Artykuły

So what?

Przy takim oczyszczeniu z ludzkich emocji i gestów, spowolniony rytm spektaklu nigdy nie prowadzi do wybuchu, nie osiąga punku kulminacyjnego i nie buduje niczego oprócz wszechogarniającej nudy i miałkości - o "Beatrix Cenci" w reżyserii Macieja Sobocińskiego w Teatrze im. Słowackiego pisze Monika Kwaśniewska dla Nowej Siły Krytycznej.

Niedawno w "Gazecie Wyborczej" Joanna Derkaczew w artykule o znamiennym tytule: "Co Słowackiemu po roku?" pisała o braku krytycznej reinterpretacji dorobku literackiego Słowackiego, a także o bezradności mediów i instytucji kultury wobec kolejnych rocznic z nim związanych. Dodać trzeba, że, o dziwo, rok Słowackiego nie stał się również, póki co, pretekstem do zaistnienia jego bogatej twórczości dramatycznej w teatrach. Szkoda, bo na przykład w przypadku Wyspiańskiego okoliczności rocznicowe stały się impulsem do powstania naprawdę świetnych, nowatorskich scenicznych realizacji jego twórczości, jak choćby "Klątwy" w reżyserii Barbary Wysockiej, zbudowanego z fragmentów różnych tekstów "Odpoczywania" Pawła Passiniego, czy skupionego na słowie "Wesela" w reżyserii Anny Augustynowicz.

Słowacki nie ma na razie tyle "szczęścia", co Wyspiański. Oglądając "Beatrix Cenci" w Teatrze im. Juliusza Słowackiego (zbieżność nazwisk nie jest przypadkowa) w Krakowie trudno uwierzyć, co stało się z tym tekstem na scenie. Pozbawiono go bowiem nerwu dramatycznego, a tym samym siły oddziaływania. Dziwne, bo akurat ten dramat Słowackiego wydaje się niezwykle wyrazisty, dosadny, okrutny i ironiczny Poetyckie frazy i liczne nawiązania do Szekspira, choć łagodzą nieco przekaz, ubierając krwawą historię rodu Cencich w ramy wysublimowanego języka, to przecież nie tłumią jej dramatyzmu. W lekturze. Na dużej scenie teatru Słowackiego - zdecydowanie tak.

Początek spektaklu jest obiecujący. Z offu odczytany zostaje epicki opis rodzinnej zbrodni. Taki zabieg wskazuje na to, że opisana przez Słowackiego historia ma swoją genezę w rzeczywistych wydarzeniach, zahacza spektakl w konkrecie, a bohaterów odnosi do ich pierwowzorów - realnych, przeżywających swoją życiową tragedię ludzi. Zabieg jest jednak niespełnioną obietnicą. Spektakl bowiem abstrahuje historię zbrodni i chyba ma ambicję odczytać ją jako uniwersalną przypowieść o winie i karze. Szkoda tylko, że na takim poziomie abstrakcji, gubi zupełnie to, co faktycznie w tym tekście jest poruszające: ludzkie namiętności, dramaty, wybory, walkę o człowieczeństwo, ambiwalencję pojęcia "sprawiedliwości" w zderzeniu z rzeczywistością społeczną i religijną. "Beatrix Cenci" to historia molestowanej przez ojca dziewczyny, poniżanej i zdradzanej żony, rodziny terroryzowanej przez swojego żywiciela, w końcu wynikającej z rozpaczy zbrodni, a później dyskryminacji w tracie śledztwa i sprawy sądowej. Lektura dramatu automatycznie przywołuje skojarzenia z wydarzeniami, o których można również dziś przeczytać w gazetach. Nie chodzi mi o wpisanie dramatu w ramy doraźnej publicystyki, lecz o zahaczenie tekstu w jakimś konkrecie. Właśnie na tym poziomie - wszechobecności tragedii rodzącej się w "domowych pieleszach" - dramat wydaje się dużo bardziej "uniwersalny" i bolesny, niż jako przypowieść o duszy i moralności. Aż się więc prosi, by reżyser potraktował ten wątek z takim samym namaszczeniem jak to uczynił w przypadku motywu antykościelnego i intertekstualności dramatu.

Nawiązania do Szekspira zostają tu przełożone na zapożyczenia z różnych współczesnych inscenizacji. Sterujące zbrodnią Furie w butach na obcasach kojarzą się od razu z wiedźmami-transwestytami z "Makbeta" Mai Kleczewskiej. Chodząca wciąż w sukni ślubnej Beatrix to chyba odwołanie do Katarzyny z "Poskromienia złośnicy" Krzysztofa Warlikowskiego. Aranżacja przestrzeni zbudowanej z wysuniętego w stronę widowni drewnianego podestu zwieńczonego dwoma metalicznymi kolumnami oraz ustawionych po bokach podestu krzeseł dla widzów jest niemalże cytatem z "Bachantek" Warlikowskiego. Poza tym, transowa muzyka i wszechogarniające ciemności wydają się zainspirowane właśnie tą realizacją dramatu Eurypidesa. Ten trzeci kontekst wprowadza właściwie w zamysł całego spektaklu. Jak Warlikowski w swoim spektaklu przeciwstawiał jednostki okrucieństwu boga, tak w "Beatrix Cenci" Maciej Sobociński próbuje przeciwstawić ludzi wszechwładnej instytucji kościoła. Kościół jednak okazuje się z jednej strony władzą totalitarną, z drugiej, niemoralną, bo nad sprawiedliwością stawia prywatne interesy. Księża mają dzieci, które chronią przez wymiarem sprawiedliwości, są przekupni, kierują się żądzą seksualną.

Niemoralność takiej władzy najlepiej pokazuje kontrast między sytuacją Beatrix (Dominika Bednarczyk) a Giano (Radek Krzyżowski). Giano - choć zabija brata (Padre Negri - Marcin Kuźmiński) nie w samoobronie, jak Beatrix, tylko z czystej wściekłości i woli zemsty za to, że wydał pod sąd jego ukochaną - zostaje ocalony, ponieważ jest synem kardynała. Masakra dokonana na rodzinie Cencich ma mieć natomiast wymiar demonstracyjny i zastraszający. Cały proces rozegrany na oświetlonej scenie i widowni, prowadzony przez Wielkiego Inkwizytora (Grzegorz Mielczarek), a nadzorowany przez kardynała Orsiniego (Sławomir Rokita). Jego społeczną demonstracyjność podkreślają przeprowadzane na żywo rejestracje z sądu wyświetlane na tylnej ścianie sceny. Ciekawie zaznacza się tu, jak ta zepsuta od środka instytucja przerzuca winę na pojedyncze jednostki, doprowadzając do jej uwewnętrznienia. W ostatniej scenie, w której ksiądz mówi Giano, że papież chciał podpisać uniewinnienie Beatrix, ale na wieść o jego zbrodni, zrezygnował, ma na celu obwinienie Giano o śmierć jego kochanki Wydobywa jednak "edukacyjny" wymiar egzekucji i arbitralność sprawiedliwości sprawowanej przez instytucję kościelną. Koncept takiego zderzenia jednostki z instytucją jest bardzo ciekawy i trafny, problem w tym, że demonstrując władzę kościoła zapomniano w tej realizacji o jednostkach, więc do zderzenia dochodzi jedynie teoretycznie. Aktorzy zamiast grać - recytują. Ubrani w kostiumy "z epoki", usztywnieni teatralną konwencją, są zupełnie papierowi. Ich sprawa wraz ze sprawą postaci ginie w gąszczu wypowiadanych z namaszczeniem, ale wydaje się, że bez głębszego zrozumienia poetyckich fraz i w scenicznych efektach (ruchome platformy i projekcje), lub w "efektownych", ale nic nie wnoszących scenach (rozlewania farby, wszechobecnych dziewczynek biegających w sukniach komunijnych itp.). Przy takim oczyszczeniu z ludzkich emocji i gestów, spowolniony rytm spektaklu nigdy nie prowadzi do wybuchu, nie osiąga punku kulminacyjnego i nie buduje niczego oprócz wszechogarniającej nudy i miałkości. W rezultacie teatr okazuje się równie antyhumanistyczny, jak zobrazowany w nim kościół. Trudno też oburzyć się niesprawiedliwością instytucji kościoła, kiedy krzywdzone przez niego postaci nie posiadają ani jednego ludzkiego rysu i wzbudzają jedynie obojętność i irytację. W rezultacie spektakl tylko potwierdza mity o rzekomej hermetyczności twórczości Słowackiego - w przypadku tego dramatu zupełnie nieadekwatne.

Nie mam nic przeciwko inspiracjom, a nawet cytatom z innych spektakli, kiedy służą stworzeniu jakiejś oryginalnej jakości. Inspiracja Warlikowskim słynącym z dojmujących, świeżych, bolesnych, przełamujących społeczne tabu realizacji klasyki w przypadku "Beatrix Cenci" wydaje się właściwym drogowskazem. Tyle, że spektakle Warlikowskiego nigdy nie tracą ze wzroku człowieka, wręcz przeciwnie - to on, jego tragedia, cierpienie, opresja i dyskryminacja, jakiej podlega, stoją w centrum jego spektakli. Poza tym Warlikowski wystawia dramaty klasyczne z perspektywy człowieka współczesnego. Podobnie czyni przywołana w spektaklu Kleczewska. Mam wrażenie, że gdyby Sobociński zainspirował się właśnie tym aspektem ich twórczości, a nie formą zewnętrzną - to miałby szansę stworzyć naprawdę przejmujący i ważny spektakl. Tekst na pewno daje takie możliwości Ale Rok Słowackiego jeszcze trwa - wypada więc czekać ufnie i cierpliwie na bardziej trafione realizacje tego i innych tekstów naszego Wieszcza.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji