Artykuły

Zawsze robię to, co lubię

- Mój zawód daje mi szansę mierzenia się z samą sobą i to lubię. To zawód, w którym, tak mi się wydaje, jest więcej pasjonatów niż w jakimkolwiek innym. Tworzenie, konstruowanie, budowanie za każdym razem od początku, jest pracą związaną z pomysłem, z zapałem, właśnie z twórczą pasją - mówi MARTA MASŁOWSKA, aktorka Teatru im. Sewruka w Elblągu.

Marta Masłowska [na zdjęciu] jest aktorką o wyglądzie dziecka, a jednocześnie jest dojrzałą kobietą. Dzięki tym predyspozycjom znakomicie sprawdza się zarówno w rolach bajkowych postaci, młodych dziewcząt, jak też krwistych bab. Jak przyznaje, jest człowiekiem szczęśliwym, bo zawsze robi to, co lubi. Na stronie Aktualności wybieramy najpopularniejszego aktora Teatru im. Sewruka.

Agata Janik: Czy Twoja figura, uroda kobiety-dziecka pomaga czy przeszkadza na scenie?

Marta Masłowska: Zawsze interesował mnie bardziej teatr alternatywny, laboratoryjny, mięsisty, a w tego rodzaju teatrze tak naprawdę uroda nie ma znaczenia. Aktor nie ma być ładny, aktor ma być interesujący. Uroda czy też jej brak, to, że nie będę grała księżniczek, mi nie przeszkadza. Teresa Budzisz-Krzyżanowska zgrała Hamleta! Widać więc, że da się zagrać ciekawe role wbrew wszystkiemu, nawet płci. Czasami obsadzenie kogoś wbrew warunkom jest wyzwaniem i dopiero wtedy pojawiają się ciekawe efekty.

Łatwiej jest zagrać siebie czy "wejść" w skórę kogoś zupełnie innego?

- Oczywiście, dużo łatwiej jest zagrać siebie, bazować na własnych, nam najbliższych emocjach. Najchętniej, najszybciej i najłatwiej bierzemy emocje i zachowania z własnego wachlarzyka doznań i doświadczeń. W ten sposób można jednak zrobić jedną rolę, ale jeśli taka sama jest druga i trzecia, zaczynamy się powtarzać. A widz bardzo szybko zorientuje się, że serwujemy mu jedno danie, powie "a to ja już znam". Tworzenie to podglądanie innych, poszukiwanie w zakamarkach własnej wrażliwości i robienie czegoś czasem w totalnej opozycji do samego siebie. To dopiero jest wyzwanie - a ja lubię wyzwania.

To również sprawia, że ciągnie Cię do ciekawych, ale i niebezpiecznych sportów?

- Lubię sporty, które niosą ze sobą choćby odrobinę adrenaliny. Z rodzicami jeździłam na nartach, łyżwach, na rowerze. Teraz sięgnęłam dalej, do głębin i to dosłownie. Nurkuję. Ta pasja zaczęła się od przeczytania jakiegoś artykułu w prasie. Zresztą, u mnie wszystko zaczyna się spontanicznie. Ostatnio poszłam na kilka lekcji jazdy konnej i usłyszałam, że doskonale sobie radzę, a przy moich gabarytach byłabym świetnym dżokejem. Amatorskie konkursy w skokach przez przeszkody, super sprawa, i znowu widać, że wszystko da się zrobić. Zapaliłam się, a pomysł czeka na realizację. (śmiech)

Stawiasz sobie cele, do których dążysz konsekwentnie i Twoje marzenia się spełniają.

- Stawianie sobie nowych zadań i osiąganie tych celów sprawia mi przyjemność. Uważam się za człowieka szczęśliwego, bo robię to, co lubię. Nie tylko jeśli chodzi o scenę, ale generalnie, staram się robić rzeczy, które sprawiają mi przyjemność. Nie należy dopuścić do tego, by czuć się niespełnionym, nieszczęśliwym. Trzeba zajmować się tym, co sprawia nam przyjemność i poprawia humor.

Czy myślisz, że spełniłabyś się, wykonując inny zawód?

- W każdym innym zawodzie też stawiałabym sobie wyzwania. Zawód aktora akurat daje mi szansę mierzenia się z samym sobą i to lubię. To zawód, w którym - tak mi się wydaje - jest więcej pasjonatów niż w jakimkolwiek innym. Tworzenie, konstruowanie, budowanie za każdym razem od początku, czy to przez reżysera, choreografa, scenografa, czy też przez aktora, jest pracą związaną z pomysłem, z zapałem, właśnie z twórczą pasją. Wiadomo, że bez tego wewnętrznego ognia nic nie powstanie, a jeśli nawet, to będzie to letnie, bez energii, nijakie.

A nie myślałaś nigdy o innej drodze życiowej?

- Znalazłam ostatnio taką karteczkę, na której dziewczynka, Marta Masłowska z klasy III B napisała, że chciałaby być weterynarzem. I to nadal jest gdzieś blisko mnie. Potrzebuję kontaktu ze zwierzętami, lubię im pomagać i umiem to robić. Gdybym nie była aktorką, na pewno byłabym weterynarzem. Mam dwa koty. Są bardzo komunikatywne, inteligentne a przynajmniej na takie wyglądają (śmiech). Bardzo chciałabym mieć jeszcze psa i konia i... no, na razie wystarczy, ale na tym metrażu, póki co, się nie zmieszczą (śmiech).

Przez kilka miesięcy widzowie nie mogli Cię oglądać na scenie, bo ten czas spędzałaś z nowonarodzoną córeczką. Tęskniłaś?

- Tak, mam silny głód sceny, który mam nadzieję zaspokoić. Już w maju wracam na scenę, przede mną kilkanaście spektakli, a jeszcze wcześniej, w kwietniu, w ramach Wiosny Teatralnej pokażemy "Sen nocy letniej".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji