Artykuły

Nadobnisie i koczkodany

I znów proszę Państwa, mamy w Krakowie awangardowe wydarzenie artystyczne. Jest nim - jak zwykle - teatr Tadeusza Kantora Cricot 2, który nazywa się Teatrem Niemożliwym Tadeusia Kantora, oraz sam Tadeusz Kantor. Jak zwykle rzecz cała jest do oglądnięcia późnym wieczorem, jak zwykle w piwnicy Krzysztoforów. Jak zwykle oglądnąć najpierw trzeba (a ci co znają obce języki mogą też i przeczytać) liczne plansze z wycinkami prasowymi, zawierającymi zagraniczne pochwały przywiezione przez Tadeusza Kantora i jego ludzi z całej awangardowej Europy. Potem rozpoczyna sic spektakl - jak zwykle oparty na sztuce Stanisława Ignacego Witkiewicza pod tytułem "Nadobnisie i koczkodany".

Utwór ten, jak i inne sztuki Witkacego stanowi zabawną opowieść o przygodach naiwnego młodzieńca, którego liczne doświadczenia życiowe z udziałem pięknych kobiet i pozornie tylko wybitnych przyjaciół doprowadzają do utraty wiary w życie i do śmierci w męczarniach duchowych. Oczywiście wszystko to opowiedziane jest przez Witkacego w ten sposób; że nie wiemy do końca czy akurat nie jest odwrotnie. Tym bardziej, jak zwykle towarzyszy bahaterowi sztuki cały tłum postaci stanowiących naturalne tło podobnych wydarzeń. Wszyscy oni kręcą się po pałacu, gdzie przebywają dwaj filozofujący przyjaciele - Pandeusz Klawistański i Tarkwiniusz Pępkowicz. A z magnetyczna siłą przyciągnęła ich tam demoniczna dama - księżna Zofia z Abencerajów Kremlińska. Cała intryga polega zaś na tym, że demoniczna postanawia rozbić podejrzaną przyjaźń obu panów, aby udowodnić jednemu i drugiemu, iż życie nie jest filozoficznym wymysłem, lecz zwyczajnym świństwem, co jej się w pełni udaje.

Co do TNTK (już chyba nikomu nie muszę tłumaczyć, co ten skrót znaczy), to niestety, nie będą mogli się Państwo napawać do końca przedstawioną tu treścią sztuki St. Ign. Witkiewicza, gdyż Kantor ma Swoją Koncepcję Teatru (S&T),która każę nam raczej zastanowić nad istotą poznania i nad fenomenologią naszego "ja"niż nad konsekwencjami wynikającymi z treści sztuki.Aby ujawnić przyczyny tego stanu rzeczy podam tu Państwu fragment większej całości, mianowicie artykułu W, Borowskiego pod tytułem "Funkcja tekstu w teatrze T. Kantora", którego tekst dołączony jest do programu: "Otóż Kantor, nie dostosowując akcji do tekstu sztuki, co stało się klasyczną metodą teatru europejskiego, nie postępuje również odwrotnie: nie dostosowuje tekstu do akcji, co stało się domeną modernizujących reżyserów. On tekst od akcji oddziela. Ten twórczy postulat niezależności tekstu i akcji nie został nigdzie w teatrze współczesnym poza Cricotem odkryty i zrealizowany".

Dlatego też niestety księżna Zofia, orgiastyczne jej pomysły, cała atmosfera arystokracji i rozwiązłości w tym zagubiony młodzieniaszek - nie zobaczymy z tego wiele... Stąd i moja rada: wybierając się na to przedstawienie trzeba wcześniej kilka dni poświęcić na przeczytanie tekstu sztuki St. Ign. Witkiewicza "Nadobnisie i koczkodany", który jest dostępny w dwutomowym wydaniu jego dramatów (ukazało się właśnie drugie wydanie, które wcale się dobrze nie rozchodzi). Dopiero w odarciu o znajomość tej zabawnej sztuki będzie można się w pełni cieszyć przedstawieniem T. Kantora.

A swoją drogą ileż tam miłych rzeczy. I znani bracia Janiccy, zwani Jamnikami, wsławieni grą w filmie "Ogniem i mieczem", gdzie obsadzili role braci Kiemliczów, a tu są szatniarzami lecz i głównymi animatorami spektaklu, i Jacek Stokłosa, znany eksperymentalny fotografik - jako kardynał, i liczne Osoby, znane prywatnie - tu grają w teatrze, co cieszy, rozczula, działa miło i rodzinnie. Bo też najmilszą stroną tego spektaklu jest to, że czujemy się tam, w tej krzysztoforskiej piwnicy podobnie, jak podczas rodzinnej imprezy, gdzie liczne grono kuzynów i kuzynek postanowiło zabawić się w teatr. I bawią się, jakże tu więc nie klaskać, jakże nie wykrzykiwać: ooo... ta z wąsami toż ta Kazia!, a ten z białą brodą to przecież Tadzio!

Dodajmy Jednak dla sprawiedliwości, że przedstawienie nie wcale amatorskie i obfitujące w doskonale profesjonalne chwyty aktorskie czego żywym przykładem jest Jan Gunter, który-jak się to mówi-daje popisy gry aktorskiej i jest bardzo zabawny. Nie chciałbym co prawda chwalić go zbytnio, gdyż wedle teorii Tadeusza Kantora im gorzej - tym lepiej, więc Gunter im lepszy, tym gorszy być powinien, ale słowo się rzekło...

Jedno tylko martwi-wkrótce TNTK wyjedzie na tournee, gdzie będą go mogli oglądać tylko członkowie zespołu " Mazowsze"znajdujący się równiez na tournee (zespół zwiedził ostatnio wystawę Kopernika w Nowym Jorku, dlaczego by wiec nie miał odwiedzie TNTK?). Tym oto smutnym akcentem kończąc, chciałbym jeszcze objaśnić swoje intencje przy pomocy metafory: Oto jak wiadomo eksportujemy do Francji winniczki, które są tam ulubionym przysmakiem, u nas ulubionym przysmakiem jest kotlet schabowy, którego na szczęście nie eksportujemy. Ale czy Polak nie mógłby popróbować schabowego z winniczków?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji