Artykuły

Jacy wchodzimy do Unii?

"Wesele" w reż. Bogusława Semotiuka w BTD w Koszalinie obejrzała Marta Pisera.

Stanisław Wyspiański twierdził, że bohater teatralny musi być współczesny, sam zaś teatr powinien brać na wędkę problemy współczesności. Bogusław Semotiuk, reżyser "Wesela" - najnowszej premiery BTD - rad mistrza posłuchał. Zarzucił wędkę. Haczyk sięgnął dna. Pełnego narkomanów, egoistów, cyników, zadufanych w sobie mieszczuchów i techno-pozerów. Zarzucił jeszcze raz. Trafił na barwne wiejskie łowisko, rojące się od czasem naiwnych, czasem poczciwych, zawsze szczerych, czerstwych, impulsywnych i prostych ludzi. Zarzucił raz jeszcze. Wyłowił bujających w obłokach prostaków i oderwanych od rzeczywistości poetów. Oto goście współczesnego "Wesela".

Sztuka wyreżyserowana przez B. Semotiuka łamie wszelkie konwencje. Nie rozgrywa się na scenie. Sceną jest cały teatr, głównie widownia. Ubrani w ludowe stroje Gospodarz i Gospodyni (Ireneusz Kaskiewicz i Halina Ziembińska) witają widzów tuż przy drzwiach teatru. Wraz z grajkami kapeli podwórkowej proszą ich na pokoje.

A oto umowny początek weselnej zabawy. Muzykant (Adam Biernat) wbiega na widownię. Ucieka przed rozwścieczonym Czepcem (Wojciech Rogowski).

Ustrzeleni przez pijanego amora Kasper i Kasia, szukają dla siebie ustronnego miejsca. Spragniony kobiety Poeta (Bogusław Semotiuk) i kokietka Maryna (Żanetta Gruszczyńska-Ogonowska) bezwstydnie wodzą się na pokuszenie...

Akcja dramatu dzieje się obok widzów, przed widzami, nad ich głowami (na balkonie). Czyni z nich podglądaczy. Ci uważni, szybko rozpoznają w towarzystwie zaproszonym na wesele, współczesnych sobie biesiadników. Panna Młoda (Agnieszka Grzybowska) i pisze do Pana Młodego (Marcel Wiercichowski) miłosne SMS-y, Haneczka (Jadwiga Możdżer) tapiruje włosy, żuje gumę i podskakuje w rytm techno-wrzasku. Pozer Dziennikarz (Piotr Krótki) błyska po oczach weselników fleszem aparatu fotograficznego. Czepiec (rewelacyjnie gra tę rolę Wojciech Rogowski) żłopie wódę na umór, awanturuje się, ręce aż palą mu się do bijatyki. Sztywna i wyniosła Radczyni (Agnieszka Ćwik) wlewa w siebie morze drinków. Wypisz, wymaluj, współczesne jarmarczne weselicho! Czy powinno dziwić, że narkotyki też się na nim pojawiają?!

Wydłużająca się w nieskończoność scena z pijanymi i naćpanymi młodymi weselnikami: Kasprem i Jasiem (Albert Osik) prowokuje pomruk widowni. Jej starsza część ma wyraźnie dość nieprzytomnych, pogrążonych w narkotycznym transie weselników. Oburzenie, niesmak, zażenowanie... Oto reakcje publiczności. Ale byli też tacy, co komentowali: prawdziwe!

I kolejne zaskoczenie. Pięknem. Z chwilą, gdy na scenie pojawia się Rahela (rewelacyjnie gra ją Marta Klubowicz) czas staje w miejscu. Uwodzicielska, zmysłowa Żydówka, zapierająca dech w piersiach femme fatale - gra słowem, spojrzeniem, bawi się ciszą, bawi się mężczyzną, Poetą. Rozmowy tych dwojga są ozdobą tej sztuki. Dopełnia je piękna muzyka (autorstwa Zygmunta Koniecznego), grana na żywo przez sekstet smyczkowy Filharmonii Koszalińskiej. To najsmaczniejszy deser na tym weselu.

Na parę młodych patrzy się z przyjemnością, gdy okazują sobie uczucie. I ze współczuciem, gdy podpity Pan Młody zdradza pociąg do innych sukienek.

Reżyser nie zrobił przedstawienia, by wyłożyć młodym widzom sens szkolnej lektury. Zrobił je dla tych, którzy ten znakomity, utkany z symboli dramat już znają. I potrafią czytać symbole. A od tych aż się tu roi.

Koszalińskie "Wesele" obnaża mentalne, obyczajowe i obywatelskie niedostatki współczesnego Polaka. Tak jak chciał Wyspiański, przedstawia naród w ważnej dla nas chwili. Jednak nie przed narodowym zrywem, walką o śmierć i życie. Galeria cudacznych postaci, jawi się nam na drodze do Unii Europejskiej. - Sztuką stawiam pytanie, jakich nas ta Unia bierze? Jacy i z czym do tej Unii wchodzimy? - puentuje swoje "Wesele" B. Semotiuk.

To multimedialne widowisko (wspomagane filmem i grafiką), korzystające z dobrodziejstw scen symultanicznych (np. tych z udziałem widm), zrobiło na mnie ogromne wrażenie. Zaskakiwało znakomitym łączeniem słowa XX-wiecznego dramatu z sytuacjami żywcem przeniesionymi z ulicy XXI wieku (np. słowa "rację mos" padają w chwili, gdy ćpun wyjmuje ćpunowi z kieszeni działkę - czytaj: rację - narkotyku). Wstrząsało. Głównie w przejaskrawionych scenach z naćpanymi weselnikami. Zachwycało. Przypominało piękno wymierającej gwary polskiej. Ujmowało znakomitą muzyką. Cieszyło strojami (autorstwa Zofii de Ines). Wreszcie bawiło - ponadczasowym humorem Wyspiańskiego. I wpadkami. O jednej wspomnę. Podczas premiery projektor filmowy nawalił właśnie wtedy, gdy weselnikom pojawił się Wernyhora. Duży napis "No signal" ("Nie ma sygnału"), jaki zamiast ducha wyświetlił się na ekranie, przez chwilę zwiastował zatrważającą przyszłość Polski...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji