Artykuły

Granica absurdu

Piątkową premierę "Domu na granicy" Sławomira Mrożka w inscenizacji i reżyserii Andrzeja Jakimca w białostockim Teatrze Dramatycznym im. Al. Węgierki widownia odbierała emocjonalnie i nagrodziła zasłużonymi owacjami.

Były to równocześnie brawa dla autora dość dawno napisanego scenariusza, który wyprzedzał swój czas i okazał się bardzo przystający do obecnej rzeczywistości. Nie bez powodu Mrożek zasłużył na tytuł "niezmordowanego długodystansowca". O "Domu na granicy" zamieszczono w ulotce-programie dość przewrotną notę odautorską: "Niniejszy utwór nie jest utworem teatralnym w tym sensie, że nie został napisany z myślą o scenie. Powstał jako adaptacja filmowo-telewizyjna, dokonana przeze mnie na podstawie mojego własnego opowiadania pod tym samym tytułem. Być może, da się tę adaptację opowiadania przerobić dla zaadaptowania jej przez teatr, który zaadaptuje środki pozateatralne, aby się zaadaptować do współczesności. W każdym razie niech nikt nie powie, że kiedy adaptowano, ja stałem z boku ".

Spektaklowi przysłużyła się "zagranica": scenograf Borys Gierłowan z Białorusi, kompozytor Oleg Janczenko z Rosji oraz choreograf Leokadia Dabużinskaite z Litwy. Z pełnym szacunkiem dla pierwotnej formuły scenariusza, reżyser sklamrował przedstawienie pustym, rozświetlonym ekranem kinowym, poza którym życie spokojnej rodziny przeistacza się w koszmar. Tutaj nie ma kurtyny, aktów i antraktów. Poszczególne "kadry" oddziela kompletna ciemność, a one same budują groteskowo-upiorne wizje.

Poczucie bezpieczeństwa lirycznego domku obrazuje symbol klasyczny: krąg światła z lampy nad stołem, wokół którego koncentruje się życie niejakiego Ja (znakomity i uniwersalny Dimitri Denisiuk z Litwy), jego Żona (Lucyna Idźkowska), Teściowa (Grażyna Juchniewicz), Teść (Andrzej Karolak) oraz parka słodkich dziatek.

Idyllę zakłóca niespodziewana wizyta czwórki wyfraczonych Dyplomatów (Tadeusz Grochowski, Wiesław Ostrowski, Krzysztof Dąbrowski i Jerzy Łuszcz), którzy informują rodzinę o przeprowadzeniu granicy państwowej przez środek domu. Naturalnie, pod szyldami szczytnych haseł: na stole - "Wolność, równość, braterstwo", nad stołem - "Niech żyje przyjaźń między naszymi narodami".

Na skutki absurdalnej decyzji nie trzeba długo czekać. Kuchnia miała być wprawdzie eksterytorialna, ale nie wyszło. Toteż Teściowa za próbę podejścia do szafy zostaje zastrzelona ("Kto widział przechodzić granicę bez paszportu?!"). Ot, incydent graniczny. Szlaban z celnikami (Andrzej Redwans i Szymon Leśniak) dzieli stół: do talerza trzeba sięgać za granicę i płacić cło za dodatkowy, przemycony pierożek. Szlaban przebiega przez podwórko: Ja siedzący okrakiem na granicznym drągu musi tłumaczyć się tępym pogranicznikom (Franciszek Utko i Jacek Piech), bo żeby podlać kwiatki w jednej strefie, musi przedostać się do studni w drugiej. Szlaban rozgranicza małżeńskie łoże: Ja za pół litra pozwala Przemytnikowi (Jacek Dawidowicz) przejść na drugą stronę, gdzie śpi Żona. Pod stołem i w piecu czai się Kapitan Saperów (Robert Ninkiewicz), a zagon z pomidorami zostaje zaminowany. "Godzina dziejowa" to wycelowane z dwóch stron rakiety, zagłada rodziny, domu, "dezercja" nieszczęsnego gospodarza, eksplozje, dym, nie ma już nic, tylko finał z groteskową pantomimą dramatis personae.

"Dom na granicy" to głos reżysera w dyskusji o przystąpieniu Polski do NATO, jakkolwiek incydenty graniczne aż się proszą o konfrontację z licznymi wcześniejszymi doświadczeniami. Tymczasem ta "krotochwila" Sławomira Mrożka dotknęła niedawno samego dramaturga. Parę miesięcy temu jego żona Suzana została zatrzymana przez służby graniczne naszych południowych sąsiadów, ponieważ w swoim meksykańskim paszporcie nie miała... wizy wjazdowej do Czech i Słowacji. Ot, prześmiewca wizjoner z tego Mrożka.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji