Artykuły

Dobrodziej złodziei

"Dobrodzieja złodziei" napi­sał Karol Irzykowski w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia razem z kolegą dzien­nikarzem Henrykiem Mohortem. Sztuka niewiele grana, raz ukazała się (1907 r.) drukiem w małym galicyjskim wydawni­ctwie. Jej egzemplarz jest obe­cnie prawie nie do zdobycia. Źle przyjęta a później zapom­niana, mimo iż Irzykowski do­pominał się od czasu do czasu o uznanie jej wartości, ucho­dziła za pomyłkę młodości wiel­kiego krytyka. Aż do wysta­wienia jej przez Teatr Studio w Warszawie.

Nie tak dawno Teatr Narodowy prezentując "Wacława dzieje" Garczyńskiego przypomniał naszej polonistyce pomijanego przez nią romantyka, pomijanego tak do­kładnie, że nawet specjaliści od epoki znali ten tekst tylko ze sły­szenia. Teraz Teatr Studio otrzepuje z kurzu dzieło autora "Pałuby", włącza je w krwiobieg kultury i raz jeszcze zmusza do refleksji nad tym, jak bardzo non­szalancki mamy stosunek do wła­snego dorobku wyrzucając poza margines społecznego funkcjono­wania dzieła tej rangi.

We wstępie do wydanego przed jedenastu laty tomu Karola Irzy­kowskiego "Notatki z życia, ob­serwacje i motywy" pisał Kisie­lewski: "Nazwisko Irzykowskiego przeżywa dzisiaj renesans. Celowo stwierdzam, że renesans ten do­tyczy nazwiska autora "Walki o treść" nie zaś jego dzieła, jego dorobku myślowego, jego koncep­cji. Te ostatnie w dalszym ciągu pozostają naszemu literackiemu ogółowi nie znane. Niewiele się do tej chwili zmieniło. Nie wy­szła żadna praca o Irzykowskim. W trzydziestoleciu z jego spuściz­ny literackiej ukazała się tylko "Pałuba", ze spuścizny krytycznej dwa wybory, w tym "Cięższy i lżejszy kaliber" w 1957 roku! Irzy­kowski, antagonista i rywal Boya-Żeleńskiego, i po śmierci (zmarł w 1944 r. z ran odniesionych pod­czas Powstania Warszawskiego) jest przez niego dystansowany. Nic nie ujmując Boyowi trudno nie stwierdzić, że obecność w na­szej świadomości kulturalnej Irzy­kowskiego jest co najmniej równie ważna.

Andrzej Stawar pisał o Irzy­kowskim, że wyprzedził Witkiewi­cza. "St. I. Witkiewicz wysnuł dal­sze konsekwencje z antyestetyzmu i antynaturalizmu autora "Pa­łuby", w podobny sposób mieszał irracjonalizm z racjonalizmem, fantastykę z realnością. Zbliżało też obu żywe odczucie kryzysu w literaturze i sztuce im współczes­nej". Zresztą nie tylko. Także świadomość kryzysu koncepcji po­litycznych i społecznych ówczesne­go świata. Trzeba przy tym pa­miętać, iż Irzykowski wyprzedzał Witkacego o ponad dwadzieścia lat. "Dobrodziej złodziei" jest tej tezy przykładem znamiennym.

Meteor, bohater sztuki, jest milionerem, który dofinanso­wuje z własnej kieszeni gang złodziejski w zamian za powstrzymywanie się przez rzezi­mieszków od wykonywania swego procederu. Gang grupuje Magnetycznych a towarzystwo akcyjne ubezpieczające od kra­dzieży nazywa się Antymagne-tyczne. Jego akcjonariusze, że­by uszczknąć coś z kiesy Meteora tworzą grupę złodziei ama­torów ; zaczynają kraść, by móc się później nawrócić i po oka­zaniu skruchy przejść na pen­sję. Małe państewko południo­woamerykańskie trzęsie się w posadach od pomysłów napra­wiania świata przez Meteora, od jego kampanii antyalkoho­lowych, antypornograficznych, dążących do zniszczenia "zbior­ników skondensowanej lubieżności" i tak dalej i tak dalej. Jego idealistyczno-filantropijne idee prowadzą w efekcie do propozycji utworzenia "mi­nisterstwa szczęścia publiczne­go" i "ministerstwa spraw ero­tycznych". Meteor przegrywa, odchodząc mówi: "Może kiedyś powrócę do was z inną jasną i niezwyciężoną myślą... Wtedy was zapalę... Wy tymczasem róbcie sobie tu wszystko dalej po staremu: urywajcie sobie łby, rządźcie, sądźcie, kradnij­cie, ściągajcie podatki".

"Dobrodziej złodziei" jest wielką i gorzką kpiną o wielu ostrzach społecznych wcale do dziś jeszcze nie startych. Pulsuje myślą, zaskakuje trafno­ścią diagnoz, prowokuje do dy­skusji.

Młodzieńczy tekst Irzykow­skiego, rozbuchany ilościowo przygotował dla sceny Studio ANDRZEJ ZIĘBIŃSKI, on też współpracował z JÓZEFEM SZAJNĄ nad reżyserią spek­taklu. SZAJNA dał przedsta­wienie zaskakujące klarowno­ścią, czytelne do ostatniego podtekstu. Zarzuca się Szajnie brak szacunku dla tekstu, dla słowa. "Dobrodziej złodziei" jest kapitalnym przykładem jak bardzo mylą się jego an­tagoniści. Szajna z pełną świa­domością używa słowa jako jednego z komponentów spek­taklu, przyznaje mu te same prawa co elementom wizual­nym, przy tym słowo jest trak­towane nie tylko jako nośnik treści lecz i jako dźwięk, po­dobnie jak muzyka. A że nie są to dowolne igraszki, świad­czy "Dobrodziej złodziei". W "Fauście" i "Dantem", kiedy inscenizator odwołuje się do archetypów funkcjonujących w całej kulturze europejskiej lub znaków tak dobrze zakorzenio­nych w świadomości Polaków jak te, których użył w "Wit­kacym" - słowo gra mniejsza rolę. Natomiast w Irzykow­skim, prezentując tekst zupeł­nie nie znany, Szajna czyni go w pełni słyszalnym; nie tylko przekazuje go przez wizję plastyczną lecz i poprzez jego war­stwę znaczeniową.

Jest to jedna z najciekaw­szych inscenizacji Józefa Szaj­ny. Bujna, pełna fantazji, zro­biona z kolosalną swobodą, an­gażująca widza nie tylko in­telektualnie lecz i fizycznie zmuszająca go do współudzia­łu. Świetny teatr operujący ca­łą gamą możliwości w sposób najnaturalniejszy w świecie. Najbardziej lakoniczny opis te­go iskrzącego się doskonałymi pomysłami spektaklu przekro­czyłby rozmiarami tekst - wcale niemały - sztuki Irzy­kowskiego.

Aktorzy Teatru Studio świet­nie rozumieją inscenizacyjne intencje Szajny i doskonale je realizują.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji