Artykuły

Każdy kocha Opalę

Trójka fabrykantów fałszy­wych perfum rozprowadza­nych pod nazwą "Pułapka na mężczyzn", nastawia z kolei pułapkę na starą śmieciarka Opalę, aby zgładziwszy ją zdobyć 30 tys. dolarów, na jaką to sumę ubezpieczyli oni swoją gospodynię.

Oto krótka treść sztuki amerykańskiego pisarza Johna Patricka "Każdy kocha Opa­lę". Reprezentuje ona ten rodzaj popularnej dziś dramaturgii, który jedni określają jako sztukę sensacyjną inni jako "dreszczowiec", a inni jako... trawestaje bajki, w której zamiast potwornych demonów bohaterami są jesz­cze bardziej źli ludzie, a w finale w zastępstwie dobrotli­wej wróżki, zjawia się mądry i dzielny policjant, ratujący w ostatniej chwili ofiarę złych sił...

W zasadzie jesteśmy przy­zwyczajeni, że w sztuce tego typu autor kojarzy zręcznie momenty grozy, makabry i hu­moru. Tu jednak gamę kolo­rystyczną i emocjonalną ze­stawiono znacznie bogaciej. Naturalistyczną całość "Opa­li" owiewa bowiem dyskret­na mgiełka poetyczności, a przede wszystkim wzbogaca humanistyczna myśl, ustala­jąca w pewnym sensie war­tość tego ,,kryminału" czy dreszczowca. John Patrick nie miał bowiem zamiaru zmasowania sensacji li tylko dla sensacji, ideą przewodnią sztuki jest udowodnienie, że "dobroć jest jak kropla wo­dy, która jeśli da się jej czas, skruszy skałę".

Jako postać centralną wpro­wadził autor Opalę Kronkie, słoneczną choć zdziwaczałą śmieciarkę, którą los zetknął z ludźmi o całkiem odmien­nej mentalności i moralności, przy czym ze zderzenia owych odrębnych postaw i wartości etycznych wyniknęły potem, sprawy bardzo osobliwe. W jej też końcowym toaście "pi­ję zdrowie ludzi dobrych i ludzi... złych!" zamknął autor humanistyczne credo swojej sztuki.

Opala na scenie Teatru Roz­maitości, w interpretacji Ma­rii Kozierskiej, szczera i wia­rygodna, rozbrajała nas swo­im naiwnym optymizmem, za­skakiwała wygłaszaniem mą­drych aforyzmów w rodzaju "brzydkie kobiety nie muszą się martwić, że stracą urodę" - przede wszystkimi jednak w sposób często wzruszający demonstrowała, jak w cieple jej dobroci topnieją powoli cynizm i zbrodnicze instynkty całej trójki, czyhającej na jej życie: Glorii Gulock (Barbara Wałkówna) - dziewczyny o ptasim móżdżku lecz w gruncie rzeczy niezłej, wykolejo­nego inteligenta Bradforda Wintera (Bohdan Wróblewski) oraz szefa Salomona Bozo (Kazimierz Talarczyk).

W scenie pierwszej, na pre­mierze prasowej, trójka ta jak gdyby walczyła z pewny­mi oporami, naginając się do konwencji sztuki sensacyjnej. Jednakże już w następnych scenach niedomogi te zniknę­ły - i to bezpowrotnie. Arty­ści odzyskali pewność siebie, swobodę gestu i słowa, intry­gując nas, bawiąc, wzrusza­jąc.,, i zdobywając. dobrze za­służone brawa, z których część należy się reżyserowi Marii Kaniewskiej za konse­kwentną logikę spektaklu, je­go właściwy rytm i klimat.

Sceny z Doktorem sprawia­ją wrażenie epizodów luźno nieco związanych z całością sztuki. Przypominają one ra­czej bardzo zabawny skecz. Mieczysław Szargan (nowy na­bytek Teatru Jaracza) rolę prowincjonalnego eskulapa ujął wyraziście, w sposób ko­mediowy, bez przechyłów w stronę farsy.

Dzielny i opiekuńczy poli­cjant (Bogumił Antczak) po­stawą swoją zdobył sympatię nie tylko staraj Opali, ale i całej publiczności.

Henri Poulain skomponował dla sztuki Johna Patricka naturalistyczną scenografię. Funkcjonalnie zagracił scenę, słu­sznie unikając jednak niepo­trzebnych tu udziwnień.

W sumie: każdy zadowolony jest z "Opali".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji