Artykuły

Tradycyjnie i nowocześnie

"Samson i Dalila" w reż. Michała Znanieckiego w Operze Wrocławskiej. Pisze Stefan Drajewski w Głosie Wielkopolskim.

Michał Znaniecki lubi wystawiać opery rzadko grywane. Do takich należy "Samson i Dalila" Camila Saint-Saënsa. Niezbyt nachalnie aktualizuje. W tym wypadku szkoda, że tego nie zrobił, ponieważ konflikt między Izraelitami (Samson) a Filistynami (Dalila) można by potraktować jako archetyp trwającego od lat konfliktu między Izraelem a Palestyną.

Znaniecki z jednej strony stawia na konflikt dwóch kultur, ale tak naprawdę akcentuje dramat kochanków. Nie pomogli mu w tym odtwórcy tytułowych postaci. O ile Antolello Palombi (Samson) śpiewał mocnym i ładnym tenorem, o tyle Edyta Kulczak (Dalila) śpiewała bez wyrazu, jej głos pozbawiony był dolnych rejestrów, co w tej partii jest nie do wybaczenia (pamiętam kreację, jaką również we Wrocławiu w 1994 roku stworzyła Ewa Podleś). Niestety, i Samson, i Dalila zawiedli aktorsko. On momentami przypominał Pavarottiego (brakowało tylko białej chusteczki w ręce), ona miotała się po scenie, nie wiedząc chyba, kim jest i co śpiewa. Niedopuszczalne było śpiewanie frontem do widowni. Taki teatr operowy należy już do przeszłości. Ale skoro reżyser pozwala, to z pewnością kochają go śpiewacy.

Atutem wrocławskiej realizacji "Samsona i Dalily" jest scenografia Tiziano Santi. Minimalistyczna, świetnie organizująca przestrzeń sceniczną, symboliczna. Znaniecki pracuje zawsze z dobrymi scenografami, o czym świadczą również jego realizacje poznańskie. Gorzej było z kostiumami (Isabelle Comte), w których trudno było odnaleźć, poza kolorystyką, jakiś porządek znakowy. Jeszcze gorzej wypadła choreografia Aline Nari. Słyszałem, że niektóre teatry rezygnują z tej sceny. W tym wypadku można było sobie darować.

Chociaż Znaniecki postawił na minimalizm dekoracji, technikę tańca współczesnego, nowoczesny sposób oświetlania sceny (wielkie brawa za to dla Bogumiła Palewicza), to powstało przedstawienie bardzo tradycyjne, w pierwszych dwóch aktach prawie że koncert w kostiumach. Można więc domniemywać, że rewolucji artystycznej w Poznaniu nie będzie. Znaniecki jest co prawda otwarty na to, co nowe w teatrze operowym, ale ostatecznie wychodzi z niego konserwatysta albo raczej neokonserwatysta.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji