Artykuły

Dżuma w Casablance

"Dżuma" w reż. Marka Fiedora w Teatrze im. Jaracza w Łodzi. Recenzja Renaty Sas w Expressie Ilustrowanym.

Tylko dwa teatry podlegają Urzędowi Marszałkowskiemu i jakoś nie dogadały się co do daty premier. W minioną sobotę i opera (znakomita "Lukrecja Borgia"), i "Jaracz" wystąpiły z nowościami.

"Dżumę" oglądałam podczas niedzielnego spektaklu. To przedstawienie wypchane racjami słusznymi i głęboko słusznymi. Łopatologia i cała kadź moralnego sosu. Reżyser chce się rozprawić z wszystkimi "wrzodami" i "gorączką" ludzkiej podłości. Z offu płynie tekst o tym, jak wrzody przecinać, co robić, gdy śmiertelna epidemia kosi kolejne ofiary. Piorunująca metafora. Na końcu dwie ze sceniczych postaci zamierzają się wykąpać, czytaj: zmyć z siebie zło, dokonać oczyszczenia. Dosadniej kropki nad "i" postawić się nie da...

Powieść Alberta Camusa na pewno nie jest tylko materiałem do interpretacji na lekcjach polskiego, ale wypreparowanie z niej treści mających ładunek emocjonalny i rangę metafory okazało się poza zasięgiem autora scenariusza i reżysera Marka Fiedora. Ze zbyt łatwą dosadnością chce przekonywać, że zło nas osacza, że tych wrzodów do przecinania jest nieskończenie wiele, że w gruncie rzeczy żyjemy w izolacji i pod presją. Realizator wypreparował całą serię obrazów wyjętych z powieści, by niemal wideoklipowym sposobem potwierdzić tezę: zło jest złe...

I w gruncie rzeczy, nie powinno mu się nawet czynić zarzutu, bo jest konsekwentny w kroczeniu od oczywistości, do oczywistości. Camus pisał "każdy artysta przykuty jest do galery epoki". Fiedor przykuł się z nadmierną determinacją. Nie można mu też odmówić staranności we wpisywaniu wszelkich prawd w ciekawy plastyczny kontekst (scenografia - Monika Jaworowska). Na scenie jest cały codzienny ludzki kosmos - ulica, szpital, bar, dom, kościół i kino, a w nim nieustannie powtarzana "Casablanka". Po półtoragodzinnym obcowaniu z "Dżumą", widz wychodzi ze znajomą melodią filmową w uszach i przeświadczeniem, że dżuma zapanowała w Casablance.

A aktorzy? Trzymają właściwy sobie poziom. Andrzej Wichrowski jest przekonujący jako dr Rieux, lekko przerysowany handlarz Cottard to Michał Jarmicki. Jako dziennikarz Rambert - Robert Latusek próbuje podkreślać, że jest nie z tego świata, nonszalancki obcy to Dariusz Siatkowski, moralizatorskim jezuitą jest Bronisław Wrocławski. I jeszcze Bogusława Pawelec, Mariusz Jakus. Niby wszystko jest jak należy, a... nie jest.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji