Artykuły

Wróżby złe i dobre (fragm.)

Ponad pół wieku minę­ło od dnia, gdy Stanisław Ignacy Witkiewicz, roz­sierdzony na recenzen­tów (także na widzów) teatralnych, nie potrafią­cych zrozumieć i ocenić jak trzeba nowej "jako­ści artystycznej" jego dra­matów, zagroził: "O ile nie powstanie u nas po­tężna mafia nowych au­torów i krytyków, walczą­cych wspólnie z falą este­tycznego nieuctwa, głupo­ty i nieuczciwości, teatr nasz musi zginąć". Jak wiemy, żadna tego rodza­ju mafia nigdy u nas nie powstała, a mimo to teatr obronił swoje istnienie i walczy dzielnie nadal nie tylko z wewnętrznymi nie­bezpieczeństwami natury estetycznej i intelektual­nej, ale także - tego Wit­kacy nie przewidział - z materialną konkurencją kina i telewizji.

Najwymowniejszym zre­sztą zaprzeczeniem owej złej wróżby, która się na szczęście nie sprawdziła, jest przepełniona co wieczór sala teatru Ateneum na przedstawieniu Witkacowego "GYUBALA WAHAZARA". Czy ta tłumna widownia i jej gorące oklaski przekonałyby auto­ra, że nareszcie został zro­zumiany właśnie tak, jak sobie życzył? Obawiam się, że satysfakcję miałby tylko połowiczną. Był za bardzo pryncypialny w swej teorii estetycznej i nazbyt wzgardliwy wobec innych sposobów pojmo­wania sztuki, by mogły go zadowolić spektakular­ne sukcesy teatralne jego utworów. Bo chociaż fak­tem niezaprzeczonym i ze wszech miar pomyślnym jest pośmiertny triumf je­go dramaturgii - mniej oczywiste wydaje się, że sprawiają to zawarte w niej metafizyczne głębie, mające darzyć inteligent­nego śmiertelnika (niein­teligentny w ogóle nie wchodzi w rachubę) łaską dostępu do "Tajemnicy Istnienia". Sekret powo­dzenia tkwi chyba raczej w magicznej osobowości twórcy, w jego niepowta­rzalnej "jedyności", a tak­że - czynnik to niezmier­nej wagi - w oswojeniu się współczesnego widza z przeróżnymi działania­mi artystycznej metafory­ki. Być może, iż jest tak, jak chciał Witkacy: "Wy­chodząc z teatru, człowiek powinien mieć wrażenie, że obudził się z jakiegoś dziwnego snu, w którym najpospolitsze nawet rze­czy miały dziwny, nie­zgłębiony urok, charakterystyczny dla marzeń sen­nych, nie dający się z ni­czym porównać." Ale by prześnić w teatrze koszmarny sen z Gyubalem Wahazarem w roli boha­tera, trzeba było przedtem przeżyć jeszcze bardziej koszmarną, bo nie grote­skową, rzeczywistość. Współczesna historia nie poskąpiła nam potwier­dzenia proroczych wizji Witkiewicza o zmechani­zowanym świecie i osobo­wości ludzkiej miażdżonej przez tyranów, toteż naj­dziwaczniejsze nawet po­mysły autora, balansujące "na przełęczach nonsen­su", rezonują w nas teraz rozlicznymi reminiscen­cjami i skojarzeniami. Silniejszy przecież jeszcze od uroku marzeń sennych okazuje się urok niesamo­witej fantazji autora. Nie­łatwo za nią nadążyć, ale pociąga ona, podnieca i intryguje, ożywia wyob­raźnię, zmusza do ekwilibrystyki myślowej, narzu­cając rozleniwionym umy­słom dobroczynną terapię. Trapi nas tu tylko naturalne pragnienie wyławia­nia jakiegoś sensu z tego morza zamierzonego bezsensu - lecz to świadczy przeciwko nam, dowo­dząc, że jeszcze nie cał­kiem dojrzeliśmy do przy­jęcia oryginalnej "jakości artystycznej" teatru Wit­kiewicza, A może tę doj­rzałość miał tylko on sam?

Przedstawienie "Gyubala Wahazara" w Ate­neum uwydatnia wszyst­kie uroki tej osobliwej sztuki. Inteligentna reży­seria Macieja Prusa oraz ekspresyjna scenografia Krzysztofa Pankiewicza umiejscowiają działania sceniczne w jakimś irrealnym świecie, w którym każda rzecz, każda postać, każde wypowiedziane zda­nie nabiera niekonwencjo­nalnego znaczenia. W doskonałej obsadzie aktor­skiej trudno byłoby do­prawdy przyznać komu­kolwiek pierwszeństwo. Świetny jest zarówno Jerzy Kamas w roli kabotyńskiego tyrana Wahazara, jak i Roman Wilhelmi - demoniczny, jakby żywcem z jakiegoś eleganckiego piekła wyłoniony doktór Rypmann, jak wreszcie Andrzej Zaorski - kat Morbidetto w masce za­bójczego amanta z jar­marcznej pocztówki. Świetne są również panie: Ewa Milde - łącząca z zadziwiającą równowagą niewinność i wyuzdanie Świntusi Macabrescu, An­na Ciepielewska - groteskowa Donna Scabrosa oraz Krystyna Borowicz - bardzo śmieszna Don­na Lubrica Terramon.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji