Artykuły

Pod znakiem Witkacego

Stanisław Ignacy Witkiewicz: "Szewcy". Reż.: Maciej Prus, scenogr.: Łukasz Burnat. Teatr "Ateneum".

To już nie jest sezonowa moda. Za długo już to trwa. Od dobrych kilku lat. nasze teatry stoją pod znakiem Witkacego. Znajdują też coraz lepszy klucz inscenizacyjny do jego tekstów. Jakby dojrzewały do jego wspaniałych syntez i uogólnień i jakby chciały pokazać że jest to ten z naszych dramatopisarzy XX wieku, który ma największą szansę na lot światowy, jeśli znajdzie kongenialnych tłumaczy i realizatorów scenicznych. Witkacy w swoich sztukach daje niby scenerię polską z lat 1920, a przecież ten obraz mnóstwem skojarzeń wspaniale przylega do naszych dni i to w skali nie tylko krajowej.

Oglądając "Szewców" Stanisława Ignacego Witkiewicza w warszawskim teatrze "Ateneom" w upalny ciężki wieczór na sali zapchanej po brzegi, podziwiając aktorów pracujących w spiekocie, nagle skojarzyłem sobie, że autor tej sztuki był przecież niemal rówieśnikiem Joyce'a. Porównajmy daty: Joyce 1882-1941, Witkacy 1885-1939. Ten Irlandczyk i ten Polak zrozumieli nasze życie jak i chyba nikt z im współczesnych.

O Witkacym świat zaczyna się dopiero dowiadywać, podczas gdy imię Joyce'a od pół wieku jest dobrze znane historykom literatury, encyklopedystom i czytelnikom. Ufam, że gdyby dzieła Witkacego znalazły znakomitych tłumaczy, mógłby nastąpić podobny podbój przezeń czytelników i widzów.

Nim to się stanie, na razie możemy delektować się na własny użytek jego powieściami i sztukami, tymi drugimi pod warunkiem właściwego klucza inscenizacyjnego. Reżyserując z takim powodzeniem "Szewców" dla "Ateneum" Maciej Prus dowodzi nam że te sztuki najlepiej przemawiają gdy są grane w sposób jak najbardziej naturalny i bezpośredni, nie zaś pretensjonalnie udziwniony, jak to niekiedy bywa. W takiej Inscenizacji zabawnie absurdalne sytuacje, groteska i fantastyka kompozycyjna występują z cała wyrazistością, zaś tekstu nie tłamsi sztuczność gry i oprawy scenicznej.

Przy okazji tej premiery należy się także odpowiednia pochwała aktorom. To co wyprawia Roman Wilhelmi w roli prokuratora opętanego pożądaniem sadystycznej księżny Iriny Zbereźnickiej-Podberezki, granej przez Elżbietę Kępińską, jest prawdziwym arcydziełem. Marian Kociniak, Władysław Kowalski i Andrzej Seweryn w rolach majstra szewskiego i jego czeladników grają te postacie jak najbardziej wiarygodnie w szczegółach, co tym bardziej podkreśla nonsensowność okoliczności w jakich umieszcza ich autor.

Wątpię, czy Witkacy pisząc "Szewców" w ogóle myślał o trafieniu do potomnych. Polemizował w tej sztuce ze spadkiem teatralnym po Wyspiańskim, jak ten się rozprawiał z romantykami. Śladem tego jest zjawiający się w pewnym momencie na scenie Chochoł z "Wesela". I masz Ci los jakby utrafił - jednocześnie z graniem tej sztuki trwa na łamach "Życia Warszawy" dyskusja o "chocholiźmie". Przecież redakcje nie umawiały się z teatrami! A znów epizod z chłopami zagranymi przez Bohdana i Jana Kociniaka na ileż pozwala skojarzeń!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji