Artykuły

Długo, pokrętnie, ale konsekwentnie

W garniturze, specjalnie kupionym na wczorajszą uroczystość, Ola Cwen odebrała Złotą Maskę. Ma 28 lat i jest najmłodsza aktorką opolskiego teatru dramatycznego, która dostała to wyróżnienie.

Do późnego popołudnia nie wiedziała, jak powinna się zachować, komu i jak podziękować. Publiczny występ, w którym zamiast mówić językiem postaci, musi coś powiedzieć od siebie, jest dla niej niezwykle stresujący.

Od Kopciuszka do Dziecięcia

Jako maturzystka LO w Głubczycach (profil biologiczno-chemiczny) została laureatką ogólnopolskiej olimpiady filozoficznej. Indeks na wszystkie uczelnie w kraju, wyjąwszy artystyczne, politechniczne i medyczne, miała w kieszeni. W tej nader komfortowej sytuacji zdawała do szkoły aktorskiej w Warszawie. Najlepiej zapamiętała to, że przewróciła się, wychodząc przed komisję. - Potem nie zobaczyłam siebie na liście przyjętych, więc w amoku wyszłam z uczelni

- wspomina. Kilka miesięcy później dowiedziała się, że była pierwsza na liście rezerwowych. Gdyby się odwołała, zostałaby przyjęta. Wtedy jednak uczyła się już w studium aktorskim w Krakowie.

- To też dziwna historia. Był 10 lipca, jechałam do Opola porozmawiać

o przyjęciu na jakieś studia na uniwersytecie. W autobusie zobaczyłam ogłoszenie, że od dwóch dni trwają egzaminy do studium w Krakowie. Zadzwoniłam tam, poprosiłam, by na mnie poczekali. Wsiadłam w pociąg

i zdążyłam dojechać - opowiada. Zdała.

Nauka była płatna, więc zarabiała, grając w bajkach w okolicznych domach kultury. - To nie była pierwszyzna - śmieje się. - Jako sześciolatka wygrałam w Głubczycach casting do roli Kopciuszka. Suknia balowa była sukienką komunijną mojej starszej koleżanki. Ale czułam się w niej wspaniale, jak w krynolinach.

W Krakowie jeden z wykładowców - Szymon Kuśmider, aktor Starego Teatru - zdopingował ją do porzucenia myśli o studiach. - Idź na scenę - mówił do mnie. - Po co ci papier "dupochron", zawodu nauczysz się w teatrze - przekonywał.

Adam Sroka, ówczesny dyrektor Teatru im. Jana Kochanowskiego, zaprosił ją w 1997 roku na rozmowy. Mogła pojechać też do Anny Augustynowicz do Szczecina lub do Zakopanego do Andrzeja Dziuka. - Wybrałam Opole, bo było najbliżej domu. Spotkanie ze Sroką było moim najgorszym życiowym egzaminem teatralnym. On mnie przetarzał po scenie, zadając etiudę za etiudą. Kiedy przez to przebrnęłam, przekonywał, że zawód aktorki jest nie dla mnie. Pytał, po co mam orać sobie psychikę - wspomina.

Ale przyjął ją i zaproponował role Dziecięcia, Rózi i Dziewczyny w spektaklu "Dziady, czyli Młodzi Czarodzieje". Rok później przedstawienie zdobyło Grand Prix 23. Konfrontacji Teatralnych Klasyka Polska.

Tytan pracy w odstawce

Po rolach m.in. w: "Dziadach", "Balladynie", "Matce" i "Niewinnych"

("Supersezon, przechodziłam z realizacji w realizacje") nastała cisza. W teatrze drugi rok dyrektorował Bartosz Zaczykiewicz. Żadnych ciekawych, ambitnych propozycji. - To był moment, kiedy poczułam się odstawiona na bok. W garderobie dziewczyny mi tłumaczyły, że każdy aktor musi przez to przejść, ale to było przykre i trudne. Takie historie odbijają się na psychice, a przecież psychiką głównie pracujemy - mówi.

Nie chciała biernie oczekiwać na propozycje, które pod okiem reżysera pozwoliłyby się jej rozwijać. - Sama pracowałam - mówi. W szkole teatralnej we Wrocławiu ćwiczyła impostację głosu. Zafascynowana Grotowskim jeździła na warsztaty prowadzone przez jego uczniów. Jeden z nich opracował jej indywidualny trening aktorski. Wieczorami zamykała się na scenie i ćwiczyła nad głosem i ciałem. Pół godziny treningu dziennie rozwinęło jej sprawność oraz poczucie tempa i rytmu ciała.

Zaczęła też studiować teatrologię na Uniwersytecie Śląskim (w maju broni pracy magisterskiej pt. "Monografia aktorska Ewy Wyszomirskiej") i uczyć się języków - angielskiego, niemieckiego i francuskiego. Zdała egzaminy aktorskie -nie licząc dyplomu aktora dramatycznego, jest aktorem lalkarzem. - Pomogła mi Mariola Ordak-Kaczorowska z naszego teatru lalek. Nauczyła mnie wszystkich technik lalkarskich. Na egzaminie państwowym adepci sztuki lalkarskiej musieli zaprezentować tylko trzy, ja musiałam znać wszystkie - zapewnia. Znalazła się w gronie czterech szczęśliwców na czternastu egzaminowanych. - Praca z laką rozwinęła moje myślenie o aktorstwie. W dramacie przekłada się emocje na siebie, w lalkach - na kukłę. Trzeba przeanalizować czynności, co jest impulsem, co reakcją nań. To trudne - twierdzi.

Rok później (2001 r.) kolejny egzamin, po którym została aktorem dramatycznym. - Nie żałuję, że ta moja droga była taka długa. Mogłam się odwołać w Warszawie, skończyć szkołę, ale nie wiedziałabym tak wiele o teatrze, jak wiem. Nie wzbogaciłabym mojego doświadczenia scenicznego i życiowego - przekonuje.

Kolekcjonerka masek

Na wczorajszą uroczystość nie zaprosiła rodziców. Najtrudniej bowiem gra jej się przed najbliższymi. Był za to Radek Wocial, który skomponował muzykę do "Niepoprawnych", a w "Spokoju w głowie" gra na klawiszach. - To miłość mego życia, ąle jeszcze mi się nie oświadczył - śmieje się Ola.

Miast pierścionka podarował jej skrzypce, bo marzyła o tym, by nauczyć się na nich grać. Ćwiczy systematycznie od roku. Zaś od pięciu lat z okazji Międzynarodowego Dnia Teatru kupuje sobie maskę. Wiszą na ścianie w jej mieszkaniu w Domu Aktora. - W tym roku nie musisz kupować... - sugeruję.

- Niby nie, ale w sklepie na Osmańczyka widziałam taką straszną, demoniczną. I chyba jednak ją kupię - zapowiada.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji