Artykuły

Monodramatycznie

- Ponieważ nie mamy nagrody publiczności, to od siedmiu lat losujemy wśród widzów, którzy wykupili karnety jednego uczestnika, który zasiada w naszej kapitule. To niesamowita frajda, bo często obserwuję reakcję publiczności, która ma lepszego czuja niż dziennikarze, krytycy czy jurorzy - mówi ADAM SAJNUK, dyrektor VII Ogólnopolskiego Przegląd Monodramu Współczesnego w Warszawie.

Dziś w Warszawie startuje VII Ogólnopolski Przegląd Monodramu Współczesnego. Ma wskazać najlepsze utwory sceniczne ostatnich dwóch lat.

Do rywalizacji staną wszystkie produkcje - instytucjonalne, ale także te offowe. Jedynym kryterium jest, rzecz jasna, wysoki poziom artystyczny. Organizatorem Przeglądu jest stołeczny Teatr Konsekwentny. Monodramy będą wystawiane na dwóch scenach, na terenie Starej ProchOFFnii. Z Adamem Sajnukiem, dyrektorem VII Ogólnopolskiego Przegląd Monodramu Współczesnego rozmawia Artur Tylmanowski.

Czym wyróżnia się VII Ogólnopolski Przegląd Monodramu Współczesnego?

- Monodram polega na tym, że na scenie występuje tylko jeden aktor. Ale to nie zamyka formy. Warunkiem przyjęcia monodramu do naszego konkursu jest to, że na scenie może być tylko jeden człowiek. Choć w tym roku są wyjątki - dopuściliśmy dwa monodramy, w których na scenie obok aktora są także muzycy. Ale to odstępstwa tolerowane. Jednak faktem jest, że nie wszyscy zrozumieli ideę monodramu. Byli tacy, którzy zgłosili do konkursu spektakle z udziałem pięciu czy nawet dwunastu osób.

A jakie są monodramy, które zakwalifikowaliście do przeglądu?

- To zazwyczaj kameralne przedstawienia, zrobione bez wielkiego rozmachu.

Skupiają się na człowieku, jego grze aktorskiej i tekście, a nie na efektach. Znajdziemy tutaj spektakle dramatyczne, komediowe, muzyczne, z tekstami współczesnymi, ale i klasycznymi. Z jedenastu, które zakwalifikowaliśmy do części konkursowej (a przez nasze ręce przeszło ich w tym roku ok. 50), każdy jest inny, zrobiony w innej konwencji i z zupełnie innym tekstem. Ale najmilej są przez nas widziane autorskie ujęcia tematów.

I chyba szczególnie te, które śmieszą, bo przegląd rozpoczynacie "Nocą Monodramu Komediowego"...

- Te weselsze formy po prostu przyciągają największą publiczność. Ale wydaje mi się, że dobrze jest zacząć od czegoś lżejszego, a skończyć na czymś poważnym. Tak się też złożyło, że te trzy pozakonkursowe monodramy komediowe idealnie do siebie pasują. To trzy żywioły, trzech facetów, każdy z innego teatru, ale każdy rażący siłą komiczną.

Kto to i co nam pokaże?

- Teatr Montownia i kultowy "To nie jest kraj dla wielkich ludzi", na który ta sama publiczność chodzi po kilka razy. Drugi to monodram "Kolega Mela Gibsona", nagrodzony w ubiegłym roku u nas prześmieszny tekst autorstwa Tomasza Jachimka. To historia pewnego aktora, który kiedyś siedział w samolocie obok Mela Gibsona. Od tamtej pory jest przekonany, że jest największym kolegą Gibsona. I jako trzeci, spektakl mojego autorstwa "Pacjent", dokumentujący na wesoło moje przeżycia podczas pobytu w Szpitalu Praskim - historia o tym, jak zaszyli mi w nodze kawałek szkła i po tygodniu go wyjęli. Wszystko oczywiście na wesoło.

Najlepszy monodram przeglądu ma wybrać ktoś z publiczności?

- Ponieważ nie mamy nagrody publiczności, to od siedmiu lat losujemy wśród widzów, którzy wykupili karnety jednego uczestnika, który zasiada w naszej kapitule. To niesamowita frajda, bo często obserwuję reakcję publiczności, która ma lepszego czuja niż dziennikarze, krytycy czy jurorzy. Zależy nam na zróżnicowanym punkcie widzenia, dlatego w doborze obsady jury kierujemy się zasadą: reżyser, aktor, krytyk i ktoś z publiczności.

To tak, jak w samym konkursie, gdzie obok monodramów aktorów zawodowych rywalizują też amatorskie?

- Tak, i co ciekawe, te niezależne mają większe szanse. W tym roku spośród kilkudziesięciu zgłoszeń z teatrów profesjonalnych, do konkursu dostało się jedynie kilka. Bo, siedząc na widowni, nie mam przekonania do 50-letniej aktorki, która może i prezentuje modernistyczne aktorstwo, ale ja nie widzę, żeby kogoś obok mnie to ruszało.

Co jeszcze przygotowaliście dla widzów?

- Na rozpoczęcie "Czołem wbijając gwoździe w podłogę", osławiony spektakl Erica Bogisana z Teatru im. Jaracza w Łodzi z wbijającą w krzesło rolą Bronisława Wrocławskiego. Bardzo mocna rzecz. I pierwsza liga aktorska. Poza tym, koncert Marcina Maseckiego i Teatr Porywacze Ciał z Poznania ze spektaklem "Oun" jego lidera Marcina Adamczyka. Nie widziałem spektaklu, w którym aktorzy tak mocno integrują się z publicznością, a ta po prostu gra razem z nimi! Ale nie ma co się bać, jest to bezpieczne i znakomicie przygotowane. Będzie też klub festiwalowy z prawdziwego zdarzenia. Zapraszamy na gorącą kawę, herbatę i równie gorące dyskusje.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji