Artykuły

Łódź. Ewa Pilawska o przejmnościach i nieprzyjemnościach festiwalu

- Jedyną nieprzyjemną rzeczą jest wiadomość, którą otrzymałam zupełnie niedawno: o pozbawieniu festiwalu 100 tysięcy złotych, a więc dwóch trzecich dotacji, którą przyznał nam w ubiegłym roku pan prezydent Jerzy Kropiwnicki - mówi Ewa Pilawska, dyrektor Teatru Powszechnego w Łodzi i Festiwalu Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych.

Ewa Pilawska [na zdjęciu]: - Opracowałam projekt rozwoju festiwalu o aspekt międzynarodowy w ramach unijnych funduszy, jednak do jego realizacji potrzebna jest zdecydowana opieka miasta

Michał Lenarciński: Niebawem początek już jedenastego Festiwalu Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych. Co jest przyjemnego, a co nie, podczas jego organizacji?

Ewa Pilawska: - Repertuar festiwalu pozostawiam do oceny widzów. Dobierając go chciałam, by poprzez prezentowane spektakle dać wypowiedź teatru na temat potrzeb naszego ducha, naszego uwikłania w zewnętrzną stronę życia. Układanie repertuaru to zawsze przyjemna część pracy nad festiwalem.

Bo bywanie w teatrze jest przyjemnością...

- Oczywiście. Nawet jeśli ogląda się mniej udane przedstawienia.

A co doskwiera organizatorom?

- Jedyną nieprzyjemną rzeczą jest wiadomość, którą otrzymałam zupełnie niedawno: o pozbawieniu festiwalu 100 tysięcy złotych, a więc dwóch trzecich dotacji, którą przyznał nam w ubiegłym roku pan prezydent Jerzy Kropiwnicki. Nie uda się więc to, co zaplanowałam i zrealizowałam już rok temu. Mam na myśli otworzenie festiwalowego okna na świat: rok temu gościliśmy teatr z Pragi ze spektaklem Petra Zelenki, w tym roku chciałam zaprosić zespół angielski, byśmy mogli w Łodzi zetknąć się z osławionym angielskim aktorstwem. Niestety, nie będzie to możliwe.

Prezydent jakoś nie ma dobrej ręki do teatru: w "Nowym" kłopoty od dwóch lat, teraz wobec "Powszechnego" nie dotrzymuje publicznie złożonej obietnicy...

- Co do "Powszechnego" to ja tak nie myślę. Za sprawą pana prezydenta Kropiwnickiego w zeszłym roku festiwal po raz pierwszy miał "ludzką" dotację. To z Wydziału Kultury przyszła informacja, że dotacja wyniesie w tym roku 50 tysięcy złotych.

Może powinna pani zwrócić się do prezydenta?

- Myślę, że pana prezydenta nie należy wszystkim niepokoić, wszak ma resortowych zastępców, którzy czuwają nad rozwojem wydarzeń artystycznych w naszym mieście. To wydziały dzielą i tną dotacje. Mam natomiast nadzieję, że pan prezydent przyjmie nasze zaproszenie do otwarcia festiwalu.

Swoją drogą, dysponując tak skromnymi środkami, jak organizuje pani festiwal, na którym jako jedynym w Polsce prezentują się dwie sceny narodowe i kilka najważniejszych spektakli z całej Polski? O ile wiem, dotacja na katowicki festiwal "Interpretacje" wynosi około pół miliona złotych.

- Możliwość organizacji zawdzięczamy wszystkim naszym sponsorom, Ministerstwu Kultury, także Loży Przyjaciół Teatru Powszechnego, dzięki pomocy której możemy realizować własne spektakle. No i oczywiście dzięki sprzedanym biletom. Do tej pory mogliśmy także nieodpłatnie korzystać z hotelu Urzędu Miasta, to bardzo ważne dla nas wsparcie.

Widzowie muszą jednak kupować dość drogie bilety: najdroższe kosztują 130 złotych.

- A najtańsze 22 złote. Aktorzy łódzkich scen, studenci szkoły filmowej, teatrologii mogą kupować wejściówki po 10 złotych. No cóż, gdybyśmy mieli więcej pieniędzy, moglibyśmy obniżyć ceny. Nie mogę jednak dopuścić, by z budżetu teatru dokładać do festiwalu, bo zbankrutowałby teatr. Finansowo to muszą być dwie odrębne instytucje. Moim marzeniem jest, by spektakle festiwalowe były powszechnie dostępne.

Festiwal Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych wyzwolił się z czeladnika na mistrza: już nie jest tak, że teatry zastanawiają się, czy przyjąć zaproszenie, ale wręcz zainteresowane są, by pokazać się w Łodzi. Co dalej? Czy może być jeszcze coś więcej?

- Chciałabym prezentować spektakle kameralne, co uniemożliwia nam w tej chwili brak małej sceny, i kontynuować to, co rok temu zaczęliśmy, a dziś stało się niemożliwe: zapraszać teatry z zagranicy. Wszak nasz festiwal stał się jednym z najważniejszych festiwali teatrów dramatycznych w Polsce. Opracowałam projekt rozwoju festiwalu o aspekt międzynarodowy w ramach unijnych funduszy, jednak do jego realizacji potrzebna jest realna i zdecydowana opieka miasta.

Jury się nie zmieni?

- Nie. Nagrody przyznawane będą jak zawsze przez publiczność. Nagroda od widzów jest potwierdzeniem sensu uprawiania zawodu reżysera i aktora.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji