Artykuły

"Kartoteka"

Tadeusz Różewicz, wczorajsze przedstawienie "Kartoteki" - premiera w Teatrze Narodowym, w reżyserii Kazimierza Kutza - jest nowym sukcesem wielkiego dzieła i ważnym osiągnięciem reżysera.

W moich dawnych tekstach o Różewiczu polemizowałem nieraz z jego koncepcją jedermanna pokoleniowego, pierwsza "Kartoteka" w idei takiego jedermaństwa miała fundament swojej wersji tragizmu. Kazimierz Kutz, wekslując utwór w stronę komizmu, nie mógł niczego z tej idei ocalić. Działając w pełnej zgodzie z dzisiejszym myśleniem samego Tadeusza Różewicza.

U niego koniec myślenia pokoleniowego nastąpił definitywnie, jeśli sięgnąć daleko w przeszłość, w latach sześćdziesiątych, ten koniec daje się wiązać między innymi ze zbiorem opowiadań Wycieczka do muzeum (1966). Z komediowością Kartoteki Kazimierza Kutza jedermann pokoleniowy (czyli wojenny) kłóciłby się dość zasadniczo.

W zgodzie z komediowością pozostaje natomiast, tak to nazwę, jedermann dwudziestego wieku, czyli taki, który przeszedł przez doświadczenie komunistycznego lub jakiegokolwiek innego totalitaryzmu. Jedermaństwo dwudziestego wieku mieści się w filozoficznej i artystycznej postawie samego Różewicza jak najbardziej, mimo wszystko bowiem jest to postawa realizmu. Ten termin wolno dziś rozumieć jak najswobodniej, niech to będzie na przykład realizm taki jak u Czechowa.

To nazwisko nie może dziwić przy utworze dramaturga, dramaturgia na całym świecie przymierza się jawnie lub w utajeniu do niego. Na Czechowa dałby się przerobić bez najmniejszych oporów sam Samuel Beckett.

W polskiej dramaturgii, jeśli za jej filary uznać Tadeusza Różewicza, Janusza Głowackiego i Sławomira Mrożka, do fundamentu u Czechowa mógłby się przyznać każdy z nich.

Do Czechowa prowadzą dziś wszystkie drogi dlatego, że jakakolwiek orientacja w stanie rzeczy ludzkich nakazuje odmówić człowiekowi dzisiejszemu prawa do tragizmu w stanie czystym.

Może to być tylko i wyłącznie prawo do tragikomizmu, czyli albo do tragedii podszytej komizmem, albo do komedii podszytej tragizmem.

Od tego - w dzisiejszym stanie rzeczy człowieka i w dzisiejszym rozumieniu jego stanu - nie ma żadnej ucieczki, co najwyżej mogłaby to być ucieczka w tragifarsę.

Z taką możliwością Janusz Głowacki liczy się najpoważniej, widać to - jeszcze wyraźniej niż w "Antygonie" w Nowym Jorku - w "Czwartej siostrze".

W mojej wersji "Kartoteki" Kazimierz Kutz podszywa komedię tragizmem akurat tam i akurat o tyle, ile trzeba, żeby komedia nie była trywialna.

To mogłoby się stać poprzez nakładanie się na siebie dwóch populizmów (używam tego słowa w starym znaczeniu, bez żadnych zabarwień inwektywami, które teraz się w nie wpisuje).

Mam na myśli renesansowy populizm Różewicza, któremu z dawnej lewicowości pozostało coś, czemu był zawsze wierny Rabelais, i przyrodzony populizm Kutza, u którego populizm jest śląski, a więc równie dobry jak renesansowy.

Szansom ocalenia tragizmu w komedii i uniknięcia komediowej trywialności bardzo pomaga Zbigniew Zamachowski.

Lepszego aktora do roli Bohatera w komediowej "Kartotece" Kazimierz Kutz nie mógłby wymyślić. Reżyser przysłużył się aktorowi, stwarzając mu szansę wielkiej kreacji, aktor odpłaca się reżyserowi najlepszym ucieleśnieniem jego reżyserskiej wersji wielkiego dzieła.

Wielkość Kartoteki świeci jeszcze większym blaskiem po przejściu przez próbę transformacji, której dzieło bez znamion wielkości nie mogłoby przetrzymać. Takiej transformacji w roku 1960 (prapremiera) nikt by nawet wyśnić nie potrafił.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji