Artykuły

2008-2009

U Iglaków nadszedł czas podsumowań! - o piątym odcinku telenoweli teatralnej "Z rodziny Iglakow" w reż. Sebastiana Majewskiego w Teatrze im. Szaniawskiego w Wałbrzychu pisze Sebastian Krysiak z Nowej Siły Krytycznej.

To już rok, od kiedy rodzina Iglaków - Pani Rollisonowa Iglak, Stanisław Wokulski Iglak, Gustaw Konrad Iglak i dziadek Bohatyrowicz Iglak - przeprowadzili się z Wrocławia do Wałbrzycha. W mieście zastały ich lokalne problemy: dziurawe ulice, piętno górniczej miejscowości, smutek, młodzi uciekający za chlebem i perspektywami. Iglakowie jednak nie załamali się. Zaczęli walczyć o lepszą rzeczywistość dla siebie i mieszkańców miasta.

"Z rodziny Iglaków" to eksperyment autorstwa Sebastiana Majewskiego, reżysera, dramaturga, w wałbrzyskim teatrze pełniącego funkcję zastępcy dyrektora. Seria jest częścią projektu "Kierunek 074", cyklu inicjatyw artystycznych inspirowanych Wałbrzychem i okolicami. Miała za zadanie stworzyć przestrzeń do dyskusji o mieście i jego mieszkańcach. Iglakowie zrywali z dziedzictwem kopalń, szukali nowego lokum, zabierali widzów na wycieczki po Wałbrzychu, serwowali herbatę i kawę wypytując o marzenia.

Aż wreszcie nadeszła ta rocznica.

Mieszkanie Iglaków w siedzibie Teatru im. Szaniawskiego przeszło metamorfozę. Znikły niepotrzebne meble, przy ścianach ustawiono zasłane łóżka, na których siadają widzowie. Pośrodku stół z zielonym obrusem. Przy nim, zwróceni twarzami do widowni, członkowie rodziny Iglaków. Z prawej siedzi Dziennikarz (Sebastian Majewski), który zaprasza na rocznicową konferencję prasową. O tym, co było i o tym, co będzie.

Piąta część "Z rodziny Iglaków" potęguje cechy poprzednich odsłon cyklu. Spektakl otwarcie ucieka od formuły tradycyjnego teatru. Mówi o tym Dziennikarz w otwierającym całość monologu, zapowiadając także, że widzowie "nie znajdują się w żadnym teatrze", a aktorzy "nie znają tekstu i pytań, które zostaną im zadane" i będą na zaistniałe sytuacje reagować bez uprzedniego przygotowania.

Odcinek jest zupełnie afabularny. Rozmowa nie ma wspólnego wątku, krąży wokół poprzednich odsłon "Iglaków" lub ważnych dla mieszkańców Wałbrzycha spraw. Formuła spektaklu i wątek nowych postaci w rodzinie Iglaków, zachęca widzów do włączenia się w tok rozmowy, wypowiedzenia swoich racji i pomysłów. Zaproszenie nie jest jednak na tyle dobrze zaakcentowane, by widzowie przełamali barierę na linii widz-aktor i pełnoprawnie włączyli się w tok spektaklu, a tego, zdaje się, oczekiwali twórcy. Widzowie słuchają, co mówią aktorzy, nic poza tym.

Odważnym zabiegiem było postawienie na improwizację w trakcie całej konferencji. Scenariusz to jedynie kilka punktów stałych, pomiędzy którymi toczy się rozmowa moderowana przez Dziennikarza. Resztę czasu aktorzy spontanicznie odpowiadają na pytania, lub rozmawiają z widzami. Nie czują się jednak w tym zbyt dobrze. Odpowiadają powoli, trochę ociężale, bez błysku i dowcipu. Absurd, ważny element całego cyklu, spłyca się do przypomnienia działań z poprzednich odcinków, improwizujący artyści nie potrafią zachwycić nowymi pomysłami. Wypowiedziom brakuje tempa, rytmu, aktorom trudno pozostać w swoich rolach. Akcję ożywia wprowadzenie Murzynki, a wraz z nią historii bliźniaczego do Wałbrzycha miasta Waldenburg-Wałbrzych, jednak jest to jedynie chwilowe ożywienie. Zachowanie turystki-murzynki z zaprzyjaźnionego miasta, jej image i ubiór noszą znamiona prowokacji, która jednych poruszy, innym da wiele do myślenia.

Scenografię ograniczono do minimum. Zasłonięto okna. Stół, przy którym siedzą członkowie rodziny oświetlono mocnymi reflektorami, potęgując iluzję konferencji prasowej z prawdziwego zdarzenia. Kostiumy nie zmieniły się w trakcie serii - matka, ojciec i syn Iglak noszą czerwone koszule i czarne krawaty, które urosły już do znaków rozpoznawczych serii, dziadek jest wystylizowany na Sarmatę.

Ryzykowna jest eksperymentalna forma, jaką wybrał dla odcinka Sebastian Majewski. Ateatralność, objawiająca się w braku jakiejkolwiek osi fabularnej, wolnym tempie, zatarciu barier dzielących artystów i odbiorców, odrzuci widzów spragnionych "tradycyjnego" teatru. "Z rodziny Iglaków" oglądane przez właśnie taki pryzmat, nie nadaje się do odbioru. Konferencja prasowa toczy się w ślimaczym tempie, tylko nudzi. Gdyby jednak zaakceptować reguły gry narzucone przez twórców, wraz z nimi odejść od tradycyjnych konwencji i włączyć się w dyskusję o Wałbrzychu, lub zadać Iglakom pytanie - całość może nabrać rumieńców.

Rocznicowa "Z rodziny Iglaków" gra ze wszystkimi. Z aktorami, którzy mają trudności z improwizacją i z widzami, od których też oczekuje się pewnego wysiłku w trakcie spektaklu. Mały pokój w budynku teatru raz jest mieszkaniem, raz sceną, raz miejscem konferencji prasowej, stwarza jednak przestrzeń dla rozmowy i Wałbrzychu. Widzowie póki co nie kwapią się, by tę przestrzeń zagospodarować. Sebastian Majewski próbuje ich zachęcić do reakcji. Uda się?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji