Artykuły

Kultura kwitnie, to ją podetnijmy

W ocenie Jerzego Hausnera polska kultura trwa w inercji, a twórcy cierpią na frustrację spowodowaną niskimi zarobkami. Ta diagnoza jest nie tylko nietrafna, ale i obraźliwa - pisze w Gazecie Wyborczej, Maciej Nowak, dyrektor Instytutu Teatralnego im. Zbigniewa Raszewskiego.

Niegdyś przewodnikami społeczeństw byli filozofowie. Ostatnio do roli tej aspirują ekonomiści. Prof. Jerzy Hausner jest wybitnym badaczem gospodarki, jednak jego wiedza o funkcjonowaniu kultury jest dość fragmentaryczna (Gazeta Wyborcza, 10.06.2009). Bo czym innym tłumaczyć atak na polskie instytucje kultury akurat w chwili, gdy zaczęły odnosić ewidentny sukces?

Nasza kultura przeżywa wyjątkowy okres prosperity. Kino wraca do dobrej formy, dzięki systemowi wsparcia za pośrednictwem Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej. Sukcesy święci teatr, pełne są jego widownie, a od prawie trzydziestu lat nie mówiło się w Europie tak dobrze o polskich reżyserach, jak teraz o Krzysztofie Warlikowskim, Janie Klacie, Mariuszu Trelińskim, Krystianie Lupie czy Grzegorzu Jarzynie. Wysyp talentów pisarskich, nagród literackich, liczne tłumaczenia na języki obce świadczą dobrze o naszej literaturze. Zresztą nazwisk Doroty Masłowskiej, Olgi Tokarczuk, Michała Witkowskiego, Jacka Dehnela, Jerzego Pilcha, Andrzeja Stasiuka, Stefana Chwina czy Mariusza Sieniewicza reklamować nie trzeba ani w Polsce ani poza jej granicami. Wielkim prestiżem cieszą się sztuki wizualne, twórczość Wilhelma Sasnala, Katarzyny Kozyry, Pawła Althamera należy do kanonu europejskiej współczesności. Dzięki Narodowemu Instytutowi Audiowizualnemu przywracane są do życia skarby naszej twórczości audiowizualnej. Prof. Hausner przeoczył to niezwykłe ożywienie, bo wedle jego oceny większość polskiej kultury znajduje się w inercji, a twórcy cierpią na frustrację spowodowaną niskimi zarobkami. Ta diagnoza jest nie tylko nietrafna, ale i obraźliwa.

Dobra koniunktura kultury to efekt dwóch dekad bolesnych przemian, dzięki którym udało się stworzyć oryginalny system funkcjonowania działalności artystycznej. Jego oryginalność polega na połączeniu nowoczesnych mechanizmów zarządzania z rozwiązaniami etatystycznymi, które przetrwały z czasów państwa socjalistycznego. Mamy mocną strukturę dużych publicznych instytucji kultury, ale też rozwiniętą sieć organizacji pozarządowych i firm prywatnych. Świetnymi przykładami są Laboratorium Dramatu, Towarzystwo Inicjatyw Twórczych Ę, Teatr Polonia, Stowarzyszenie im. Brzozowskiego, Wydawnictwo W.A.B., Festiwal Beethovenowski , Fundacja Pogranicze, Fundacja Bęc Zmiana czy Instytut Łaźnia.

Organizacje te rozwinięte są na miarę potrzeb i możliwości naszego społeczeństwa, czyli z pewnością nie w takiej skali, jak np. w Holandii, gdzie obserwuje się największy w Europie stopień zaangażowania wspólnotowego. W Polsce niebezpieczną mrzonką jest bowiem przekonanie, że ngo'sy i firmy prywatne mogą zastąpić struktury państwa. Liberałowie chętnie zdejmują z jego barków szereg powinności, natomiast nie umieją wskazać, kto miałby je przejąć. Tymczasem w przypadku kultury odpowiedzialność państwa jest jedynym skutecznym gwarantem istnienia. Niektóre dziedziny sztuki bez publicznego protekcjonizmu i interwencjonizmu nie mają szans przetrwać. Tak jest m.in. z operą, muzyką filharmoniczną czy teatrem dramatycznym, który pozbawiony wieloosobowych zespołów artystów i techników, może realizować kameralne rozrywkowe sztuki. Nikomu nie odmawiam tego typu przyjemności, ale to najprostsza droga do wyeliminowania z afiszy wielkiego repertuaru.

Już wiele lat temu słowa sponsor i mecenas wróciły do swego podstawowego znaczenia, związanego ze szczególnym typem relacji między młodymi pannami a starszymi dżentelmenami. Jerzy Hausner opowiadając banialuki o odpisach z CIFu czy finansowaniu sztuki przez korporacje reanimuje upiory sponsoringu okresu transformacji. Odwoływanie się do prywatnej ofiarności było wielką ściemą tamtego czasu. W całej Europie udział sponsorów w finansowaniu kultury nie przekracza 2% nakładów publicznych, co jasno dowodzi jak bardzo nieefektywny jest to system. Okres kryzysu przynosi złowróżbne potwierdzenia tej prawdy. W krajach, które poddały się liberalnym czarom, sztuka znalazła się w sytuacji dramatycznej. Muzea, działające w Stanach Zjednoczonych jako instytucje prywatne, zmuszone są wyprzedawać dzieła ze swoich kolekcji, rosyjskie kino i teatr finansowane w dużym stopniu przez naftowych magnatów, stanęły na skraju zapaści.

Siła polskiej kultury wynika dziś właśnie z tego, że nie daliśmy sobie narzucić wolnorynkowych rozwiązań ani rozproszyć dziedzictwa okresu powojennego. Co ciekawe najsłabiej prezentują się obszary kultury, którym zaaplikowano liberalną kurację. W ten sposób zarżnięta została nasza rozrywka, bo w sposób oczywisty musiała ulec światowej konkurencji. Utalentowani młodzi ludzie z Polski mogą tylko zazdrościć karier rówieśnikom z Zachodu. Oni sprzedają płyty w setkach tysięcy egzemplarzy, my musimy zadowolić się kilkoma tysiącami. Na tej samej zasadzie pochowaliśmy również polski cyrk, który istniał dopóki istniały państwowa szkoła i baza cyrkowa w Julinku. Po ich zamknięciu większość wykonawców w szapitach przemierzających polską prowincję to artyści zagraniczni.

Koncepcje Jerzego Hausnera są krokiem wstecz. Nonszalanckim, a momentami wręcz kabaretowym. Bo jak inaczej traktować porównanie instytucji kultury do kopalni węgla kamiennego, czy westchnienie, że wolność wyboru polega na prawie do nieotrzymania dotacji. Równie komicznie brzmi propozycja, by zadłużony teatr przekazać pracownikom i zapewnić im zmniejszającą się co roku dotację. A już naprawdę groźnie wygląda sugestia, by instytucje kultury ubiegały się o dotacje na poszczególne zdarzenia artystyczne. To prosta droga do cenzurowania ich działalności i żadne zarzekania o uwolnieniu kultury spod wpływów politycznych tego nie zmienią. To kolejna z liberalnych mantr, mamiąca wizją świata bez ideologii. Doświadczenie pokazuje, że ich miejsce niepostrzeżenie zajmują pozornie przezroczyste światopoglądy tradycyjne, zdroworozsądkowe i religijne. Dla artystów to przejście z deszczu pod rynnę.

Dajmy sobie spokój z liberalną nowomową, że ,,kultura jest jednym z mechanizmów rozwoju społecznego - wspomagając kulturę, wspomagam kapitał ludzki, czyli podnoszę przyszłe dochody''. To wstydliwy bełkot, niegodny intelektualisty. Podobnie, jak partnerstwo publiczno-prawne, ukochane dziecko niegdysiejszego wicepremiera Hausnera. Dzięki temu rozwiązaniu udało się zahamować program budowy polskich autostrad, teraz ich los może podzielić kultura. Jestem przekonany, że koncepcje tego typu nie zostaną zaakceptowane przez ludzi sztuki, a ich forsowanie okaże się porażką obecnego rządu, który jak dotąd okazuje wielką troskę dla spraw kultury. Palić opon pewnie nie będziemy, ale z całą pewnością znajdą się inne dotkliwsze formy protestu.

Naszym podstawowym zadaniem jest dziś doskonalenie mieszanego ustroju polskiej kultury, który wyłonił się z chaosu lat 90. i zaczął przynosić nadspodziewanie dobre rezultaty. Bo oczywiście daleko mu do doskonałości. Niezbędne jest wprowadzanie nowych standardów zarządzania, walka o transparentność, otwartość, równość i elastyczność. Ale już nie fantazjowanie w typie: ,,Nie zakładajmy też, że te niedochodowe dziedziny [sztuki] nigdy nie wyjdą z niszy. Mogę sobie wyobrazić, że państwo inwestuje w innowacyjne, multimedialne projekty artystyczne, które po jakimś czasie zdobywają niezależność i utrzymują się same''. Zapewniam prof. Hausnera, że w odniesieniu do kultury wyobraźnia go zawodzi.

***

Rewolucja kulturalna Hausnera

Radykalną reformę finansowania i zarządzania kulturą przygotowuje na zlecenie rządu zespół pod kierunkiem Jerzego Hausnera (założenia mają być przedstawione oficjalnie przed wrześniowym Kongresem Kultury w Krakowie).

Co proponuje?

Zrównanie instytucji publicznych, społecznych i prywatnych w dostępie do publicznych dotacji.

Możliwość likwidacji lub przekształcenia instytucji kultury i powołania na jej miejsce nowej, zarządzanej przez inny podmiot, np. spółkę pracowniczą lub fundację.

Ministerstwo ma zarządzać tylko najważniejszymi instytucjami kultury: Operą Narodową, Filharmonią Narodową, Teatrem Narodowym i wyspecjalizowanymi agendami, jak Instytut Teatralny czy Instytut Książki, powoływanymi na mocy odrębnej ustawy (jak PISF).

Wybór dyrektorów na pięcioletnie kadencje i nadzór przez rady powiernicze złożone z niezależnych ekspertów.

1-procentowy odpis od podatku od osób prawnych (CIT), który przedsiębiorca mógłby przeznaczyć na wybraną instytucję, tak jak robią to podatnicy płacący PIT.

Odpis od podatku od nieruchomości zachęcający prywatnych właścicieli do przejmowania zabytków.

Finansowanie ochrony zabytków wspierane z kar za samowolę budowlaną i podatku od usług turystycznych.

Uwolnienie płac w sektorze kultury.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji