Dziady u Grotowskiego
Jeden ze znanych krytyków teatralnych, recenzując spektakl Teatru 13 Rzędów, wyraził wątpliwość, czy Opole jest właściwym miejscem dla tego rodzaju eksperymentalnej sceny, czy ma ona tutaj rację bytu. To samo pytanie nieraz już
padało z różnych ust także w Opolu.
Jerzy Grotowski, na pewno zdolny i inteligentny reżyser, postawił sobie ambitny cel: stworzenie nowej formy teatru, która byłaby niejako syntezą wszelkich możliwych gatunków i rodzajów sztuki teatralnej w jej rozwoju historycznym - od starożytnych obrzędów religijnych po współczesną awangardę - i geograficznym - od dalekiego Orientu po Europę. Mówiąc własnymi słowami Grotowskiego, poszukuje on absolutu teatralności, a więc tego, co nie jest naśladowaniem życia, ilustrowaniem literatury, ale doprowadzoną do skrajności grą w umowność. Ku celowi temu zmierza Grotowski krok po kroku, łamiąc systematycznie wszystkie utarte konwencje. Każda jego inscenizacja jest dla wychowanego na tradycyjnym teatrze, widza nowym zaskoczeniem, nową niespodzianką.
Nie będę przypominać, ani omawiać kolejnych etapów ewolucji, jaką przeszedł Teatr 13 Rzędów od pierwszej, wyreżyserowanej przez Grotowskiego sztuki - "Pechowców" Krzysztonia - do najnowszej premiery - mickiewiczowskich "Dziadów". Chciałabym tylko zwrócić uwagę na jeden znamienny fakt. Prawie konwencjonalne przedstawienie "Pechowców", w którym jedyną właściwie innowacją było zastosowanie rzutnika i nagranych na taśmę magnetofonową wstawek tekstowych (były to relacje torturowanych przez francuską policję algierskich więźniów politycznych), wywołało znacznie silniejsze kontrowersje, mocniej zaszokowało publiczność, niż, w niczym już nie podobna do "normalnego" spektaklu teatralnego, inscenizacją "Dziadów".
Nie ulega wątpliwości, że widzowie zaczynają oswajać się z tworzonym przez Grotowskiego językiem teatralnym, a są nawet tacy, którzy twierdzą, że doskonale go rozumieją. Bo też nie jest on wcale taki trudny jak się to na początku wydawało. Trzeba tylko poznać jego alfabet, przyjąć zasadę umowności. Grotowski robi ze swojej strony wszystko, co możliwe, by chętnym w tym dopomóc. Przed każdą kolejną premierą omawia swoją koncepcję inscenizacyjną, urządza dyskusje nad przedstawieniami, prowadzi od roku konwersatorium, na którym wykłada założenia ideowo-artystyczne swojego teatru, jednym słowem szuka zbliżenia z widzem, jak najbardziej wychodzi mu naprzeciw. Rezultaty są o tyle widoczne, że spektakle Grotowskiego - choć nadal zaskakują nie budzą już tak ostrych sprzeciwów, czy wręcz oburzenia, z jakim przyjmowane były jego pierwsze opolskie prace sceniczne. O najnowszej - przedstawieniu "Dziadów", odbywającym się na widowni, wśród publiczności ze wszystkich już stron otoczonej przez aktorów, słyszy się w Opolu dość pochlebne opinie. Wysuwane zastrzeżenia najczęściej odnoszą się do bardzo śmiałego rozwiązania sceny Wielkiej Improwizacji z trzeciej trzeciej części mickiewiczowskiej dramy narodowej.
Wszystko, co napisałam do tej pory, dotyczy strony formalnej przedstawień Grotowskiego. Pod tym też kątem oceniane są one na ogół przez krytykę teatralną, o czym łatwo można się przekonać z licznie cytowanych w programach Teatru 13 Rzędów fragmentów recenzji. I jeśli w dziedzinie poszukiwań formalnych, których celem jest "czysty", antyiluzyjny teatr. Grotowski może się już wylegitymować jakimiś konkretnymi wynikami dwuletniej działalności, gorzej ma się sprawa z realizacją jego - równie ambitnych - założeń ideowych.
Warto przypomnieć, że, obejmując kierownictwo Teatru Grotowski ogłosił swoje credo polityczno - ideowe, wypowiadając w nim walkę egzystencjalizmowi i wszelkim innym postawom filozoficznym i światopoglądowym, negującym sens i wartość życia. W jego teatrze toczyć się miał nieustanny dialog z widownią o najistotniejszych problemach, nurtujących współczesnego człowieka, żyjącego w określonych warunkach ustroju socjalistycznego. Jednakże, jak dotąd, Teatr 13 Rzędów prowadzi raczej monolog, którego treść nie trafia do widza. Niewiele pomagają pisane przez kierownika literackiego Teatru Ludwika Flaszena komentarze do inscenizacji Grotowskiego oraz dyskusje i konwersatoria. Publiczność bawi się na przedstawieniach, przeżywa jakieś emocje, odbiera wrażenia, ale problematyka, sens filozoficzny wystawianych według scenariuszy Grotowskiego sztuk, są nieczytelne, pozostają dla przeciętnie inteligentnego widza zagadką nie do rozszyfrowania. A dzieje się tak dlatego, że forma, która powinna pełnić służebną rolę w stosunku do treści, w teatrze Grotowskiego jest czymś autonomicznym, wybijającym się na pierwszy plan. W efekcie forma przytłacza treść, zamazuje ją, zamiast pomagać - przeszkadza w jego odbiorze. Przykładów na to dostarcza nawet przeznaczona dla szerszej, robotniczej widowni oraz młodzieży szkolnej, estrada publicystyczna.
Czysto formalnym chwytem jest odwrócenie w "Glinianych gołębiach" ekranu filmowego "tyłem do frontu", ze szkodą dla wyrazistości obrazu, poprzecinanego drewnianym szkieletem, na którym rozpięte zostało płótno. Uwagę widza od tekstu odciągają strojne sukienki aktorek i niektóre, niezrozumiale nawet dla najbardziej wtajemniczonych, gesty, Ulubiona przez Grotowskiego zasada kontrastu nie zdała tu egzaminu. Reżyser wpadł w dodatku na przewrotny pomysł ubrania najszczuplejszej aktorki, skromnie wyposażonej w kobiece wdzięki, w najbardziej wydekoltowaną suknię, a najtęższej - w sukienkę, ciasne opinającą jej obfite kształty. Natomiast aktorka, najproporcjonalniej zbudowana, wystąpiła w toalecie nie ukazującej ani skrawaka ciała. Było to może nawet dowcipne, ale nie bardzo na miejscu w tego typu widowisku, absolutnie nie służącemu zabawie. Z tych też może względów publiczność lepiej przyjęła "Turystów", których cechowała większa oszczędność środków, użytych bardziej celowo i z sensem.
Skoro już mowa o estradach publicystycznych, należy wyrazić duże uznanie Grotowskiemu i Flaszenowi za wprowadzenie do działalności artystycznej Teatru 13 Rzędów tej bardzo ciekawej formy kształtowania opinii publicznej. Kontynuując ją Teatr najskuteczniej ugruntuje podstawy swojego istnienia w stolicy Opolszczyzny, nie tylko jako laboratorium, w którym rodzi się nowy kierunek sztuki teatralnej, ale także pożyteczna placówka społeczno-wychowawcza.
Nie twierdzę bynajmniej, że przedstawienia Grotowskiego pozbawione są założeń ideowych. Już sam dobór pozycji repertuarowych, z wyjątkiem może "Siakuntali", świadczy o słusznych intencjach kierownictwa artystycznego Teatru, o podejmowaniu przez Grotowskiego jakichś ważkich problemów. Chodzi jednak o to, by intelektualna, filozoficzna warstwa spektakli, ich wymowa ideowa nie gubiły się w bogactwie, realizowanych bez umiaru pomysłów formalnych, a, by forma podporządkowana była treści, a nie na odwrót. I chyba w tym kierunku, teraz - po wypracowaniu już jakiegoś stylu - powinien Grotowski wykorzystywać swoją niepospolitą inwencję.