Artykuły

Wiktor i panny

"Panny z Wilka" w reż. Krzysztofa Rekowskiego w Teatrze Polskim w Poznaniu. Pisze Marta Kaźmierska w Gazecie Wyborczej - Poznań.

Krzysztof Rekowski, reżyser spektaklu "Panny z Wilka", odnalazł w opowiadaniu Jarosława Iwaszkiewicza wątki, których nie ma u Andrzeja Wajdy. Teatralny Wiktor Ruben poszukuje swojej tożsamości - także seksualnej. Tym razem na próżno.

Choć reżyser najnowszego spektaklu w Teatrze Polskim nie odcina się od swego filmowego poprzednika, a czasem otwarcie do niego nawiązuje (Kazia wydaje się żywcem przeniesiona z kina na scenę, a porcelanowe bibeloty na stole aż się proszą, by podejść i obejrzeć je z bliska), dramatyczne akcenty stawia jednak inaczej niż twórca "Popiołu i diamentu". Na tekst Iwaszkiewicza Rekowski znalazł swój pomysł i odczytuje go przez pryzmat biseksualnych fascynacji pisarza, znanych m.in. z jego pamiętników. Ponadto reżyser i cały jego zespół nadali spektaklowi porywający rytm, niezwykłą harmonię i temperaturę.

Tytułowe panny, choć są kobietami z krwi i kości, lawirują na orbicie tęsknot głównego bohatera razem z jego zmarłym przyjacielem Jurkiem. - Przyjaźń to była czy kochanie? - zastanawiamy się nad charakterem tej męsko-męskiej relacji. To pytanie do końca pozostanie w zawieszeniu.

Tymczasem Wiktor, brodząc w pachnącej leśnej ściółce (prawdziwej!), w kłębach papierosowego dymu (niepalącym szczerze odradzam miejsca w pierwszym rzędzie), wspomina: pierwsze erotyczne przygody z Julcią, niby-przypadkowe schadzki w jej pokoju, po których żaden dotyk kobiecego ciała nie elektryzował go już tak silnie. Wspomina nieżyjącą Felę, którą widział kiedyś nagą nad jeziorem i której lustrzane odbicie dostrzega po latach w osobie dorosłej Tuni.

A jednak nic w Wilku nie smakuje i nie wygląda już tak samo: rozwódka Kazia (bardzo przekonująca, stonowana w tej roli Barbara Karasińska) zgorzkniała. Bezdzietna, choć zamężna Jola narzuca gościowi swoje wdzięki z histeryczną ostentacją. Wyraźnie urażona i wyniosła Zosia powtarza w kółko, że nigdy się z Wiktorem nie lubili i że jest zbyt leniwa, by pójść z nim na spacer. Z Julcią, kiedyś milczącą, dziś rozgadaną jak przekupa, gość nie ma nawet okazji pobyć sam na sam. W pobliżu dawnej erotycznej muzy kręci się bowiem mrukliwy mąż agronom. Tunia to jednak nie Fela. A Fela, gdyby żyła, otoczona gromadą dzieci, też pewnie nie miałaby dla niego czasu.

Wiktor przyjechał po 15 latach na wieś, by odpocząć od własnych myśli, a te dopadają go tu ze zdwojoną siłą. Rozmawia więc z żywymi i ze zjawami, przeplatając zmysłowe sny z wojennymi wspomnieniami: o stygnącym ciele zabitego żołnierza. I o sienniku nasączonym krwią, na którym kiedyś zasnął, bo zmęczenie okazało się silniejsze niż strach i skrupuły.

Bohater brzydzi się "domowym ciepełkiem", które nieubłaganie go w Wilku pochłania. Znowu wybiera więc ucieczkę. Ale nie on jeden chce uciec.

Wszystkie postacie sztuki częściej mówią o tym, co było, niż o tym, co jeszcze może się wydarzyć. Pełne nadziei plany na przyszłość snuje tylko para najstarszych bohaterów - wuj i wujenka Wiktora. Ale ich wizje i marzenia się nie ziszczą. W każdym razie - nie na naszych oczach.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji