Kraj. "Jeszcze nie wieczór" od jutra w kinach
"Jeszcze nie wieczór" [na zdjęciu] - zdobywca Srebrnego Lwa festiwalu w Gdyni jutro wchodzi do kin. Będą wielkie tuzy: Danuta Szaflarska, Irena Kwiatkowska czy Beata Tyszkiewicz. Będą gwiazdy młode: Sonia Bohosiewicz i Antoni Pawlicki. I wreszcie główny bohater, trochę jak Mefisto, trochę jak Faust - Jan Nowicki, aktor poza wszelkimi klasyfikacjami.
W amerykańskim kinie w każdym wieku można zdobyć Oscara, czego dowodem jest Jessica Tandy, która w wieku 81 lat zdobyła najcenniejszą filmową statuetkę na świecie (za rolę w "Wożąc Panią Daisy"). Za oceanem starość nie oznacza odejścia w niebyt. Wielcy aktorzy starej szkoły nigdy nie narzekali na brak propozycji. Jack Lemmon i Walter Matthau nie zostali zapamiętani za role z młodości, ale za kreacje zwariowanych staruszków (jeden miał wtedy 78 lat, drugi zaś 83 lata) w "Dwaj zgryźliwi tetrycy".
U nas zapomniane nieco polskie gwiazdy kina tak lukratywnych i atrakcyjnych propozycji nie dostają. Reżyser Jacek Bławut postanowił więc wydostać je na światło dzienne. Znany dokumentalista wraz z ekipą wprowadził się na trzy miesiące do Domu Aktora Weterana w podwarszawskim Skolimowie. - Atmosfera była rodzinna, bez złych emocji, Jacek nas uwiódł - mówi mieszkająca w ośrodku Ewa Krasnodębska, gwiazda polskiego kina lat 50.
- To nie jest film o starości, lecz o ludziach, którym przyplątało się więcej lat w kalendarzu, a to nie ma znaczenia - podkreśla Jan Nowicki. Nie mieszka w Skolimowie. W filmie jako Jerzy przyjeżdża tam na odpoczynek i wprowadza twórczy chaos. Pomimo zasłużonego wieku nie stroni od kobiet, alkoholu czy wypadów na raperskie bitwy mikrofonowe. Namawia starych aktorów, którzy od lat nie byli na deskach teatrów, do wystawienia spektaklu. Specjalnie dla więźniów, dla których ma być wystawiona sztuka, nudne części "Fausta" Goethego mają być rapowane. Co z tego wynika, warto się przekonać.
Szmiry, amatorszczyzny i sztuczności, która zalała polskie kino - jak mówi Jan Nowicki - nie doświadczycie.
