Dzieci Arbatu
Wraz z premierą "Dzieci Arbatu" Anatolija Rybakowa, przełamała się jakby zła passa Teatru Małego, który niegdyś za dyrekcji Adama Hanuszkiewicza był jednym z najchętniej odwiedzanych teatrów Warszawy. Spektakl ten - przy widowni wypełnionej do ostatniego fotela nie tylko przez premierowych gości, ale i przez przezornych widzów, którzy wcześniej wykupili bilety w kasie - w dużej mierze widownię tę zawdzięczał wydanej w 1987 roku w ZSRR głośnej powieści pod tym samym tytułem. Uzasadniona więc jest ciekawość jak wygląda .adaptacja "Dzieci' Arbatu" na scenie teatralnej.
Sztuka wystawiona w Teatrze Małym została oparta na adaptacji Siergieja Kokowkina, według której "Dzieci Arbatu" grane są w Związku Radzieckim. Na język polski bardzo zręcznie przełożyła ją Gracjana Miller-Zielińska.
Przedstawienie w Teatrze Małym wyreżyserował dyrektor tego teatru Jerzy Krasowski. Reżyser bardzo trafnie pod względem scenicznym ustawił Stalina, centralną postać sztuki. Jednakże nie w jej wątku dramatycznym, w którym na pierwszym planie jest młodzież, właśnie "dzieci" Arbatu. A z "dziećmi" ma reżyser sporo kłopotu, mimo że grają je ludzie młodzi, zdolni i urodziwi. Podkreślam "grają", gdyż w tym właśnie tkwi słabość spektaklu. Młodzież na scenie w tej sztuce robi takie wrażenie, jakby reżyser nie miał dla niej przekonywającej wizji zachowań pokolenia młodzieży lat trzydziestych w ZSRR, albo uległ spontanicznej brawurze, jaką często proponują młodzi aktorzy liczący tylko na własne siły.
W takim ustawieniu ról zamazał się przejmujący dramat młodego prostolinijnego i nieco naiwnego romantyka tamtych czasów, studenta Saszy, usuniętego z uczelni za satyryczne teksty w gazetce ściennej. Zbladły także wyraziste, charakterystyczne postaci jego kolegów z uczelni. To z kolei osłabiło wymowność postaci Stalina, mimo że jest ona niezwykle sugestywnie kreowana przez Gustawa Krona.
Od siebie powiedział reżyser, że "stalinizm to nie tylko terror, więzienia i obozy, zsyłki i zabijania". To także "zaprogramowanie człowieka". Dodajmy, że procesowi urabiania ludzi na stalinowską modłę oraz konsekwencji tego działania poświęcona jest właśnie sztuka A. Rybakowa. I jeżeli nawet jej sceniczny kształt nie w pełni jest udany, to ciekawość widzów dla "Dzieci Arbatu" jest na tyle rozbudzona że wystarczy, aby zapewnić frekwencję przedstawieniom w Teatrze Małym na długie miesiące.