Artykuły

Głupi Jakub

Po szaleństwach współczesnego teatru, po przedstawieniach najmłodszej generacji reżyserów, po "Kordianie" Hanuszkiewicza, po spektaklach amerykańskiego "Bread and Puppet Theatre", po Calderonie, po Szekspirze, po Witkacym i po Różewiczu, po Szajnie, Swinarskim i Grotowskim oglądamy tego "Głupiego Jakuba" ze zdumieniem. Koronkowa serweta na stole, zwykłe, stylowe w swej secesyjnej brzydocie fotele, drzwi i okna tam, gdzie normalnie drzwi i okna bywają, słowa przylegające do działań, działania związane z akcją, kostiumy, które bez trudu pozwalają odgadnąć daty wydarzeń scenicznych, logiczna i zrozumiała opowieść o miłości, ambicji, małżeństwie i domniemanym ojcostwie - wszystko jest tu zadziwiające, wszystko jest inne niż normalnie, wszystko różni się w zaskakujący sposób od obiegowych standardów teatralnych.

I Rittner i scenografia Władysława Daszewskiego, i praca reżyserska Jana Świderskiego, i aktorzy, ze świetną kreacją Jana Świderskiego (szambelan), ze znakomitymi rolami Anny Seniuk (Hania), Andrzeja Seweryna (Jakub), Bogdana Baera (Teofil), Barbary Rachwalskiej (Katarzyna), z udziałem Krystyny Borowicz, Józefa Kosteckiego, Bogusza Bilewsklego, Izabelli Olejnik, Jerzego Moesa. I gra w domino, która jest grą w domino, a nie metaforą, i spożywanie śniadania, i pojedynek, i rozmowy o gospodarstwie, które to znaczą, co znaczyć mają, i pachnące za oknami lipy, i miłość, która jest po prostu miłością...

Trzy lata temu nazywano by to przedstawienie tradycyjnym. Wiedziano jeszcze wtedy, gdzie przebiega granica między "starym" i "nowym" teatrem, z szacunkiem ale bez entuzjazmu odzywano się o sztuce dbającej o realistyczną solidność, spory entuzjazm budziło to wszystko, co nazywano "nowoczesnym" teatrem. Dziś z pewnym zażenowaniem operujemy słowami "tradycyjny" i "współczesny", przymiotnik "nowoczesny" (w sztuce) zniknął już prawie całkowicie. Nie ma pewności, czy za lat kilka nie Ionesco, a właśnie Rittner nie stanie się powszechnym ideałem. Jeżeli w ogóle można jeszcze mówić o ideałach. Siedząc dziele współczesne Strindberga, albo Przybyszewskiego wszystkiego można się spodziewać.

Okaże się wtedy, że większą wagę od bujnej, niepohamowanej wyobraźni ma mistrzostwo realizacji artystycznej. Że szansą dla teatru żywego jest nie genialny pomysł i generalne przenicowanie dramatu, ale fachowość, rzemiosło (bez prymitywnego młotka i piły), świadomość efektu artystycznego. Zmieni się wówczas raptownie porządek notowań teatralnych, to, co dotąd było dziwactwem (skromny, nieefektowny teatralnie, mistrzowski aktorsko Rittner) zajmie miejsce tego, co teraz zwykłe i codzienne (bujny scenicznie, szokujący obrazami i metaforyka Różewicz). Póki co, oglądajmy to zdumiewające, świetne i rzadkie w swej skromności przedstawienie w "Ateneum", z koncertową rolą Jana Świderskiego, z zespołem aktorów, którzy znają swój fach, swe rzemiosło i swą sztukę. Powoli zapominamy, że to również jest teatr...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji