Artykuły

Czeskie arcydzieło co od klapy się zaczęło

"Jenufa" w reż. Jitki Stokalskiej w Warszawskiej Operze Kameralnej. Pisze Maciej Weryński w Foyer.

Pierwszy raz w Polsce można zobaczyć wielka operę Janacka "Jenufa", w której dramatyczne losy są równie ciekawą jak tragiczna historia tytułowej bohaterki - dziewczyny z Moraw.

W listopadzie minęło sto lat od prapremiery opery uznawanej dziś za jedną z najważniejszych, jakie powstały w XX wieku - "Jenufy" Leośa Janacka. Błąd: do czasu, kiedy nie stała się znana na świecie, nosiła skromny tytuł literackiego pierwowzoru Gabrieli Preissovej - "Jej pasierbica". Zdumiewające, jakich upokorzeń musiało doznać oboje autorów w związku z "Pasierbicą", zanim ich dzieła stały się podziwianą klasyką.

Jest rok 1880. Młodziutka, zaledwie 18-letnia Gabriela wychodzi za mąż i przenosi się z Czech na Morawy. Spędzi 9 lat w Hodoninie, gdzie jej mąż Jan jest urzędnikiem w cukrowni. A ponieważ mówi on tylko po niemiecku, Gabriela nieraz służy mu za tłumacza. Również dla niej Morawy to inny świat. Tak jak dla większości ówczesnych Czechów mają one posmak egzotyki: używany tu językjest zrozumiały, ale brzmi archaicznie (znajdzie to odzwierciedlenie w jej dramacie i stanie się jeszcze jednym powodem do ataku na autorkę), zwyczaje i pieśni różnią się od czeskich, a rękodzieło zachwyca (Gabriela stała się zapaloną kolekcjonerką miejscowego haftu). Słowem: wymarzony materiał dla antropologa, którym Gabriela nie była, albo dla uzdolnionej pisarki, którą się okazała.

Od 1884 roku zaczyna publikować opowiadania, w których stara się zawrzeć wrażenia z wypadów na morawską wieś (wyszły z tego trzy tomy). To już był sukces. Aż dwa z opowiadań stały się zalążkiem oper: Janacek skomponował na podstawie jednego z nich "Początek powieści", a "Gazdina roba" ("Wieśniaczka służącą") najpierw doczekała się autorskiej adaptacji dla potrzeb Teatru Narodowego, a potem posłużyła za libretto opery "Ewa" J. B. Foerstera.

Z życia wsi

To właśnie teatralna "Wieśniaczka..." sprawiła, że Preissovą uznano za znakomitą literatkę i z niecierpliwością oczekiwano premiery kolejnego jej dramatu. Ta nastąpiła 9 lutego 1890 roku w Pradze.

Była to "Jej pasierbica". Realistyczny, a miejscami nawet naturalistyczny obraz (nie obrazek!) z życia tej morawskiej wsi, która tak Gabrielę zafascynowała. Nie, autorka nie poczyniła założeń, by pisać w tym lub owym stylu. Napisała "tak, jak czuła". I to nie spodobało się w Pradze. Widzowie Teatru Narodowego uznali, że temat jest go niegodny. Cóż może być fascynującego w historii wiejskiego romansu, zazdrości między przyrodnimi braćmi, okaleczenia dziewczyny, o którą rywalizują? A tym bardziej w dziwacznym języku, w którym pojawiają się słowa nie tylko niewłaściwe na scenie (bo ludowe), ale i... nieczeskie. Nie wspominając już o tym, jak niewłaściwa moralnie nauka płynie z tego tekstu: Jenufa, która urodziła bastarda (zgładzonego skądinąd przez jej macochę), i wierny Laco (ten sam, któryją wcześniej z zazdrości oszpecił) w finale wyznają sobie ponownie miłość i wiarę, że razem pokonają wszelkie trudy, których los im nie oszczędza. Zamiast lamentować. Toż to niedopuszczalne!

Nie spodobała się nie tylko ta "ogólna wymowa" tekstu. Może nawet bardziej zaszkodziła Preissovej jej dbałość o realizm i, jak uznano, przeładowanie dramatu szczegółami. W tym ostatnim zarzucie może i było trochę racji: tekst (jak realistyczna powieść XIX wieku) ma ambicje szkicowania jak najszerszego wachlarza problemów.

Komplikacje rodzinne

Znajdzie się więc miejsce i na problem edukacji (Jenufa uczy pracowników rodzinnego młyna czytać), i traktowania starców (babka Buryjovka, która "poszła na wycug", ma wprawdzie co jeść, ale przez cały pierwszy akt jest przez wszystkich swoich wnuków traktowana co najmniej lekceważąco). Nie zabraknie krytyki łapówkarstwa i nepotyzmu (piękny Śteva), nieprawny właściciel młyna, który powinien należeć do jego przyrodniego brata Lacy, unika poboru dzięki wstawiennictwu miejscowego notabla i pieniądzom, a Laca musiał odsłużyć swoje, przez co stracił J enufę na rzecz brata...). No i oczywiście problem pijaństwa (utracjusz Steva idzie śladami swego wuja, zmarłego już męża macochy Jenufy, Kościelnichy). Zgoda, dużo tu tego, ale czyż nie tak musiała owa wieś wyglądać?

Ba, widzowie mieli problem nawet ze zrozumieniem relacji rodzinnych głównych bohaterów (fakt, że nieprostych). Seniorka rodu, stara Buryjovka, miała dwóch synów. Starszy był ojcem Stevy i ojczymem Lacy. Młodszy - ojcem Jenufy. Kluczowa dla sztuki postać Kościelnichy (nieszczęśliwe tłumaczenie "Kostelnićka", a więc "pełniąca obowiązki kościelnego" bez negatywnego wydźwięku, jaki wyczuwa się w wersji polskiej) to druga żona młodszego Buryji, macocha (dobra i kochająca!) Jenufy. Majątek po ojcu wraz z tym, co wniosła matka Lacy, odziedziczył Steva, który odebrał Jenufę przyrodniemu bratu, kiedy ten był w wojsku. Tego wszystkiego dowiadujemy się z tekstu Preissovej, ale widać to nie wystarczyło, by śledzić przebiegjakże dramatycznych scenicznych wydarzeń.

Z nożem na Jenufę

Oto Jenufa zachodzi ze Stevą w ciążę. Wie, że jeśli nie wyjdzie za mąż, będzie zhańbiona. Tymczasem jej ukochany staje do poboru. Kiedy wychodzi na jaw, że został oszczędzony, Laca z zazdrości kaleczy twarz Jenufy nożem. Oszpecona dziewczyna rodzi po kryjomu w domu Kostelnićki chłopca, ale jego ojciec już ma inną narzeczoną, córkę owego notabla, który pomógł mu w uniknięciu wojska. Laca ma wyrzuty sumienia i nadal kocha Jenufę, więc proponuje, że się z nią ożeni. Na przeszkodzie stoi dziecko. Z miłości do pasierbicy Kostelnićka postanawia utopić noworodka, by Jenufa mogła jeszcze zaznać małżeńskiego szczęścia. Mówi jej, że kiedy spała w go rączce, dziecko zmarło. Niebawem, podczas uroczystości ślubnych, zwłoki dziecka zostają odkryte.

Dramat nie przyniósł Preissovej szczęścia. Onieśmielona klapą, już nigdy nie zdobyła się na utwór wielki, choć miała jeszcze przeżyć 56 lat. Przynajmniej na krótszą metę stał się też źródłem upokorzeń dla wielkiego kompozytora, który postanowił stworzyć z niego operę.

Janaćek już wcześniej pracował nad tekstem Preissovej, toteż szybko uzyskał zgodę autorki. Jednak z zastrzeżeniem, że według niej sztuka w najmniejszym nawet stopniu na nadaje się dla teatru operowego. To była odmowa współpracy. Kompozytor sam zajął się adaptacją. Po jego skrótach sztuka Preissovej może i nieco straciła na szczegółowości (o pewnych faktach nie dowiadujemy się z libretta, jak choćby o tym, co niegdyś łączyło Jenufę z Laca, bo jego słowa, że kochał dziewczynę od dzieciństwa, nie tłumaczą jeszcze napadu zazdrości, zrozumiałego, kiedy się zna także materialne powody rozżalenia chłopaka na świat). Jednak już wzruszająca scena z pastuszkiem, którego Jenufa nauczyła czytać, pozostała w libretcie. Podobnie jak wszystkie postaci, choć niektóre mają do zaśpiewania zaledwie po jednej frazie. Zmiany najboleśniej odczuła postać Kostelnićki i tu zapewnię tkwi pierwsze - niejedne - źródło nieporozumień związanych z jej kolejnymi scenicznymi wcieleniami. Pozostała kobietą surową i bardziej od innych wykształconą. Ale już jej autorytet we wsi i prawość nie są u Janaćka tak podkreślane jak u Preissovej (zniknęły sceny, wktórych pojawiają się u Kostelnićki mieszkańcy z prośbą o radę w każdej sprawie). Onieśmielona klapą już nigdy nie zdobyła się na wielki utwór, choć miała jeszcze przeżyć 56 lat.

Sukces w Brnie

Mimo skrótów Janaćek osiągnął jednak to, co naj ważniejsze: prawdę psychologiczną. Dzięki muzyce, oczywiście. Bo Janaćek tak naprawdę nie skomponował opery, tylko jeden z najwybitniejszych w dziejach dramatów muzycznych. Skorzystał z okazji, by wpleść w muzykę elementy folkloru, jednak "Jenufa" pod żadnym względem niejest "operą ludową"! A to dlatego, że koncentrując się na dramacie dwóch osób: Jenufy i jej macochy - stworzył opowieść zawieszoną ponad czasem i miejscem. Wielkim musiał być znawcą ludzkiej psychiki i sposobów jej przekładania na dźwięki (spisywał je zresztą namiętnie, nawet te zasłyszane na ulicy), skoro zrozumiał, że lament nie zawsze musi być dramatyczny, a i krzyk może być podszyty lirycznym westchnieniem. Bo takie są te jego dwie główne postaci: Jenufa po stracie dziecka śpiewa pozornie beznamiętnie, jak sparaliżowana "Więc umarł, mój synek, moja radość", a Kostelnićka potrafi z porażającą prostotą w melodii stwierdzić Już tydzień oddycha i śmierć go nie chce", ale potrafi też wykrzyczeć swój lęk - choć nie o siebie, a o przyszłość ukochanej pasierbicy.

Prapremiera w brneńskim teatrze była sukcesem. Choroby wykonawców sprawiły, że grano ją tylko dziewięć razy, co wszak nie było liczbą kompromitującą. Zdumiewająco ciepło przyjęło prowincjonalne Brno tak nowoczesną - wręcz nowatorską - operę. Jednak żeby wyjść w świat, "Jej pasierbica" musiała przejść przez Pragę. I to okazało się dla niej zabójcze na wiele lat.

Ponowna zbrodnia na Jenufie

Złym duchem był niejaki Kareł Kovafovic, który w sezonie 1885/86 wystawił jedną ze swoich oper w teatrze w Brnie, którego orkiestrą krótko kierował. Delikatnie mówiąc, nie wzbudził entuzjazmu, także ujanaćka. Problem w tym, że to on był dyrektorem artystycznym praskiej opery... I zrobił wszystko, by nie dopuścić "Pasierbicy" na najważniejszą scenę Czech. Uległ dopiero wigiG roku, kiedy przyjaciele Janaćka zdołali znaleźć odpowiednie dojścia. Jednak postanowił przy okazji... poprawić to i owo.

Przeinstrumentował operę i przekomponował fragmenty. Najgłupiej, jak się dało (choć pewnie wierzył, że pomaga), nie szczędząc komentarzy o dyletanctwie kompozytora. Wyciąłwpień orkiestrowe echa, które Janaćek przypisał do fraz wokalnych, "podrasował" wiele fragmentów przez wyrzucenie powtórzeń (z punktu widzenia struktury muzycznej tutaj niezbędnych). I to chyba najokropniejsza zbrodnia na "Jenufie" - zmienił zakończenie. Z prostego lirycznego duetu Jenufy i Lacy uczynił wielką apoteozę miłości (najpiękniej pisze o tym Milan Kundera w "Zapomnianych testamentach"), każąc w dodatku biednej dziewczynie, której zawaliły się resztki jej świata, wspominać w kunsztownym trylu przyczynę katastrofy - nieszczęśliwą miłość do Stevy.

I w Pradze spodobało się głównie to, co przerobił Kovafovic. O scenie, w której Jenufa dowiaduje się o śmierci dziecka, o tej przejmującej prostotą scenie niejaki kompozytor Novak powiedział: "To tak, jakby Jenufa opłakiwała śmierć swojej papugi" ("W tym kretyńskim sarkazmie zawiera się wszystko" - zżyma się Milan Kundera).

W 1918 roku "Jenufę" (już pod tym spychającym Kostelnićkę na drugi plan tytułem) wystawiono w Wiedniu. Oczywiście w wersji Kovafovica (która dopiero wiatach 80. została "obalona" przez nieocenionego dla restauracji Janaćka Sir Charlesa Maccerrasa). I od tego czasu jest bez przerwy w repertuarze najważniejszych scen świata.

Wreszcie w Warszawie

Niedawno, acz dopiero w stulecie prapremiery, do tego grona doszlusowała, jako pierwsza polska scena, Warszawska Opera Kameralna. "Jenufę" (bazującą na kompozytorskiej wersji z 1904 roku, bez skreśleń, których sam Janaćek dokonał w 1908 r., sądząc naiwnie, że to pomoże mu wprowadzić operę na praską scenę) w inscenizacji Jitki Stokalskiej [na zdjeciu scena z przedstawienia] obecni na sali jej brytyjscy "restauratorzy" uznali za najbliższą oryginałowi.

Jednak i bez wiedzy o perypetiach nieszczęśliwej opery ta Jenufa" robi ogromne wrażenie. Stokalska bowiem sprawnie prowadzi inscenizację od leciutko usymbolizowanego, ale jednak obrazka rodzajowego, w stronę przejmującego dramatu w stylu antycznym. Tak jak Janaćek, dla którego morawska wieś końca XIX wieku była tylko punktem wyjścia. I jestem przekonany, że połowa sukcesu należna jest wykonawczyniom dwóch głównych ról (nie umniejszając wartości pozostałych!).

Premiera należała do zdumiewającej Agnieszki Kurowskiej - Kostelnićki innej niż wszystkie, chyba najbardziej z Preissovej... Kurowska poszukała w roli tego, co tak łatwo zagubić w potoku dramatycznych dźwięków, którymi partia Kostelnićki jest najeżona: ludzkiego ciepła, strachu, poświęcenia - mimo pozorów tyranii. W śpiewie i w sposobie budowania roli chwilami jest bliska granic szarży, ale nigdy jej nie przekracza. Gwiazdą spektaklu jest też Marta Wyłomańska - skoncentrowana, wyciszona i poruszająca Jenufa, która kiedy cierpi, nie krzyczy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji