uczuć i uczciwego działania.

Sztuka jest wieloosobowa, a nie lubi tego ani mały ekran, ani scena radiowa. W obu wypadkach jednak trudności te zostały przezwyciężone. Postacie w teatrze telewizyjnym były doskonale ustawione, dalsze plany czyste i czytelne, głosy w radiu dobrze zindywidualizowane i zróżnicowane. Sztuka "słuchana" wydawała się jednak bardziej rozwlekła, uderzało to zwłaszcza w rozmowie robotników, którą w radiu można było nieco skrócić; na scenie telewizyjnej dzięki świetnej interpretacji M.Czechowicza przykuwała uwagę, była jednym z mocniejszych momentów. I jeszcze drobna uwaga. Z taśmy słuchowiska, nagranego w r. 1957, należało wyciąć słowa Sterna o premierze, która odbyła się "przed kilkoma tygodniami w Katowicach". W sumie dobre, ciekawe inscenizacje. Warto było "pójść do teatru" na tę samą sztukę dwa razy w ciągu tego samego tygodnia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji