Artykuły

Życiorys

Tematem nowej współczesnej i aktualnej sztuki polskiej, jaką wystawiono ostatnio w Teatrze Starym jest przebieg obrad komisji kontroli partyjnej. Na scenie (w sali Modrzejewskiej) nie ma żadnych aluzji, żadnych uogólnień, żadnych wprowadzeń i wyprowadzeń w pole; nie ma też deklaracji, oskarżeń i nihilizmu. Jest dosłowny opis konkretu, jakim jest ta właśnie komisja kontroli złożona z aktorów Teatru Starego i jakim jest życiorys opowiadany przez podsądnego Grelaka, którego udaje Jerzy Trela.

Sztuka i sposób jej wystawienia stawiają dokonanie Krzysztofa Kieślowskiego (autora i reżysera całości) daleko poza, a raczej daleko przed tym, co jest potoczną polską sztuką współczesną. Autor nie zajmuje się, tutaj w ogóle sztuką albo sprawami artyzmu w takim sensie, w jakim się ten artyzm pojmuje, lub w jaki chciałoby się go pojmować. Artyzm bowiem w naszej epoce jest uważany za coś nadzwyczaj specyficznego. Z jednej strony artyzm, sprawy sztuki i estetyki mają zagwarantowaną "wysoką rangę", zajmują "właściwe miejsce" i są "traktowane z należytym szacunkiem". Ale pod jednym warunkiem. Mianowicie pod tym warunkiem, żeby artyzm był tylko artyzmem, sztuka - tylko sztuką a estetyka nie przemieniała się w nic innego (na przykład w etykę czyli - w zasady moralne).

Jeżeli sztuka jest odpowiednio czysta, estetyka odpowiednio oderwana od całej reszty, jeżeli atmosfera artystyczna jest wystarczająco artystyczna - to wszystko jest w porządku i wszyscy są zadowoleni. Natomiast braki w zadowoleniu zaczynają się właśnie wtedy, gdy zaczynamy mieć do czynienia z takim tworem jak ten, o którym tu mowa. Jedni powiadają, że nie ma to nie wspólnego ze sztuką, że jest to jakiś reportaż, bezmyślny zapis jakiejś rzeczywistości, która gdzieś tam się wydarzyła. Nie ma w tym syntezy, nie ma głębi, nie mi symboli. I rzeczywiście. I tu właśnie pora pomówić o formie sztuki Kieślowskiego. Gdyż forma jest tu najciekawsza. Jest to forma nowej sztuki, tej, która być może nas uratuje. Ta nowa forma polega na tym, żeby mówić o naszym życiu co się da i jak się da. Lub inaczej rzecz ujmując - polega ona na odwoływaniu się do zapisu prawdy. Takim odwołaniem się jest to przedstawienie. Zawiera ono w sobie nawet taki sposób, który ma jeszcze bardziej prawdziwość przedstawianej prawdy uzmysłowić. Oto mianowicie obok scenicznej komisji kontroli kręci się ekipa filmowa, która udaje, że filmuje komisję. Ta ekipa filmowa nie jest ornamentem estetycznym, ale rodzajem przemyślnego chwytu, przy pomocy którego prawda wychodzi na jaw. Można bowiem uznać, że film czy audycja TV nie są prawdą, ale to, co jest filmowane - jest nią jednak. A więc i tutaj, można sobie wyobrazić, że skoro coś się filmuje, to na razie nic mamy do czynienia z mistyfikacją, lecz z prawdą. Mistyfikacja będzie miała dopiero miejsce przy montażu i dystrybucji sfilmowanego materiału. To z tego wynika następny zarzut, który słyszałem na temat "Życiorysu", mianowicie - że aktorzy nie grają. Istotnie. Nie grają. Osiągnęli to przypuszczalnie za cenę wielkiego wysiłku swojego i reżysera. Proszę pamiętać, że teatr jest miejscem, gdzie wszystko jest sztuczne - poza prawdą. I że w różnych epokach stosowane rozmaite rodzaje i systemy nieprawdy, żeby pokazać prawdę. Nasze czasy są taką chwilą, kiedy dawne systemy udawania czyli zmyślania przestają być skuteczne, przestają być prawdopodobne. Współczesny teatr musi tak usilnie walczyć z własnym kłamstwem, że często nie ma siły na powiedzenie prawdy. Na miejsce prawdy pojawia się "artyzm" lub coś innego w tym rodzaju (np. "ciekawy eksperyment"). Nie twierdzę, że Kieślowski rozpoczął nową epokę w teatrze polskim czy światowym, gdyż takie rzeczy, jak jego "Życiorys" robiono już dawniej. Niemniej jednak na naszym terenie jest to dokonanie niezwykłe - przekonać aktorów; żeby przestali na scenie grać, ale żeby zaczęli swoim sposobem bycia interpretować czy nawet wpływać na rzeczywistość! Brzmi to trochę jak cytat z klasyków, ale tak jest. Aktorzy w "Życiorysie" istotnie starają się wpłynąć swoją sceniczną działalnością na świat. Dzieje się tak za sprawą swoistej syntezy, która dokonuje się w nich i w ich zachowaniu. Każdy z nich jest nie jednostkową, a więc wyjątkową kopią jakiejś prawdy, każdy z nich jest syntetycznym aż do granicy groteski (takiej jaka pojawia się czasem jeszcze w rysunkach Andrzeja Mleczki) opisem pewnego typu. Typu działacza, typu człowieka; podobnie zresztą jak całość, mimo że opowiada o konkretnym wydarzeniu, jest przecież także opowieścią o syntezie a nie o wyjątku. Zamierzenie opisane powyżej zostało zrealizowane w zupełności zarówno przez głównego bohatera - Trelę, jak i przez niemą rolę Magdy Jarosz. Postawy poszczególnych ludzi mieniły się całą gamą osobistego komentarza do przedstawianych osób - ironią, kpiną, groteskową nienawiścią czy złością lub współczuciem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji