Jednoaktówki
Teatr Współczesny: Leroi Jones - METRO. James Saunders - SĄSIEDZI. Tłumaczyła: Anna Frąckiewicz. Reżyseria: Jerzy Kreczmar. Scenografia: Ewa Starowieyska.
Z dziwnym uczuciem ogląda się te jednoaktówki dziś, gdy człowiek wylądował na Księżycu. Pokazują one bowiem starą ziemską chorobę - rasizm. Sprzężenie zwrotne: deformacje psychiki prześladujących i prześladowanych. Przypomina się wiersz Brechta:
"Na ścianie wisi japoński drzeworyt.
Maska demona zła. pomalowana
złocistą laką.
Współczując przyglądam się
Nabrzmiałym żyłom na jego czole,
które mówią.
Jakiego wysiłku trzeba, żeby być
złym".
Aktualność utworów Jonesa i Saundersa potwierdzają codzienne doniesienia gazet. Rodezja rządzona przez Smitha, bunt dzielnic murzyńskiej nędzy w USA, lynche sądowe, ruch Czarnych Muzułmanów, ostrzeżenie rzucone przez Baldwina - "Następnym razem pożar!"'
Jednoaktówki w Teatrze Współczesnym nie są wielką literaturą. Rażą efekciarstwem ("Metro") i drętwą retoryką ("Sąsiedzi"). Ich wartość polega na tym, że pobudzają do refleksji na temat spustoszeń, jakie niesie wraz z sobą rasizm, prowadzący nieuchronnie do samozatrucia własną propagandą.
Na scenie proporcje są zachowane: ani biali nie są tak czarni, ani czarni tak biali. Sens sztuk sprowadza się do banalnego twierdzenia, iż ludzie są mimo wszystko sobie braćmi. Tak jak Jan i Maciej Englertowie, odtwórcy głównych ról męskich.
W rolach kobiecych wystąpiły panie - Barbara Wrzesińska i Marta Lipińska. P. Lipińska jak owa biblijna Marta, lepszą dla siebie cząstkę obrała...