Artykuły

Kupiec w pepitkę

Stara komedia Plauta w żartobliwej, uwspółcześnionej wersji scenicznej Mieczysława Daszewskiego (reżyseria) i Kazimierza Mikulskiego (scenografia) ukazała się już na trzeciej naszej scenie, tym razem w Teatrze Powszechnym w Warszawie. Inscenizacja jest "własnością" Teatru Śląskiego im. Wyspiańskiego w Katowicach, gdzie przed rokiem odbyła się premiera owego Kupca "w pepitkę". Pomysł spodobał się, gdyż śląskich inscenizatorów zaprosił naprzód Teatr Satyry w Poznaniu, potem zaś przetransplantowano go do stolicy. To bardzo zabawowe i szczerze zabawne przedstawienie ma najpierw konwencję dość dziwnej próby w jakimś dziwnym teatrze, potem następuje bardzo dowcipna pantomimiczno - muzyczna uwertura całej komedii, wreszcie zaczyna się akcja, przerywana co chwila swoistymi intermediami. Skromniutka i bardzo prosta akcja plautowego Kupca daje twórcom przedstawienia preteksty przede wszystkim do licznych "arii", których podstawę stanowią znane melodie najpopularniejszych przebojów piosenkarskich dawnych i nowych, z odpowiednio adaptowanymi tekstami (opracował je Jerzy Połoński). Owe ariel, wprowadzane w nieoczekiwany sposób a propos żartobliwie prowadzonej akcji, stanowią główne źródło humoru spektaklu. Źródłem humoru jest również konwencja masek i zasada grania postaci kobiecych przez mężczyzn. Zasada ma jeden wyjątek - piękną heterą Pasikompsą jest kobieta-kociak, ponętna i skąpo odziana, Małgorzata Lorentowicz. Bardzo szczęśliwie "przylegają" do przedstawienia wprowadzone fragmenty utworów K. I. Gałczyńskiego, naprzód przepowiadane sobie przez jednego z aktorów (Karaszkiewicz) kawałki Nocy cudów, potem zaś wyśmienity Hymn starców, śpiewany przez pożądliwych staruchów plautowskich, kupca Demifa (Wojciech Rajewski) oraz jego przyjaciela i sąsiada Lizymachusa (Bogdan Łysakowski). W przezabawnym śpiewanym finale podany jest żartobliwy współczesny morał przedstawienia i przesłanie do publiczności, że nie Cyd to, Hamlet, ani Zmartwychwstanie (aluzja do niedawnego repertuaru Teatru Powszechnego), ale może zabawiliście się skutecznie i z pożytkiem. Tak też było w istocie, chociaż chwilami brakło może tej zabawie większej finezji, precyzji i subtelniejszego smaku... Wykonanie aktorskie było sprawne, wykonawcy warszawscy doskonale bawili się sami, grając zresztą po kilka ról i odmieniając płeć. Wyborny był Wojciech Rajewski (niezapomniany Truffaldino ze Sługi dwóch panów, pokazanego kiedyś przez teatr nowohucki w Wenecji), zarówno jako kupiec Demifo jak i jako żona Lizymacha, Dorippa - zarówno w partiach mówionych jak i wokalnych. Z młodych - świetny Jerzy Karaszkiewicz (Eutychus), pełen dowcipu, podawanego z umiarem, kulturą i umiejętnością. Te same zalety miał niezmordowany Marek Wojciechowski w trzech rolach, dwóch męskich i jednej kobiecej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji