Artykuły

Katowice. "Dzieci z ulicy Teatralnej" na Dni Teatru Śląskiego

Czystą rzeką Rawą Kamil i Rafał wpływają w kajaku na elegancką ulicę Teatralną. W prawdziwym życiu nie zgadza się nic prócz imion chłopaków.

Spektakl "Dzieci z ulicy Teatralnej" od pomysłu, przez casting i scenariusz, po reżyserię jest dziełem Izabeli Walczybok. Chorzowianka z urodzenia, mim z wykształcenia, doświadczona aktorsko i reżysersko. Tuż po tym, gdy zaczęła pracować w Teatrze Śląskim, na uroczystości 101. urodzin teatru jako pozytywka zapraszała widzów do środka. - Zobaczyłam wtedy dzieci zaglądające przez szybę. - O! - pomyślałam. - Dzieci z ulicy Teatralnej - mówi.

Już miała tytuł i bohaterów. Wróciła do domu, usiadła do komputera i zabrała się za pisanie. Do udziału zaprosiła zawodowych aktorów, gimnazjalistów oraz dwie studentki Uniwersytetu Trzeciego Wieku, które zagrają babcie. Trudniej było pozyskać do ról dzieci ich pierwowzory, czyli małych naturszczyków z Teatralnej. - Kilka razy spacerowałam w tym celu Teatralną. Dzieci uciekały. Nic dziwnego, obca baba ni stąd, ni zowąd zaczepia je na ulicy i pyta, czy nie zabawią się w teatr - mówi.

Kamil Niewiara i Rafał Dyba zgodzili się natychmiast. Mają po 13 lat. Nigdy w życiu nie występowali na scenie, nie marzyli, żeby zostać aktorami, a w teatrze byli trzy razy ze szkołą, co było fajne głównie dlatego, że nie było lekcji. W Śląskim nie byli ani razu. I to nie oni kukali przez szybę, chociaż sąsiadują z gmachem z obu stron. Kamil mieszka na Warszawskiej, a Rafał na Teatralnej.

Teatralna to dla nich plac zabaw. Grają w piłkę, jeżdżą na rowerach. - Co w scenariuszu jest jak w waszym życiu? - pytam chłopców. - Ja jestem Rafał, a Kamil ma na imię Kamil. Więcej nic - mówi Rafał.

Kamil: - Rawa śmierdzi, nie pływamy po niej kajakiem, a na Teatralnej bywa nieprzyjemnie, jak sąsiad na nas krzyczy za hałas.

Czystą rzeką chłopcy w kajaku wpływają na elegancką ulicę - tak jest w spektaklu, który bardziej niż groteską jest życzeniem, nie tyle Katowic pięknych, co piękno udostępniających. - Zajmuję się edukacją teatralną i czuję, że czas już na praktyczne działania. Trzeba wyjść poza teatr! - mówi Walczybok.

Chce łączyć różne środowiska. Dlatego zaprosiła do spektaklu Straszki Śląskie. Do kajaka w Rawie podczepią się Meluzyna, Podciep, Utopek, Panny Wodne. Babcia Mila będzie mówić gwarą. A na występ 5 czerwca o godz. 18 artyści zapraszają nie do teatru, a pod budynek od strony Teatralnej. O biletach, oczywiście, nie ma mowy.

Próby trwają od miesiąca. Małych naturszczyków z okolicy Teatralnej jest ośmioro - około, bo raz są, raz nie i nie wiadomo w jakim składzie przetrwają do premiery. Najpierw Walczybok dała im lekcje o tym, czym jest teatr, potem z dykcji. Tekstu też uczyli się na próbach, żadnego zadawania prac domowych. Kamil, jako sceniczny wnuk pani Mili, miał najgorzej, bo najwięcej do zapamiętania. Na koniec została interpretacja i ruch.

Na premierę przyjdą pewnie rodzice chłopców, koledzy, ludzie z Teatralnej, chociaż oni mogą oglądać spektakl z okien. Już widzą, że coś się dzieje na ich ulicy. Walczybok: - Dziwili się, a skąd to, po co, gdy ściągnęłam na Teatralną główny rekwizyt - pożyczony, zabytkowy kajak. I zaczęły się wspomnienia, jak to kiedyś pływali po Rawie.

Mieszkańcy Teatralnej dali spektaklowi oparcie w faktach. Czy spektakl im się odwdzięczy i wprowadzi w świat fantazji? Walczybok chciałaby, żeby Teatralna stała się łącznikiem między dumnym gmachem a jego skromnymi sąsiadami.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji