Artykuły

Wyznania dramaturżnicy

Pawłowi Sztarbowskiemu na pocieszenie - pisze w felietonie dla e-teatru Małgorzata Sikorska-Miszczuk

Panie Pawle!

Polska jest krajem bogatym w różne staruszki i staruszków. Panu się akurat tak trafiło, jak ślepej kurze ziarno. Pan się zdenerwował i straumatyzował słysząc takie słowa jak: "I co się gapisz, Żydzie pie...dolony" i ja to rozumiem. Ale jest pociecha. Te pociechę ja panu niosę - bo nie jest pan sam w swoim smutku i biedzie - i proszę o tym pamiętać, kiedy pan znów załapie doła.

Opowiem bowiem pozytywną historię o sympatycznej parze staruszków, których napotkałam na ciernistej drodze zawiłych stosunków polsko-żydowskich.

Ja i dziecko moje, Michał (to samo, które dziadek Kazik pociesza w smutku), szliśmy sobie w słoneczny, letni dzień przed siebie. Dziecko, jak to durne dziecko: a to kwiatek zerwie, a to peta z ziemi podniesie i do gęby wsadzi, a to kapsel rzadki z błota wygrzebie i do kapslozbioru w kieszeni dołączy i - co ważne dla opowieści - ciągle to dziecko śmieje się, bo świat mu się pięknym zdaje (dzięki petom, kwiatkom i kapslom).

Tu do akcji wkracza para staruszków. Idą z naprzeciwka, pod rękę, krokiem niespiesznym, srebro im zdobi skronie... i tym podobne brednie stylistyczne sławiące uroki starości. Patrzymy na siebie, staruszka dziecku w oczy zagląda, dziecko w odpowiedzi zębami mlecznymi błyska, mijamy się, i słyszę głos staruszki: "Popatrz! Uśmiecha się jak mały Żydek".

A teraz będzie historia o nodze. Po zamachu terrorystycznym w Jerozolimie do szpitala odwieziono kobietę, która straciła część nogi w wybuchu. Była szansa, że jeśli na miejscu zamachu noga się odnajdzie, to będzie można jeszcze ją przyszyć. Niestety, czas mijał, i mimo intensywnych poszukiwań, noga zniknęła jak kamfora. Wieczorem tego samego dnia na posterunek policji zgłosił się religijny Żyd. Na wózku oprócz zakupów miał pudło, które wręczył policjantom. - Co to jest? - zapytali policjanci. - To jest noga, którą znalazłem rano - powiedział - ale cały dzień byłem bardzo zajęty, musiałem kupić szabasowe ciastka. Więc włożyłem nogę do torby na zakupy i nosiłem cały dzień, do czasu, kiedy mogłem wreszcie to oddać.

Tę historię przeczytałam w książce Richarda Cramera "Dlaczego Izrael przegrał?".

Podsumujmy: było pozytywnie o uśmiechu dziecka, było o nodze, a teraz będzie o teatrze. Teatr jest miejscem tętniącym współczesnością oraz - oczywiście - tętniącym ponadczasowością. Ale ja teraz będę mówić o współczesności, którą zdarza mi się ubogacać popłodami swojej wyobraźni. Dopóki temat polsko-żydowski będzie żywy, bolesny, niezaleczony - powinien odnajdywać swoje miejsce na scenie w kolejnych odsłonach kolejnych dramatów. A ja mam wrażenie, jakby już go traktowano jako chwilową (i kłopotliwą) "modę", która wprawdzie nadeszła, ale powoli przemija i staje się dla teatrów nieatrakcyjna. Powiedziałabym - wręcz nieświeża, jak noga pod wieczór po gorącym dniu.

Temat, który ledwo się zaczął, już jest odtrąbiony jako zakończony, jako nadobficie reprezentowany w teatrze. Nie zgadzam się z tym i osobiście boleję. Bardzo bym chciała, aby pojawiały się sztuki, które pokazują nas odbitych w lustrze takimi, jakimi jesteśmy. Z naszymi fobiami, strachem, wyparciem niewygodnej prawdy w imię pięknego wizerunku. Aby weszły w krwiobieg społeczny i pobudziły kogoś do myślenia.

Aby teatr był teatrem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji