Artykuły

Brakuje mi zapachu...

Za swoje kreacje EWA NAWROCKA, aktorka, obchodząca 55-lecie pracy na scenie, była wielokrotnie nagradzana. Ostatnio w Szczecinie, odznaczeniem Gloria Artis. Jednym z doświadczeń aktorki było odwiedzenie wszystkich w Polsce więzień ze sztuką "Dzieci z Dworca ZOO". Ostatnio w swoim macierzystym BTD nie ma nowych propozycji.

Ewa Nawrocka, aktorka Bałtyckiego Teatru Dramatycznego w Koszalinie, 18 kwietnia obchodziła 55-lecie pracy na scenie, ale - jak odkreśla - plany zawodowe na jeszcze na kolejnych 55 lat.

Jubileusz z tragedią w tle

Na tronie ustawionym na scenie zasiadła aktorka, a zespół BTD dwoił się i troił, aby uhonorować jubilatkę. Świetnie bawiono się na deskach i na widowni, choćby za sprawą dyrektora teatru Zdzisława Derebckiego, który m.in. "ujawnił kłamstwo" Ewy Nawrockiej "mającej 55 lat, a nie 55 lat stażu na scenie". Całości dopełnili teatralni "rewelersi" w przeboju Czerwonych Gitar "Nikt na świecie nie wie, że się kocham w Ewie" - potwierdzając tym samym powszechną opinię "uwodzicielki", która ciągnie się za jubilatką "od zawsze". Radowała się ze wszystkimi i E. Nawrocka. Nikt, nawet ci nieliczni, którzy wiedzieli, nie zauważył nic niepokojącego lub nienaturalnego w jej zachowaniu. A ona kilka dni przed swym świętem straciła jedynego syna. Jej serce łkało, zamiast się weselić.

- To była najczystsza gra - powiedziała "Kurierowi" znakomita aktorka. - Mój syn Jacek Prząda, znany w Poznaniu plastyk i architekt wnętrz, zmarł niespodziewanie we śnie w wieku 50 lat. Nie mam już nikogo w świecie poza sobą i kotem.

Archeologia zamiast

Niełatwą miała drogę na scenę. Egzamin do warszawskiej Wyższej Szkoły Teatralnej zdała, ale nie została przyjęta z powodu braku miejsc. Ukończyła więc w Poznaniu archeologię, którą zaczęła na Uniwersytecie Warszawskim. W Poznaniu też trafiła do teatru aktora i lalki "Marcinek". Po zdobyciu aktorskich szlifów podjęła próbę zatrudnienia się w teatrze Ziemi Lubuskiej w Zielonej Górze.

- Dyrektor teatru spytał mnie jakie mam doświadczenie i co ostatnio grałam - mówi E. Nawrocka. - Odpowiedziałam mu, że np. grałam "mgławicę". Ten termin tak go zafrapował, że nawet wyjaśnienie, iż była to chmurka w lalkowym "Marcinku", nie było przeszkodą w otrzymaniu przeze mnie angażu. W tym teatrze zdałam także aktorski egzamin eksternistyczny. Prawdziwej pracy na scenie uczyłam się jednak sama, głównie podglądając i podpytując doświadczonych kolegów i koleżanki.

Po drodze do Koszalina aktorka pracowała jeszcze w innych teatrach, aż w 1966 r. trafiła do BTD. Tu zagrała 150 ról z ponad 200 wielkich kreacji w całej karierze.

- Jako aktorka czuję się spełniona, bo zagrałam wszystko, co chciałam i mogłam - zapewnia E. Nawrocka.

Za swoje kreacje była wielokrotnie nagradzana. Ostatnio w Szczecinie, jako jeden z niewielu aktorów na Pomorzu, odznaczeniem Gloria Artis. Jednym z doświadczeń aktorki było odwiedzenie wszystkich w Polsce więzień ze sztuką "Dzieci z Dworca ZOO". Ostatnio występowała zaś na deskach BTD w spektaklu "Eksportowcy" i obecnie nie ma nowych propozycji.

- Jeśli tak dalej pójdzie, to będę tęskniła za teatrem, który kocham. Już mi brak zapachu szminek, garderób, sceny i ludzi - mówi E. Nawrocka. - Choć praca aktora jest bardzo ciężka, to jednocześnie wspaniała, ponieważ pozwala być każdym: lekarzem, żebrakiem, prostytutką i świętą.

Ulubieńcy

Sama jest wielką aktorką, ale ma też ulubieńców w branży. By trafić na jej listę, trzeba spełnić podstawowy warunek.

- Aby być dobrym aktorem, trzeba mieć przede wszystkim wielkie poczucie humoru, ze szczególnym darem umiejętności śmiania się z siebie - zapewnia aktorka. - Takim m.in. kpiarzem był Andrzej Szczepkowski. Byłam świadkiem, jak na pogrzebie na Powązkach, brała też udział bardzo leciwa już Mieczysława Ćwiklińska. Na uroczystość przywiózł ją mężczyzna, który pomagał naszej wielkiej koleżance w poruszaniu się i złożeniu kwiatów na mogile grzebanego. Po uroczystości, jak odprowadzał ją do auta, Szczepkowski zwrócił się głośno do Ćwiklińskiej: "Pani Mieciu! Pani Mieciu! Czy jest sens wracać?". I to też jest poczucie humoru - niepowszednie.

Aktorkami zachwycającymi Ewę Nawrocką są Irena Kwiatkowska i Krystyna Janda. Wśród ulubionych aktorów znaleźli się Starsi Panowie z kabaretu swego imienia i wszyscy mężczyźni w nim występujący. Nadto, naszej bohaterce podoba się Piotr Fronczewski i "mężczyźni w tym typie".

Co dalej?

Pustkę po utracie syna i braku zajęcia w BTD, aktorka wypełnia malowaniem obrazów. Zachodzi też do teatru, do brakujących jej zapachów, do słuchania i podglądania grających kolegów. Coraz częściej też myśli o trasie z "Dziećmi z Dworca ZOO", a także powrocie do mającego kiedyś premierę w koszalińskim Teatrze Propozycji Dialog, monodramu "Podróż do Buenos Aires" - jej autorstwa. Namawiana jest też przez licznych przyjaciół do napisania książki ze wspomnieniami. Oprócz tego, ma obiecany monodram od Ryszarda Ulickiego. Aktorkę czeka moc zajęć i możemy być pewni kolejnych jubileuszy artystycznych Ewy Nawrockiej: teatralnych, pisarskich, malarskich, a być może jeszcze innych, bo ma ich wystarczyć na kolejnych 55 lat.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji