Artykuły

Ciężar ponad siły

Dziesięć lat po premierze "Braci Karamazow" na scenie Starego Teatru w Krakowie i w siedem lat po ich zejściu z afisza, Krystian Lupa przywrócił swoje przedstawienie do życia, w kształcie zasadniczo wiernym oryginałowi. Pomysł powrotu do pierwotnej wersji scenicznej arcydzieła Fiodora Dostojewskiego zrodził się w paryskim teatrze Odéon. Przedstawienie powstało w koprodukcji Starego z Odéonem, a także Centrum Kulturalnym deSingel w Antwerpii i Wiener Festwochen. Zanim Stary ruszy z "Braćmi..." w tournée po Francji, Holandii i Austrii, spektakl możemy obejrzeć na macierzystej scenie.

Nie będzie to wizyta z gatunku łatwych, gdyż w świecie teatru Krystiana Lupy obowiązuje inny rodzaj czasu i przestrzeni. Czas tu płynie własnym, spowolnionym rytmem, a przestrzenie przenikają się niby w marzeniu sennym. Oczywiście, nie każdy musi ulec magii tych spektakli, zważywszy że na obejrzenie obu części "Braci Karamazow" trzeba poświęcić ponad siedem godzin. Od zagonionego współczesnego człowieka wymaga to już niemałej determinacji, jak też wzmożonej aktywności umysłowej, którą wymusza wieloaspektowa problematyka dzieła.

Reżyser zachował zasadnicze wątki utworu, rezygnując z dużej końcowej sekwencji powieści - sądowego procesu. Ukazał inny, wewnętrzny proces: nieustających przemian dusz ludzkich - z toczącą się w nich walką pierwiastków dobra i zła -zawartych w dziele rosyjskiego pisarza. Proponowane przez Krystiana Lupę odczytanie powieści wydobywa wszystko to, co w "polifonicznym myśleniu artystycznym" - obecnym, jak pisał Michał Bachtin, u Dostojewskiego - najbardziej sceniczne. Sprawiające, że uczestniczymy w żywo zarysowanych sytuacjach dramatycznych.

Jan Peszek w roli ojca, Fiodora Karamazowa, dał jedną z najbarwniejszych ról w swojej karierze. Porównywalną do postaci Gonzala w "Trans-Atlantyku" Gombrowicza w reż. Mikołaja Grabowskiego, która aktorowi utorowała drogę do popularności i sławy. Stary Karamazow w wykonaniu Peszka pod maską pijackiego prostactwa chowa pokłady przebiegłości i najtrzeźwiejszego sprytu. Aktor spala się w ukazywaniu dwubiegunowości ludzkiej natury, z nieporównaną giętkością przechodząc od błazenady do powagi. W ambiwalentnej moralnie roli Iwana reżyser obsadził Jana Frycza. Pod stoickim spokojem jego bohatera wyczuwało się wrzenie silnych emocji, które znalazły upust w rewelacyjnie zagranej scenie rozmowy z Diabłem. Paweł Miśkiewicz przekonująco wcielił się w postać Aloszy. Beata Fudalej zwracała uwagę jako Lise, przykute do inwalidzkiego wózka dziewczę w okresie dojrzewania, wprawiające się w rzemiośle zadawania adoratorowi celnych psychicznych ran. Jednak czwórka aktorów nie jest w stanie unieść całego ponad siedmiogodzinnego przedstawienia, obliczonego na 25 wykonawców. A nie wszyscy, niestety, potrafili stanąć na wysokości zadania. "Bracia Karamazow", najbardziej bodaj zdyscyplinowane i tradycyjne w formie przedstawienie Krystiana Lupy niesie w sobie ten rodzaj refleksji i ten rodzaj tajemnicy, który potrafi przejąć, przykuć uwagę, zafascynować. Jednak nie dysponujący odpowiednim warsztatem aktorzy nie odnaleźli w sobie dostatecznej energii, by pozostać wiarygodnymi do końca przedstawienia. Im dalej w czas, tym bardziej rażą ich niedostatki. Szczególnie przykro odbierałem wszelkie sceny zbiorowe, gdzie sceniczni "krótkodystansowcy" ujawnili się w zadziwiającej liczbie. Mimo podejmowanych starań nie umieli unieść prawdy swoich postaci, skazując swoje sceniczne byty na fałsz, a całe przedsięwzięcie -na nieunikniony blamaż.

Fiodor Dostojewski "Bracia Karamazow", przekład Aleksander Wat, adaptacja, reżyseria i scenografia Krystian Lupa, muzyka i opracowanie muzyczne Stanisław Radwan, premiera 18,19 grudnia 1999 r. Stary Teatr, Kraków.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji