Artykuły

Poruszające "Demony"

Jeden dzień z życia i wspomnienia. Niektóre dręczące, porażające, inne nieomal obojętne, ale tworzące klimat. Dwa małżeństwa, które spotkały się... bez powodu. Siedzą kilka godzin, zabijają czas i niszczą siebie. Początkowa gra pozorów zamienia się w obsesyjną niechęć. "Demony" w Teatrze Atelier w Sopocie są widowiskiem poruszającym.

Prapremiera sztuki Larsa Norena odbyła się w ubiegłym tygodniu. Ten mało znany w Polsce szwedzki dramaturg pojawił się na sopockiej scenie za sprawą łumaczenia Andrzeja Chojeckiego i w reżyserii Andre Ochodlo. Upór obu twórców zapowiadał dzieło wielkie, a de facto otrzymaliśmy przedstawienie o wyraźnych zapożyczeniach tekstowych: zarówno sytuacyjnych jak i psychologicznych. Noren nie wypiera się powinowactwa ze Strindbergiem ani Albeem. Tyle, że współczesny dramaturg szwedzki o sprawach podobnych, a nawet czasami identycznych mówi w sposób zdecydowanie mnie zajmujący i bardziej powierzchowny. Reżyser starał się ujarzmić dość rozbuchany tekst. Andre Ochodlo zbudował więc ascetyczną scenografię i wkomponował w widowisko etiudy filmowe, które przybliżają bohaterów, ich dramaty, obsesje. Dobry to pomysł, komunikatywny i klarowny. W tej przestrzeni sceniczno-filmowej dzieje się akcja pełna mroczności. Problemy, które przeżywają dwa małżeństwa są obsesyjne i męczące. Każda z par reaguje inaczej, ale każda z niechęcią.

Katarzyna (Ewa Kasprzyk) i Frank (Jacek Mikołajczak) nienawidzą się, a równocześnie pożądają swej obecności. Od pierwszej kwestii widać, że traktują się jak "preparowane" przez życie i los istoty. Nie potrafią jednak istnieć bez siebie. Frank jest obsesyjnym draniem, który do upodlenia doprowadza Katarzynę. Katarzyna staje się wulgarna, arogancka, wyzywająca, a Frank misternie przebiegły. Nawet jego umizgi do spokojnej i kobiecej, zagubionej Jenny (Marzena Trybała) są wykalkulowanym zabiegiem. Frank musi dokuczyć Tomaszowi (Marek Richter) więc każda zemsta sprawi mu jednakową radość. To sztuka pełna półtonów, niuansów, a równocześnie nieustannego prowokowania widza. Nie ma spraw obojętnych. Rzeczy dobre istnieją pozornie, złe mogą zdominować życie na długo.

Bardzo dobrze zagrała w tym spektaklu Marzena Trybała. Również sugestywny i przejmujący był Jacek Mikołajczak. Ich partnerzy tworzyli dopowiedzenia, kontrapunkt wyznaczony tekstem Norena. Przejmująca muzyka Przemysława Gintrowskiego tworzyła swoisty zapis świadomości, a ostatnia scena - wyjście poza przestrzeń teatru podzieliła publiczność na zwolenników i przeciwników takiego teatralnego finału. Ochodlo jest reżyserem precyzyjnego gestu, misternej konstrukcji, ale nie wszystkie fragmenty tekstu zasługiwały aż na taką pieczołowitość.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji