Artykuły

Multimedialny E.T.A. Hoffmann

"E.T.A. Hoffmann w Płocku" Videoteatru Poza Piotra Lachmanna i Jolanty Lothe recenzuje Janusz R. Kowalczyk.

Multimedialne widowisko "E.T.A. Hoffmann w Płocku" odebrałem jako triumf ducha nad materią. Jest w nim magiczna silą teatralnej poezji, wyczarowana przez twórców odważnie łączących możliwości tradycyjnej sceny pudełkowej z technikami wideo. Z ekranu i wielu telewizyjnych monitorów emitowane są obrazy, które przenikają się z żywym planem aktorskim, koncertem fortepianowym i występem operowej solistki.

To najbardziej spójne i interesujące przedstawienie Videoteatru Poza, prowadzonego przez Jolantę Lothe i Piotra Lachmanna. On też był pomysłodawcą, tłumaczem i reżyserem całości. Jest to opowieść snuta na łamach "Dziennika", który młody pruski radca rządowy Ernest Teodor Amadeusz Hoffmann prowadził na płockim "zesłaniu" od lata 1802 do wiosny 1804 r. Wysłano go tam za karę, gdyż naraził się swoim pryncypałom w Poznaniu, rysując i rozpowszechniając ich nader udatne karykatury.

Hoffmann (1776-1822) daje w "Dzienniku" wyraz dezaprobaty dla swych codziennych obowiązków prawnika. Znacznie lepiej czuł się w skórze pisarza, kompozytora, malarza, karykaturzysty, scenografa, inscenizatora, dyrygenta. Autoportret piórkiem wszechstronnie uzdolnionego twórcy ożywa

na ekranach, dzięki mistrzowsko czytającemu jego teksty Wiesławowi Komasie.

A przecież pozostaje jeszcze bogata warstwa wizualna, wspaniale moderowana przez krzątającego się za konsoletą Piotra Lachmanna. Twarz Komasy przenika przez maski uczynione z konterfektu płockiego rezydenta. Kojarzą się z maskami weneckimi, niekiedy o kocim wyrazie, co nasuwa skojarzenia z jego baśniowym Mruczysławem. Są też sfilmowane zadeszczone plenery Płocka, znakomicie oddające charakter dni - "dies tristes et miserabiles" - spędzanych tu 200 lat wcześniej przez jeden z najbardziej twórczych umysłów Europy.

Żywym słowem - fragmentem sztuki "Frau Hoffmann" Lachmanna o Marii Tekli Michalinie Trzcińskiej-Rohrer, żonie autora "Dziennika" - dzieliła się ze sceny Jolanta Lothe: "Nic nie rozumiem/ chociaż coś takiego też czuję/ gdy się z nim kładę do łóżka/ to tak jakbym kochała/ niejednego Hoffmanna/ ale dwóch Hoffmannów/ albo jednego/ ale w dwóch różnych postaciach".

Różne jego postacie ukazali jeszcze z ekranu: Steffen Möller, który z właściwym mu ironicznym wdziękiem podzielił się wspaniałą humoreską "Pożoga", i płocki poeta Andrzej Dorobek, recytujący swój wiersz "Miasto", poświęcony autorowi opowieści o "Dziadku do orzechów". Jego kompozycje odegrał Jarosław Domagała, towarzyszący też Joannie Domagale występującej w partiach śpiewanych.

Przedstawienie, przygotowane we współpracy z Instytutem Goethego w Warszawie, jest częścią tryptyku. Powstaną dalsze: "Hoffmann - z Płocka do Warszawy" i "Hoffmann w Warszawie". Zanim je zobaczymy, nie przegapmy pierwszej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji