Artykuły

Samograj z trupem w tle

"Kura na plecach" w reż. Freda Apke w Teatrze Na Woli w Warszawie. Pisze Janusz R. Kowalczyk w Rzeczpospolitej.

Niemiecki autor i reżyser Fred Apke dał na polskiej scenie prapremierę czarnej komedii "Kura na plecach", co - jak żartował dyrektor Bogdan Augustyniak - jest jednym z efektów wejścia naszego kraju do Unii Europejskiej. Tak naprawdę, udało się to dzięki współpracy reżysera z Martą Klubowicz [na zdjęciu], której jego sztuka tak się spodobała, że zaczęła ją "z marszu" tłumaczyć.

Tekst - niezbyt fortunnie anonsowany w mediach jako "zabawna komedia o przemocy w rodzinie" - zaczyna się informacją o popełnionym morderstwie. I, w myśl recepty Hitchcocka, napięcie stopniowo narasta. Psychologiczny thriller z wolna zaczyna jednak przechodzić w czarną komedię o groteskowym posmaku.

Sztuka opowiada historię zdeterminowanej Pani Kobald (Marta Klubowicz), gospodyni domowej, która po czterdziestce odkrywa, że świat nie musi się ograniczać do domku z ogródkiem, w którym oddaje się pasji hodowania róż. Kiedyś Pani Kobald znajdzie się znienacka na terenie posesji sąsiada Bonscha (Artur Barciś), wiolonczelisty, opuszczonego przez żonę i dzieci. Nieoczekiwane spotkanie przeciągnie się do późna w noc i będzie mieć dla obojga znamienne konsekwencje.

Autor sam wystawił swoją sztukę, która przełamuje stereotyp wzajemnego postrzegania się sąsiadów z obu stron Odry. Zaryzykuję stwierdzenie, że Apke objawia się nam w samą porę jako kolejny niepozbawiony poczucia humoru Niemiec - po znacznie popularniejszym, dzięki telewizji Steffenie Mollerze - co przeczy potocznym polskimi wyobrażeniom o tej nacji.

W dodatku okazał się reżyserem, który wyperswadował Arturowi Barcisiowi grepsy, jakie zdarzało mu się przenosić z sitcomów na scenę. W "Kurze..." jest na powrót aktorem o dużych możliwościach warsztatowych, omijającym pułapki aktorskiej szarży.

Wszelako pierwsze skrzypce gra Marta Klubowicz. Nie tylko doskonale sprawdziła się jako tłumaczka, ale także poruszająca sprężyny intrygi odtwórczyni głównej roli. Jest jej w grze odcień szlachetności, który usprawiedliwia wszelkie absurdy i nieprawdopodobieństwa akcji. To znakomicie zagrana rola, o dużej rozpiętości emocjonalnej i intelektualnej, napisana jakby na przekór przyzwyczajeniom, że w damsko-męskich pojedynkach scenicznych ważniejsza rola przypada mężczyźnie.

Fred Apke, "Kura na plecach", tłumaczenie Marta Klubowicz, reżyseria Fred Apke, scenografia Manfred Kaderk, kostiumy Hanna Sibilski, prapremiera 11 grudnia 2004 r., Teatr Na Woli, Warszawa.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji