Artykuły

Nadobnisie i koczkodany

Jeszcze się nie pozrastały żebra naderwane w szturmie na sztuki serwowane przez Teatr Stary z Krakowa, jeszcze teatrolodzy i socjolodzy nie zakończyli rozważań, dlaczego młodzież wali na Wyspiańskiego jakby to był Jesus Christ Superstar - a już przybył do Warszawy teatr Cricot 2 prowadzony przez Tadeusza Kantora. I znów koczowisko przed drzwiami wejściowymi, znów telefony, błagania i podchody o bilet. Przy okazji warszawiacy dowiedzieli się, że mają nową gościnną salkę, pyszną na teatr awangardowy, znajduje się ona w dawnej Ujeżdżalni Królewskiej na Podzamczu, w tzw. Arkadach Kubickiego. Trafić tam niepodobna, więc dodatkowe emocje, wewnątrz upał, z drugiego rzędu nic nie widać, poza tym bardzo przyjemnie.

Nikt tak chyba nie czuje Witkacego, jak Kantor, który żonglująt tekstem dosyć swobodnie, wytwarza jednak aurę jakby przeniesioną wprost z "leniwni" Stanisława Ignacego. W obłędnym zgiełku i zamęcie aktorzy pasują się z pozorną piramidą nonsensu, jak lubi określać problemy ludzkości sam autor. Jest w Witkacym jakieś szaleństwo, które daje mu pełną przynależność do naszych czasów. Kantor odbiera to znakomicie, przydając całości własną wizję plastyczną. Przechadza.się on przez cały czas po scenie (?), poważny, w czarnym ubraniu, bez uśmiechu ani drgnienia twarzy, niewidzialnie niemal dyrygując tym pandemonium.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji