Artykuły

Partyzantka teatralna, czyli złe zachowanie

"Aktor" w reż. Stanisława Melskiego we Wrocławskim Teatrze Lalek. Pisze Magda Podsiadły w Gazecie Wyborczej - Wrocław.

Odwołany tuż przed premierą spektakl "Cieślak" powrócił do Wrocławskiego Teatru Lalek po dwóch miesiącach jako premiera, ale pod tytułem "Aktor".

W kwietniu realizacja została wstrzymana z powodu protestu Agnieszki Cieślak, prawdziwej bohaterki spektaklu.

"Aktor" to monodram napisany przez Remigiusza Lenczyka i wyreżyserowany przez Stanisława Melskiego. Poświęcony jest Ryszardowi Cieślakowi, wybitnemu aktorowi Laboratorium, widzianemu oczami córki Agnieszki. Spektakl oparty był w pierwszej wersji w głównej mierze na materiałach dokumentalnych - prasowych i filmowych wywiadach z Agnieszką Cieślak - oraz na publikowanych w "Notatniku Teatralnym" listach Cieślaka do żony i córki.

Zdaniem Agnieszki Cieślak twórcy zachowali się nieetycznie, korzystając bez wiedzy zainteresowanych z publikowanych tekstów. Nie poprosili jej też o użyczenie jej wizerunku. Cieślak po obejrzeniu próby generalnej uznała też, że kształt spektaklu godzi w jej dobre imię.

Nowa wersja miała być nowym spektaklem, a jest tylko niezgrabnie kamuflowaną wersją poprzedniego. Nastąpiła zmiana imion i nazwisk prawdziwych postaci. Wtajemniczeni będą mieli frajdę. Aktor (w domyśle Cieślak) nazywany jest po prostu Niezłomnym ze swej wielkiej roli u Grotowskiego w "Księciu Niezłomnym". Z kolei Jerzy Grotowski to Piotr Skalski, Peter Brook - Peter Fischer, a słynny spektakl wybitnego angielskiego reżysera "Mahabharata" z udziałem Cieślaka w tekście Lenczyka nosi tytuł "Misteria".

Nadal opowieść o ojcu prowadzi córka, tym razem o imieniu Iza. Życiorys bohatera monodramu łatwo odczytać. To wciąż Ryszard Cieślak, choć czasem autorzy monodramu wykorzystują dane z życia choćby Jacka Kaczmarskiego: australijska emigracja twórcy nieformalnego hymnu opozycji "Mury" w miejsce amerykańskiej emigracji aktora Laboratorium, a nawet wykorzystywanie w tekście przynależnego Kaczmarskiemu epitetu "bard wolności".

Tak czy inaczej to wciąż ten sam spektakl o córce wybitnego artysty, który zdradza ją i skazuje na samotność w imię sztuki. Niestety, równie niezręczny jak próba generalna pierwszej wersji, nadto traci na poruszającej sile dokumentów wykorzystanych poprzednio - teraz okrojonych, by nie posądzić twórców o naruszenie praw autorskich. Kompilacja różnych tekstów stanowi teraz o tym, że spektakl jest fikcją, a nie paradokumentem. Ale równocześnie obnaża słabość scenariusza Remigiusza Lenczyka. Twórcy, opowiadając o życiu wielkiego aktora, chcieli ugodzić w Jerzego Grotowskiego, który przyczynił się do tragizmu tego życia. Chcieli solidnie odbrązowić guru teatru. Intencja słuszna, ale wykonanie bez siły rażenia, którą osłabiła utrata paradokumentalnych wartości.

Spektakl jest źle skomponowany, bo bohaterem nie jest ani Aktor, ani jego córka, ani guru teatru, choć guru chwilami pożera tamte postacie, gdy staje się zły, dwuznaczny, brzydki i zarazem wciąż wielki. Jest też źle zagrany. Reżyser Stanisław Melski nie przyłożył się do pracy z młodziutką aktorką, studentką szkoły teatralnej, co sprawia, że to spektakl na poziomie niezbyt błyskotliwego dyplomu.

A autorów nie stać było nawet na wysłanie zaproszenia do prawdziwej bohaterki spektaklu, która mieszka pięć minut od Wrocławskiego Teatru Lalek. Spektakl nie rekompensuje artystycznie tego złego zachowania.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji