Artykuły

Śmiech oślepiający

Najpierw była obawa, czy za­proszonemu przez "Gazetę Wyborczą" i Stary Teatr zespołowi Andrzeja Dziuka uda się przenieść pod Wawel tę, cho­ciaż trochę kabotyńską i efekciar­ską, jednak ujmującą atmosferę zakopiańskiego teatru. Udało się.

Przychodzących widzów w drzwiach witał sam szef zespo­łu, po foyer krążyli ukostiumowani aktorzy, a połysk werniksu na nobliwym portrecie Modrze­jewskiej przyćmiły dwa odpowie­dnio miniaste portrety Witkacego. Dalej też było dobrze. Jako pier­wsze przedstawienie pokazano stary, sprawdzony i szeroko do­ceniony "Wielki teatr świata" Cal­derona.

To prosty, piękny, alegoryczny spektakl "Teatr odpowiedzialno­ści" - jak nazwał go ks. Tisch­ner - odpowiedzialności za swo­ja rolę w świecie, a przy tym bar­wny, roztańczony i rozśpiewany, szary, spopielały i zadumany - po prostu żywy. I tylko świeżości przydały mu zmiany obsadowe, m. in. Andrzej Dziuk oddał swo­ja rolę Autora-demiurga młodemu aktorowi, Tomaszowi Wysoc­kiemu, a ten stanął na wysokości zadania, a może jeszcze wyżej...

Toż tym dotkliwsze było potem spotkanie z "Sonatą b" Witkace­go. "Prawdziwe zdarzenie w Mordowarze" (tak brzmi podtytuł sztuki), okazało się trochę nudne, trochę pretensjonalne, tanie i głośne. Może jeden Piotr Dąbrowski był na scenie tak zwyczajny, że po prostu rozbrajał. Natomiast ca­ła kaskada efektów i efekcików dodana do tych przewidzianych już przez Witkacego bynajmniej nie przysłużyła się spektaklowi.

Natomiast na koniec pokazano seans dadaistyczo-surrealistyczny "Cabaret Voltaire". W ciasnej salce przy ul. Warszawskiej za­aranżowano kawiarniano-kabaretową atmosferkę. Na stolikach czekał na gości-widzów koktajl i... marchewka, rozświetlone aba­żury lamp uprzytulniały wnętrze, a ze sceny serwowano dość sier­miężny surrealizm przeplatany skeczami, dla których inspiracją były reklamy telewizyjne i wy­stępami dwóch tzw. młodzieżo­wych grup grająco-ryczących.

Na szczęście na tej samej sce­nie znalazł się wspaniały, fine­zyjny Andrzej Jesionek wraz ze swoimi kobietami, które "powin­ny mieć czerwony płaszcz..." i wzbudzając "oślepiający śmiech" przesłonił wszystkie, inne niedo­mogi przedstawienia.

Tak więc różnorodność tego, co pokazali goście z Zakopanego by­ła duża i to zarówno pod wzglę­dem repertuarowym, formalnym, jak i jakościowym. Jedno było tylko niezmienne - sposób po­zyskiwania widza. Zawsze tak samo zabawowy i... skuteczny.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji