Artykuły

Działania uboczne Teatru Studio

Woody Allen nie wymaga reklamy - wiadomo, co ma do zaoferowania: żydowsko- amerykański dowcip przyprawiony absurdem, czasem także popada w nutę liryczną i filozoficzną. Teatr Studio również nie budzi wątpliwości co do swego charakteru - to jedyny permanentnie eksperymentalny teatr w Polsce na stałym etacie. I dziś nie narzeka on na brak publiczności, nawet w środku tygodnia osiągając komplety na widowni. Przedstawienia bardzo dobre czy też tzw. kontrowersyjne posiadają wspólne cechy: są ambitne pod względem formy artystycznej, budowane są w oparciu o trudną literaturę (wyjątkiem wyrafinowany pastisz "Usta milczą, dusza śpiewa...") i współtworzą określony profil teatru. Z tego punktu widzenia spektakl według Woody Allena zatytułowany "Działania uboczne" znajduje się na marginesie zasadniczego nurtu programowego Teatru Studio. Chyba, że widowisko to miałoby znaczyć początek nowej ery, ery rozrywkowej tego teatru.

"Działania uboczne" w reżyserii Adama Hanuszkiewicza składają się z dwóch odrębnych części. W części pierwszej będącej czymś w rodzaju improwizacji o niespójnej dramaturgii występuje trzech mężczyzn Prowadzących, kilka innych postaci oraz zespół girls. Prowadzący - Wojciech Malajkat, Marek Walczewski i Zbigniew Zamachowski są tymi, na których barkach spoczywa cała zabawa. Niestety, zabawa ta wcale nie jest zabawna. Przyczyna leży zarówno w chaotycznej kompozycji jak i grze aktorów pozbawionej lekkości i dystansu w podawaniu tekstu. Dowcip rozpływa się w szarży wykonawców, a zespół girls sprawia prowincjonalne wrażenie - a przecież aktorki Teatru Studio tak wspaniale grały i śpiewały w "operetce" Grzegorzewskiego...

Część druga spektaklu, zatytułowana "Śmierć", oparta jest na jednym koncepcie. W mieście grasuje morderca, mnożą się ofiary. Grupa mężczyzn w kapeluszach wyciąga z łóżka bohatera nazwiskiem Kleinman (gra go Wojciech Malajkat) i zmusza go do wzięcia udziału w nagonce na zbrodniarza. Rzecz w tym, że Kleinman ma czekać na przydzielenie mu konkretnego zadania, a w rezultacie doczekuje się spotkania z mordercą. Jest nim jego własna śmierć. Z zeznań kolejnych ofiar wynika bowiem, że morderca w każdym przypadku jest podobny do ofiary, ma postać jej tylko przeznaczonej śmierci. Realizacja tej kafkowsko-hitchcockowskiej fabuły na pogrążonej w mroku scenie jest powierzchowna w tworzeniu atmosfery grozy i mało zabawna. Poruszający się na stole sekcyjnym trup to przykład natrętnego i nic nie znaczącego gagu; kobiety pojawiające się u boku bohatera podczas jego oczekiwania odgrywają rolę przypadkową. Monotonnie przebiegająca akcja osłabia niespodziewaną puentę.

Dwie części spektaklu poza nazwiskiem autora niewiele łączy, wydaje się więc nieporozumieniem pokazanie ich podczas jednego wieczoru. Część pierwsza, która miała być śmieszna, nie była nią mimo wysiłku aktorów. Część druga w założeniu straszna i głęboka oferowała metafizykę za trzy grosze. Błąd tkwił chyba już w samym doborze tekstów, nie zalecających się ani prawdziwą głębią, ani nieodpartym humorem. Zapewne w realizacji samego Allena i w języku oryginału prezentowałyby się one lepiej. Przeniesione na polską scenę zabrzmiały płasko i bez wdzięku. Przekład z jednej kultury na inną jest rzeczą trudną.

Centrum Sztuki Studio im. Witkiewicza w Warszawie: DZIAŁANIA UBOCZNE Woody Allena. Reżyseria: Adam Hanuszkiewicz, scenografia: Krystyna Kamler. Prapremiera 31 XII 1988.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji